Piłkarz Widzewa uderzył w Raków. "Teatrzyk". Natychmiastowa reakcja

PAP / Waldemar Deska / Na zdjęciu: Bartłomiej Pawłowski wbił szpilkę drużynie Rakowa Częstochowa
PAP / Waldemar Deska / Na zdjęciu: Bartłomiej Pawłowski wbił szpilkę drużynie Rakowa Częstochowa

- Raków jest mistrzem w zabijaniu i psuciu meczów. Byłem zachwycony, gdy oglądałem spotkanie Rakowa w Białymstoku. To co się działo przed rzutem karnym dla Jagiellonii... no, taki teatrzyk odegrany - mówi piłkarz Widzewa Łódź Bartłomiej Pawłowski.

Raków Częstochowa nie jest najbardziej atrakcyjnie grającym zespołem w PKO Ekstraklasie. I jest to określenie dość łagodne. Marek Papszun wybrał pragmatyzm, żelazną defensywę i wygrywanie kosztem zachwytów nad treścią.

Na razie przynosi to efekty. Raków jest na trzecim miejscu w tabeli PKO Ekstraklasy i traci raptem trzy punkty do prowadzącego Lecha Poznań. W dodatku mówimy o drużynie, która straciła zaledwie sześć goli w piętnastu spotkaniach, co jest zdecydowanie najlepszym wynikiem w lidze.

W środę przy okazji konferencji "Moneyball 3", której tematem przewodnim był efektywny czas gry w piłce nożnej, szpilkę w Raków wbił Bartłomiej Pawłowski z Widzewa Łódź.

- Raków jest mistrzem w zabijaniu i psuciu meczów. Byłem zachwycony, gdy oglądałem spotkanie Rakowa w Białymstoku. To co się działo przed rzutem karnym dla Jagiellonii... no, taki teatrzyk odegrany. Jeden zawodnik podchodzi, niszczy punkt pola karnego, ktoś specjalnie wybiega z ławki, żeby pokrzyczeć na sędziego i dostać kartkę, ktoś wyzywa, ktoś kogoś szczypie - powiedział Pawłowski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Bramkarz był bezradny. Kapitalny gol w Hiszpanii

Oczywiście wszystko z uśmiechem, ironią.

- Ale ja też tak robię - dodał. - Nie powinniśmy zapominać, że w piłce nożnej chodzi o wygrywanie. Nawet jeżeli będziemy ingerować w zasady, efektywny czas gry, szukać momentów, żeby uatrakcyjniać mecze, to na koniec piłkarze i tak będą robić wszystko, żeby wygrać. Nas na boisku nie za bardzo interesuje, czy ktoś ten mecz ogląda w telewizji, bo jesteśmy skoncentrowani tylko na osiągnięciu efektu. Nie będę hipokrytą - jeżeli się przegrywa, to robi się wszystko, żeby podkręcić tempo gry, ale gdy się wygrywa, to spowalnia się spotkanie, by trwało nieregularnie, żeby wybić przeciwnika z rytmu - mówi Pawłowski.

- W aspekcie organizacyjno-wizerunkowym jest jeszcze sporo do zrobienia. My na boisku będziemy robić to samo dziadostwo, co do tej pory. Będziemy się kłaść, przewracać, bo każdy chce wygrać. Efekt jest taki, że niektóre mecze są po prostu zabijane - komentował zawodnik Widzewa.

A żeby było ciekawiej, to Pawłowski siedział tuż obok Wojciecha Cygana, który jest przewodniczącym rady nadzorczej Rakowa. I nie omieszkał odnieść się do tych słów.

- Najlepszym wyznacznikiem tego, jak dana drużyna funkcjonuje, jest mimo wszystko tabela. Możemy o niej dużo opowiadać, patrzeć na nią w różny sposób. Mogę powiedzieć, że w jednym czy drugim meczu zachowanie niektórych zawodników było niestandardowe lub ponadstandardowe, natomiast finalnie cieszę się z tego, co osiągnęliśmy - odparł Cygan.

- Cieszę się, bo jest to fajny przyczynek do tego, co się wydarzy za półtora tygodnia w Łodzi. Przyjedziemy zabić futbol tutaj i mam nadzieję, że zabijemy go skutecznie, a po meczu będziemy sobie opowiadać, jak bardzo byliśmy bliscy, żeby zabić go całkowicie - podsumował przedstawiciel Rakowa.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty