Dawid Szwarga przychodzi do Arki na "gotowe". Ma tylko niczego nie popsuć

PAP / Waldemar Deska / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Dawid Szwarga stanie przed trudnym zadaniem w Arce Gdynia
PAP / Waldemar Deska / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Dawid Szwarga stanie przed trudnym zadaniem w Arce Gdynia

Arka Gdynia pod wodzą Tomasza Grzegorczyka wygrała dziewięć meczów z jedenastu w Betclic I lidze i jest wiceliderem rozgrywek. Jednak wkrótce pracę w klubie rozpocznie Dawid Szwarga i - jak się okazuje - czeka go bardzo trudne zadanie.

Nikt już w Gdyni nie pamięta o trenerze Wojciechu Łobodzińskim. Jego zwolnienie okazało się świetną decyzją włodarzy Arki. 23-krotny reprezentant Polski odszedł z klubu 26 sierpnia i od tego momentu wszystko zmieniło się na lepsze.

Początkowo Arka informowała, że tymczasowo obowiązki pierwszego trenera przejął Tomasz Grzegorczyk. Miał być na chwilę, wydawało się, że decyzja o nowym szkoleniowcu jest kwestią dni. Rozmowy trwały, ale oficjalny komunikat się nie pojawiał.

Tymczasem Grzegorczyk wygrał jeden mecz, drugi, trzeci...

I zaczęły się pojawiać sygnały, że może jednak ktoś z zewnątrz nie jest potrzebny, skoro w klubie jest fachowiec, który potrafi odnosić zwycięstwa w (podobno) wymagającej lidze.

Jednak dyrektor sportowy Arki Veljko Nikitović był innego zdania. Szukał, szukał i znalazł. Po ostatnim meczu w 2024 roku z ŁKS-em Łódź (najbliższy poniedziałek) stery przejmie Dawid Szwarga. Zadanie? Bardzo proste: niczego nie popsuć.

ZOBACZ WIDEO: Tego nie powstydziłby się nawet Ronaldo. Co za bramka!

Proste tylko pozornie, bo żeby uświadomić sobie, jaką pracę wykonał w Arce trener Grzegorczyk, wystarczy spojrzeć w tabelę za okres od 26 sierpnia, gdy objął zespół.

Przejął Arkę będącą na 9. miejscu w tabeli i - mówiąc kolokwialnie - pozamiatał. W jedenastu meczach zanotował dziewięć zwycięstw, przy zaledwie jednym remisie i przegranej. Bramki? 29:7. Żadna drużyna w I lidze nie punktowała lepiej. Co więcej, w meczach w Gdyni może pochwalić się bilansem 6-0-0. Co prawda odpadł z Pucharu Polski (po dogrywce z Piastem Gliwice), ale - umówmy się - priorytetem dla Arki jest liga.

Łobodziński odchodził, gdy Arka była na dziewiątym miejscu w tabeli ze stratą dziesięciu punktów do Bruk-Betu Termaliki Nieciecza. Dziś żółto-niebiescy są wiceliderem, tracąc już tylko pięć punktów do wspomnianej Termaliki.

Grzegorczyk sprawił, że w drużynę wstąpiła nowa energia. Nie chodzi tylko o same wyniki, ale jeśli spyta się ludzi bliżej związanych z klubem, to da się odczuć, że zawodnicy pójdą za nim w ogień.

A za chwilę w to wszystko wejdzie Szwarga. Człowiek z zewnątrz, który przez ostatnie pół roku był asystentem Marka Papszuna w Rakowie Częstochowa, a jego praca w roli pierwszego trenera tej drużyny w poprzednim sezonie raczej nie była pasmem sukcesów.

Przed nim trudna wiosna. Arka w tym momencie jest ustabilizowanym zespołem, grającym w określony sposób, a przede wszystkim regularnie zdobywającym punkty.  I - co dość istotne - będzie musiał pracować na zaufanie kibiców od zera, podczas gdy Grzegorczyk stał się dla nich postacią wręcz nietykalną. No ale decyzja nie należała do kibiców.

A co dalej z Grzegorczykiem? Po ostatnim meczu ze Stalą Rzeszów został pożegnany symbolicznymi oklaskami przez lokalnych dziennikarzy. Jaka będzie jego przyszłość?

- Nie rozmawiałem z trenerem Szwargą. Jestem pracownikiem klubu, a kwestie dotyczące mojej osoby jeszcze nie zapadły. Nie chciałbym zdradzać teraz swoich planów. Moim celem jest zwycięstwo w Łodzi w poniedziałek - przyznał.

A na pytanie, czy chciałby zostać w Arce, nie odpowiedział.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty