Przed startem obecnego sezonu za faworyta uznawany był Real Madryt, aktualny mistrz Hiszpanii, który do naszpikowanej gwiazdami drużyny sprowadził jeszcze Kyliana Mbappe. Jak dotąd francuski snajper nie spełniał wysokich oczekiwań.
Tymczasem FC Barcelonie wyszła na dobre zmiana na ławce trenerskiej. Wystarczyło zamienić Xaviego na Hansiego Flicka, by uwolnić potencjał Roberta Lewandowskiego i spółki. Katalończycy w ostatnich tygodniach jednak nieco zwolnili tempo.
Nagle wyższy bieg wrzuciło Atletico Madryt. Madrytczycy zajmują drugie miejsce w stawce La Ligi i mają tyle samo punktów, co prowadząca FC Barcelona. Nie można zapominać, że "Blaugrana" rozegrała o jedno spotkanie więcej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wszyscy łapali się za głowy. Co on zrobił?!
Simeone nie do ruszenia
Atletico poniosło tylko jedną porażkę w trwających rozgrywkach - to najmniej w hiszpańskiej elicie. Podopieczni Diego Simeone w końcówce października przegrali 0:1 z Realem Betis, chociaż wydaje się, że był to tylko mały wypadek przy pracy.
Biorąc pod uwagę wszystkie fronty, zespół z Wanda Metropolitano ma za sobą 11 zwycięstw z rzędu. Prędzej czy później drużyna musiała wystrzelić z formą i teraz znajduje się na fali wznoszącej.
Klub ma długofalową wizję. Diego Simeone od dawna jest twarzą i ikoną tego zespołu. Sytuacja w Atletico wygląda zupełnie inaczej niż w innych czołowych europejskich klubach, gdzie ławka trenerska często przypomina drzwi obrotowe.
Zatrudniony 13 lat temu Simeone jest drugim najdłużej pracującym trenerem w Europie i ustępuje jedynie Frankowi Schmidtowi (w FC Heidenheim od 2007 roku). Na przestrzeni kilkunastu lat Argentyńczyk wygrał z Atletico praktycznie wszystko poza Ligą Mistrzów. Poprowadził ją w 706 oficjalnych spotkaniach z średnią 2 pkt na mecz.
Joan Laporta czy Florentino Perez mogliby się uczyć cierpliwości od prezydenta Atletico. Enrique Cerezo wychodzi z założenia, że trener jest nietykalny, a wykonawców jego strategii, czyli piłkarzy, zawsze można wymienić.
Stary dobry Griezmann
W letnim okienku transferowym działacze Atletico byli królami polowania. Na wzmocnienia przeznaczyli aż 185 milionów euro. Dla porównania, Real i Barcelona w nowych zawodników zainwestowały łącznie 107 milionów.
Każdy ruch był dobrze przemyślany. Prezydent Atletico sięgnął głęboko do kieszeni, by pozyskać Juliana Alvareza, Conora Gallaghera, Robina Le Normanda, Alexandra Sorlotha czy Juana Musso. Z kolei Clement Lenglet został wypożyczony z Barcelony.
Atletico dysponuje ogromnym potencjałem w ofensywie. W założeniu czołowym strzelcem zespołu miał być Alvarez. Mistrz świata w Manchesterze City musiał pogodzić się z rolą dublera Erlinga Haalanda i ma przebłyski wielkiej formy po przeprowadzce do Hiszpanii.
Pierwsze skrzypce gra natomiast Antoine Griezmann. Po zakończeniu reprezentacyjnej kariery, Francuz może skupić się wyłącznie na klubowym futbolu i w minionych tygodniach przeżywał prawdziwy renesans formy. 33-latek znów jest najgroźniejszą bronią Simeone.
W najbliższym meczu Griezmann będzie miał coś do udowodnienia Barcelonie, która w 2021 roku bez żalu z powrotem oddała go do Atletico. Być może nadchodzący szlagier wyłoni nowego lidera ligowej stawki. Sam Simeone nie ukrywa swoich ambicji.
- Sezon Atletico Madryt w La Lidze składa się z dwóch części. W pierwszej części staramy się dogonić Real Madryt i Barcelonę. W drugiej części wszyscy starają się zająć pozycję Atletico jako trzeciej najlepszej hiszpańskiej drużyny. Ale poza Gironą w zeszłym sezonie, żadna inna drużyna tego nie zrobiła - mówił szkoleniowiec na jednej z konferencji prasowych.
Czy "gang Simeone" zagrozi bezpośredniemu rywalowi? Spotkanie FC Barcelona - Atletico Madryt zostanie rozegrane w sobotę (21 grudnia) o godz. 21. Transmisja w Eleven Sports 1, dostępnym na platformie Pilot WP. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.
x