W meczu ze Szkocją (1:2) długo pomagało nam szczęście, pomagał słupek, pomagała poprzeczka. Ratował nam Ligę Narodów Łukasz Skorupski. Ale nie uratował. Nie jest łatwo płynąć łodzią, gdy masz na pokładzie biblijnego Jonasza. Michał Probierz jest takim selekcjonerem, który nawet jak złotą monetę znajdzie, to za chwilę ją zgubi.
W samym meczu dużo się dzieło, akcja za akcją, sytuacja za sytuacją. Takie mecze kibice lubią. Zaczęliśmy naiwnie, głupio i źle. Szkoci nie musieli nawet robić jakiejś wyszukanej akcji by strzelić gola w 3. minucie. Polacy w defensywie gubią się sami. Od dawna. A przynajmniej od czasu, gdy Probierz zaczął majstrować przy taktyce.
Już w pierwszej połowie Szkoci powinni zdobyć ze trzy bramki, ale raz ratowała nas poprzeczka, raz słupek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ trafienie w Meksyku! Trafiła z ponad 40 metrów
Biało-Czerwonym nie można odmówić ambicji. Chcieli, starali się, próbowali. Ale chcieć to zbyt mało, żeby wygrać. Spadamy z Ligi Narodów na łeb na szyję. Nie dlatego, że jesteśmy słabsi od Portugalii i Chorwacji. Dlatego, że leją nas Szkoci. Przy całym dla nich szacunku zwykli rzemieślnicy futbolu. Ale dla nas wykładowcy piłki nożnej.
Wokół reprezentacji ostatnio źle się działo. W Porto dopadły nas plagi wszelakie. Ale nic nie dzieje się bez przyczyny. Sportowo i organizacyjnie świat odjechał PZPN-owi o kilka długości. Do bałaganu idzie się przyzwyczaić, trudniej zaakceptować, że taką "bryndzę" gra drużyna, która ma w składzie piłkarzy FC Barcelony, Interu Mediolan, Romy, Arsenalu, RC Lens i paru innych dobrych klubów. Niestety za kierownicą posadzono amatora. Do tej kraksy musiało dojść wcześniej czy później.
Trzeba skończyć z taryfą ulgową dla piłkarzy i selekcjonera. Dobra prasa już się skończyła. Dzień przed spotkaniem ze Szkocją odbyła się na Narodowym przedmeczowa konferencja prasowa. Inna niż ostatnie. Nie było zwyczajowej sielanki i picia sobie z dziubków. Tym razem było nieprzyjemnie. Piłkarze i trener poczuli, że parasol ochronny nad kadrą został złożony. I dziennikarze dali to odczuć uczestnikom tej konferencji.
Piotr Zieliński tłumaczył się - choć nie bardzo chciał się tłumaczyć - z tego, że po porażce 1:5 robił sobie fotki z Cristiano Ronaldo. Marcin Bułka musiał opowiadać, jak to pomylił spodenki i na drugą połowę meczu z Portugalią założył szorty Łukasza Skorupskiego. Został też zapytany czemu ma tyle strat przy wprowadzaniu piłki do gry nogą.
A selekcjoner Michał Probierz wdał się w polemikę z jednym z dziennikarzy, na temat tego czy ma syndrom oblężonej twierdzy i czy jest zdenerwowany czy nie jest. I choć przekonywał, że zdenerwowany nie jest, to sposób, w jaki prowadził dialog, przeczył temu kompletnie.
Przytaczam tę historię, bo moim zdaniem, atmosfera na niedzielnej konferencji miała duże znacznie. To na tej konferencji, po raz pierwszy publicznie - i tak dobitnie - do piłkarzy i selekcjonera dotarł jasny komunikat, że to wcale nie jest OK, z tym, że tak często przegrywają i tracą tak dużo bramek. Dotarło, że ludziom to się nie podoba. I że spotkanie ze Szkocją było meczem o życie.
Podobała mi się ta konferencja, bo ona wytworzyła presję, wyrwała kadrowiczów ze strefy komfortu, w której Michał Probierz pracuje od początku kadencji, dzięki kumpelskiej relacji z prezesem PZPN - Cezarym Kuleszą.
Kulesza trzyma Probierza pod kloszem. Niezależnie od tego, co zrobi trener, ile meczów przegra i jak je przegra, może być spokojny o swoją robotę. Nawet w dniu meczu ze Szkocją poszedł tzw. przeciek kontrolowany z PZPN, że Probierz może być spokojny o swoją robotę, bo ma kontrakt do zakończenia mistrzostw świata 2026 i dopiero eliminacje do tego turnieju będą go weryfikować.
A przecież Probierz najpierw przegrał końcówkę eliminacji do Euro 2024 (remisy z Mołdawią i Czechami u siebie), później przerżnął z kretesem sam turniej mistrzostw Europy, a na koniec zaczęło się zanosić, że spadnie z Ligi Narodów i to w katastrofalnym stylu. Bo żadna inna drużyna w tych rozgrywkach nie straciła tylu goli. I to nie tylko w Dywizji A, ale w ogóle, w całej Lidze Narodów! We wszystkich dywizjach jesteśmy pod tym względem najgorsi.
To się przecież w głowie nie mieści. To oburzające. Tymczasem postawa selekcjonera była mniej więcej taka: "Polacy, nic się nie stało". Testujemy sobie, sprawdzamy, próbujemy. A wyniki? Wyniki nieważne, bo próbujemy grać... odważnie.
A może warto powiedzieć wprost: nie odważnie graliście, tylko... głupio. To jest szczere postawienie rzeczy z głowy na nogi.
Podejście Probierza trudno zaakceptować. Z porażek się nie tłumaczy, wpadki przedstawia jako sukcesy. Dlatego dobrze, że ta przedmeczowa konferencja była właśnie tak nieprzyjemna. Już dzień przed meczem każdy piłkarz tej kadry miał świadomość, że ze Szkotami nie można odstawić nogi. Że spadek z Ligi Narodów nie ujdzie zawodnikom płazem. Że będą rozliczeni. I oni i trener.
Teraz się zacznie.
Po 1:5 z Portugalią piłkarze musieli czytać o sobie przykrości. Probierz mógł przeczytać, że Zbigniew Boniek już wskazuje jego następcę (Jana Urbana). A Zieliński z Zalewskim mogli przeczytać opinię Dariusza Dziekanowskiego, że "selfiaki" z Cristiano Ronaldo ich ośmieszają. Pozwolę sobie podać pikantny cytat z "Dziekana": - Sądzę, że rozum został w szatni, a nogi wyszły.
No mocniej nie trzeba, prawda?
Nie wyobrażam sobie, żeby Michał Probierz pozostał trenerem reprezentacji. Dzisiaj jego jedynym kibicem jest już tylko Cezary Kulesza. A i on musi uważać na to, żeby go kibice z PZPN-u na taczkach nie wywieźli.
Po ponad roku pracy Probierza kadra jest w ruinie. Najpierw zatruł ją swoim pomysłem Czesław Michniewicz. Później zaczął psuć Fernando Santos. Na koniec dokończył dzieła zniszczenia Probierz. Nie umiał wykorzystać potencjału tej grupy piłkarzy. Mimo szumnych zapowiedzi nie zbudował ofensywy, a defensywę popsuł.
Reprezentacja Polski potrzebuje dobrej energii, przychylności kibiców i wiary w sukces.
Z Probierzem to się nie uda. Kto zamiast? Nie ma z tym problemu. Jest Jan Urban. Jest Maciej Skorża.
Tak wiem, że w PZPN jest też Cezary Kulesza.
Niestety.
Dariusz Tuzimek, dziennikarz WP SportoweFakty