Na ten mecz kibice ostrzyli sobie zęby, bo gdy grają dwie takie marki w futbolu jak Borussia Dormund i Barcelona, to musi być kawał meczu. I spotkanie na Signal Iduna Park nie zawiodło. Nawet koneserzy piłki nie mają prawa narzekać, bo przecież grały dwie najbardziej bramkostrzelne drużyny Ligi Mistrzów w tym sezonie. Dużo szybkich akcji, otwarty futbol, zmieniający się wynik i na koniec zwycięstwo gości 3:2. Piłkarska uczta - nic dodać, nic ująć.
Barcelona, po dobrym początku sezonu - niektórzy powiedzieliby, że nawet piorunującym - w listopadzie złapała zadyszkę. O ile w Lidze Mistrzów nie dało się odczuć (obecnie 5 zwycięstw na 6 meczów), to w rozgrywkach ligowych Katalończycy dość frywolnie roztrwonili 9-punktową przewagę w tabeli nad Realem Madryt.
W minioną sobotę FC Barcelona dała sobie wydrzeć w doliczonym czasie gry ligowe zwycięstwo z Betisem (2:2). Głupia strata punktów (nie pierwsza w listopadzie) rozsierdziła Hansiego Flicka na tyle, że oznajmił mediom, iż wie, co dolega jego drużynie. Bez wahania wskazał na braki motoryczne swoich zawodników.
A co robi niemiecki trener, gdy jest wściekły i uważa, że trzeba natychmiast poprawić przygotowanie fizyczne zespołu? Zaprasza piłkarzy na intensywniejszy trening w siłowni. W Hiszpanii, szczególnie w środku sezonu, zawodnicy nie przepadają za takimi "atrakcjami". No, ale jeśli trzeba, to trzeba. Flick uznał, że tak dobrze naładowany w czasie letnich przygotowań "akumulator" Barcelony właśnie się rozładował i trzeba mu dołożyć trochę "prądu".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Błysk byłego piłkarza Barcelony! Fantastyczny gol
Tak, by to jego zespół w końcówkach spotkań rozstrzygał losy meczu na swoją korzyść. I trzeba przyznać Flickowi, że jest świetnym "mechanikiem". Jego metoda od razu zadziałała. Barca wygrała w Dortmundzie, strzelając gola na 3:2 w 85. minucie meczu. Kapelusze z głów przed panem trenerem Flickiem.
Jak zagrał Robert Lewandowski? Historycznie rzecz biorąc to "killer" Borussii. Strzelił 27 goli w 26 meczach przeciwko BVB. A jednak w środowy wieczór Robert swojej byłej drużynie krzywdy nie zrobił. Polak szukał swojej szansy, ale ani razu nie był nawet blisko powodzenia. Chyba najbliżej było wówczas, gdy niecelnie uderzał z dystansu, tuż zza pola karnego. W innych sytuacjach "Lewy" był w polu karnym albo zbyt wcześnie, albo zbyt późno.
Tym razem katem Borussii okazał się zmiennik Roberta Ferran Torres, który zdobył dwa gole dla gości i - bądźmy szczerzy - zrobił przez 20 minut lepsze wrażenie niż "Lewy" przez 70 minut meczu.
A co z drugim Polakiem w FC Barcelonie? Kiedy w końcu zadebiutuje Wojciech Szczęsny? Pewnie dopiero 4 stycznia w rozgrywkach o Puchar Króla, w których Barca zmierzy się z czwartoligowym UD Barbastro. Bo w meczach La Liga i w Lidze Mistrzów Inaki Pena zdaje się mieć niezagrożoną pozycję. I to mimo błędu, jaki popełnił w Dortmundzie przy bramce na 2:2, gdy niepotrzebnie wybrał się na daleką "wycieczkę" poza pole karne i fatalnie się spóźnił ze wślizgiem.
Opinia, że Szczęsny jest lepszym bramkarzem ma w Polsce wielu zwolenników. Niżej podpisany też do tego grona należy. A jednak Flick mądrze i konsekwentnie buduje hierarchię w drużynie. On nawet nie chce sprawdzać empirycznie, czy lepszy jest Pena, czy Szczęsny, bo Niemiec po prostu potrzebuje stabilizacji w drużynie. Żonglowanie bramkarzami na pewno by mu w tym nie pomogło.
I stawiałoby Flicka w jednym szeregu z takimi szkoleniowcami jak... Michał Probierz (który raz wystawia w reprezentacji Łukasza Skorupskiego, raz Marcina Bułkę), a przecież Flick to poważny trener. Dyskusja o pozycji golkipera w Barcelonie jest o tyle bezprzedmiotowa, że Pena - poza tym jednym błędem - cały mecz grał świetnie i wykazywał się kapitalnymi interwencjami.
Przed środowym meczem klubowe media FC Barcelony, przygotowały zgrabny reportażyk filmowy z podróży drużyny do Dortmundu. Na pięknych ujęciach widać było zawodników z Katalonii, a to jak lecą do Niemiec komfortowym samolotem, a to opatuleni próbują sobie radzić z zimnem w czasie sesji treningowej w Dortmundzie.
Głównym bohaterem tego materiału był właśnie Inaki Pena, który mówił, że ma swój najlepszy czas w Barcelonie, bo w końcu dostał prawdziwą szansę i poczuł, że ma zaufanie od trenera. Nie brzmiał jak facet, który drży przy każdej interwencji, bo jeden błąd może odesłać go na dłużej na ławkę rezerwowych.
Jest wręcz przeciwnie. Im lepiej broni tym jest pewniejszy. I na odwrót: im więcej ma pewności siebie, tym skuteczniej interweniuje. To nie są dobre informacje dla Wojtka Szczęsnego. Widać, że jego rywal zrobił ostatnio gigantyczny progres.
- Nie możemy grać tak jak z Betisem, gdy niepotrzebnie straciliśmy punkty. Musimy wrócić do swojej dyspozycji z października, z takich meczów jak 5:1 Sevillą czy wyjazdowe 4:0 z Realem Madryt - zapowiada Pena.
W meczu z Borussią Dortmund jeszcze aż takiej skuteczności nie było, ale były już pierwsze symptomy, że Barca wychodzi z kryzysu i wraca na właściwe tory.
Dariusz Tuzimek, WP SportoweFakty