Lewandowski zagrał słabo z CD Leganes i został zmieniony w 65. minucie. Najlepszy polski napastnik w historii miał kilka okazji, by wpisać się na listę strzelców, ale nie zdołał ich wykorzystać.
Ostatecznie w jego miejsce wprowadzono Ferrana Torresa. Hiszpan nie zbawił jednak FC Barcelony, która przegrała 0:1.
- Sam byłem zdziwiony, że Hansi Flick zdecydował się postąpić w ten sposób. Robert miał kilka szans, piłka go szukała. Niewykluczone, że jakby został na murawie, znalazłby drogę do bramki. Tego już się nigdy nie dowiemy - mówi WP SportoweFakty Piotr Urban, ekspert La Liga.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wszyscy łapali się za głowy. Co on zrobił?!
"Liczby go bronią"
Słabszy okres gry nie przekreśla imponującego dorobku Lewandowskiego w tym sezonie. Napastnik "Barcy" strzelił 16 bramek w La Liga, do czego dołożył dwie asysty. Równie dobrze spisywał się w Lidze Mistrzów, w której udało siedmiokrotnie pokonywał bramkarzy rywali, co w tegorocznych rozgrywkach nie udało się nikomu innemu.
- Liczby bronią Roberta. Do niedawna zachwycaliśmy się jego skutecznością. Nie wierzę, że Flick byłby niezadowolony z króla strzelców ligi hiszpańskiej i Ligi Mistrzów. Myślę, że Niemiec woli ściągać naszego reprezentanta w 65. albo 70. minucie, żeby mieć dobrze grającego i wypoczętego Roberta w kolejnym spotkaniu. Nie jest najmłodszy, też musi odpoczywać. Ferran ostatnio trafiał do siatki i dlatego Niemiec postanowił dać mu kolejną szansę. Nie było w tym nic personalnego. Dani Olmo też nie dokończył meczu, a to filar Katalończyków - podkreśla Urban.
Plotki traktuje z przymrużeniem oka
Po spotkaniu z CD Leganes Lewandowski znalazł się w ogniu krytyki. Kataloński "Sport" ocenił jego występ na czwórkę, w skali 1-10 (więcej -> TUTAJ). - To jeden z najlepszych napastników w historii, nic dziwnego, że media się nim interesują i są surowe. Na pewno Robert nie zagrał dobrego spotkania, ale nie da się znaleźć zawodnika, który nigdy nie rozczarowuje. Robert strzela, są zachwyty. Nie trafia, pojawia się krytyka. Takie życie napastnika - zauważa ekspert La Liga.
- W dodatku hiszpańska prasa lubi koloryzować. Dotarłem do kilku opinii, jakoby Flick był niezadowolony z jego wkładu w pomoc formacji defensywnej. Mówiły natomiast o tym źródła, którym nie do końca ufam. Robert wkrótce wyjdzie z kryzysu. My też jesteśmy dla niego za bardzo surowi i czasami sami szukamy problemów na siłę. Dwa mecze bez gola wystarczą, żebyśmy zaczęli się niepokoić, bo Robert strzelał wcześniej jak natchniony. Nie ma powodów do obaw. To, co się dzieje jest naturalne - dodaje Piotr Urban.
Wierzy w Złotą Piłkę Lewandowskiego
W 2024 roku FC Barcelona rozegra już tylko jedno spotkanie. W meczu na szczycie tabeli La Liga Katalończycy zmierzą się z Atletico Madryt. Porażka będzie oznaczała utratę prowadzenia w rozgrywkach. Zespół Flicka na razie utrzymał się na pierwszym miejscu, ale Atletico zrównało się z nim punktami, choć rozegrało jedno spotkanie mniej.
- Atletico czekało na taki sezon, w którym Real i FC Barcelona będą traciły punkty. "Królewscy" też mają zaległy mecz, a tracą punkt do Katalończyków. Dobrze, że liga będzie ciekawa, a do walki o tytuł włączą się trzy drużyny. Robert wciąż walczy o pełną pulę, ma szansę na Ligę Mistrzów i triumf w La Liga. Pozostaje w grze o króla strzelców wszystkich rozgrywek i Złotą Piłkę. Właśnie takich sukcesów mu życzę. Nie mówimy o czymś nierealnym - podsumowuje Piotr Urban.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty