Po ostatnich nieudanych występach szeregach gospodarzy można było wyczuć trochę nerwową atmosferę. Jagiellończycy przystąpili do tego spotkania niezwykle zmobilizowani, wiedząc, że od tej potyczki będzie zależeć spokój lub jego brak podczas zimy. Żółto-czerwoni nie zawiedli swoich kibiców, zaprezentowali dobrą, a co najważniejsze skuteczną grę i tym samym dopisali do swojego dorobku niezwykle ważne trzy punkty.
Trener Jagiellonii miał nie lada problem z zestawieniem wyjściowej jedenastki. Kilku zawodników było kontuzjowanych, a Krzysztof Król przebywa na testach we Włoszech. Szkoleniowiec mimo tych problemów całkiem dobrze poradził sobie z zestawieniem składu, a w wyjściowej jedenastce postawił na 18-letniego Michała Stecia, dla którego był to całkiem udany debiut w ekstraklasie. "Steciu" w pierwszej połowie pokazał kilka ciekawych akcji, jednak w niektórych momentach zabrakło mu precyzji, aby lepiej dograć do partnerów.
Spotkanie odważniej rozpoczęli białostoczanie i mieli swoje szanse na objęcie prowadzenia, lecz strzały Marco Reicha i Remigiusza Jezierskiego lecące wprost w Łukasza Sapelę nie miały prawa go zaskoczyć. Goście również starali się atakować, ale białostocka defensywa, z dobrze broniącym Rafałem Gikiewiczem spisywała się bez zarzutów.
Po odważniejszych pierwszych fragmentach, tempo spotkania spadło i gra toczyła się w środku pola. Nic nie wskazywało, że któraś z drużyn może objąć prowadzenie, jednak po raz kolejny w tym sezonie Bruno błysnął geniuszem i znakomicie dograł do Tomasza Frankowskiego, a Łowca bramek z łatwością poradził sobie z Edwardem Cecotem i mocnym strzałem w górny róg sprawił, że Jagiellonia objęła prowadzenie.
Goście podrażnieni stratą gola ruszyli do ataków. Wpierw szansę miał Maciej Korzym, którego ni to strzał, ni to dośrodkowanie przeszło nieznacznie nad bramką. Sześć minut przed przerwą dobrą okazję zmarnował Mate Lacić, posyłając futbolówkę centymetry obok słupka. W ostatniej minucie tej części gry sam przed Sapelą znalazł się Hermes, jednak w ostatniej chwili ofiarnym wślizgiem zdołał go powstrzymać Dariusz Pietrasiak.
Druga połowa stała już tylko i wyłącznie pod względem dominacji gospodarzy. Chwilę po wznowieniu gry nieznacznie pomylił się Pavol Staňo. Sam Kamil Grosicki miał w tym meczu kilka znakomitych okazji, aby trafić do siatki lub dograć do partnerów, jednak to nie był jego dzień i nie zapisał ani jednego punktu w klasyfikacji kanadyjskiej. Bardzo dobre zawody rozegrał Bruno, którego uderzenie w 53. minucie fantastyczną paradą zatrzymał Sapela.
W 66. minucie Frankowski z Bruno rozegrali koronową akcję, po której Brazylijczyk uderzył po długim rogu. Ponownie w roli głównej wystąpił Sapela, końcówkami palców odbijając piłkę na róg. Po tym stałym fragmencie gry dośrodkował Reich, Andrius Skerla główkował w stronę bramki, a tam niczym spod ziemi wyrósł Staňo i efektownym szczupakiem zdobył drugiego gola.
Po podwyższeniu prowadzenia żółto-czerwoni cofnęli się i nastawili na kontry, które siały popłoch w szeregach rywali. Po jednej z takich akcji sam na sam z Sapelą znalazł się Grosicki, który został sfaulowany przez Cecota. Sędzia jednak nie dostrzegł tego przewinienia, a kwalifikowało się ono na czerwoną kartkę. W końcówce meczu piękną przewrotką rozmiary porażki GKS-u zmniejszył rezerwowy Grzegorz Kuświk, efektowną przewrotką pakując piłkę do bramki obok bezradnego Gikiewicza.
Jagiellonia Białystok - GKS Bełchatów 2:1 (1:0)
1:0 - Frankowski 16'
2:0 - Staňo 66'
2:1 - Kuświk 87'
Jagiellonia Białystok: Gikiewicz - Lewczuk, Skerla, Staňo, Cionek - Reich, Hermes, Bruno, Steć (46' Grosicki) - Frankowski (90' Niewulis), Jezierski (61' Falkowski).
GKS Bełchatów: Sapela - Fonfara (88' Pieczara), Pietrasiak, Cecot, Lacić - Cetnarski, Rachował, Gol, Małkowski (59' Janus) - Korzym (74' Kuświk), Nowak.
Żółte kartki: Steć, Bruno (Jagiellonia) oraz Fonfara, Lacić, Małkowski, Gol, Korzym (GKS).
Sędzia: Tomasz Mikulski (Lublin).
Widzów: 4100.