Niedzielny mecz Realu Madryt z Sevillą był ostatnim w karierze Jesusa Navasa. Na uwadze mieli to kibice "Królewskich", którzy przyjęli go na Santiago Bernabeu jak "swojego".
Podczas rozgrzewki, gdy spiker ogłosił jego nazwisko, trybuny wykrzyczały jego imię i nazwisko. Podobnie było, gdy oba zespoły utworzyły szpaler honorowy, przez który przeszedł główny bohater, nie kryjąc przy tym łez. Emocji nie zabrakło także w "mixed zone".
Sami piłkarze Realu Madryt przygotowali również prezent dla Jesusa Navasa. Luka Modrić wręczył mu koszulkę z podpisami zawodników "Królewskich".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wszyscy łapali się za głowy. Co on zrobił?!
- Dzisiaj był spektakl, nigdy w życiu nie widziałem czegoś podobnego na boisku rywala. To było szaleństwo. W ostatnich minutach nic nie widziałem. Patrzyłem w ziemię, przypominając sobie wszystkie chwile, które przeżyłem , radości, jakie dałem mojej Sevilli i mojej reprezentacji - powiedział, cytowany przez portal "Marca".
Hiszpański weteran rozpoczął mecz na ławce rezerwowych. Na boisko wszedł w 65. minucie, zastępując Stanisa Idumbo.
Ostatecznie Sevilla przegrała 2:4 z Realem Madryt na Santiago Bernabeu. Mimo wszystko, Jesus Navas zapewne na długo zapamięta niedzielne wydarzenia. W końcu po ponad dwudziestu latach kariery odwiesił buty na kołku.
Jesus Navas łącznie rozegrał dla Sevilli aż 704 spotkania. Strzelił w nich 39 goli i zanotował 119 asyst. Kibice również będą go pamiętać z występów w Manchesterze City, dla którego zagrał 183 mecze.