Przede wszystkim rozpocząć należy od uszeregowania informacji. Raimund Jeschonnek naprawdę istnieje i jest polskim biznesmenem, który swoje interesy prowadzi w Niemczech, w których zresztą mieszka. Wyjechał z Polski 32 lata temu, w wieku lat 11. Tam, dorobiwszy się odpowiednich pieniędzy może oddać się swojej wielkiej pasji, jaką jest sport, który uprawiał w młodości. Teraz Pan Jeschonnek pomaga kilku niemieckim klubom: - Byłem w Niemczech u Raimunda. Poznałem jego znajomych, zabrał mnie również na piłkarski mecz drużyny, którą sponsoruje. Była to drużyna pierwszej Bundesligi kobiet. A z tego co wiem, łoży również hokej na trawie, na dwa kluby futbolu amerykańskiego... Oczywiście, wszędzie są to kwoty, powiedzmy - średniej wielkości, ale w gdy je zsumujemy to okazuje się, że to całkiem spore pieniądze. Ten człowiek naprawdę pomaga sportowcom - opowiada Marek Pieniążek, rzecznik prasowy i zarazem dyrektor ds. marketingu w Polonii Bytom.
W ostatnim czasie pan Jeschonnek przyjechał do Polski i wpadł na pomysł udania się na mecz, po kilkudziesięciu latach, swojej ukochanej Polonii. Było to spotkanie niebiesko-czerwonych z Lechem Poznań, zakończone remisem 1:1. Po ostatnim gwizdku sedziego biznesmen udał się do budynku klubowego Polonii i postanowił porozmawiać z kimś o możliwościach pomocy bytomskiemu klubowi. Klub, znany z, delikatnie mówiąc, niezbyt powalających możliwości finansowych, bardzo pozytywnie zareagował na inicjatywę pana Raimunda: - Powiedział wprost, że na razie nie może pomagać nam tak, jakby tego chciał. Zatem w tej chwili ta współpraca opiera się na "fizycznym wspomaganiu" klubu: - My, w przypadku jakiejś potrzeby, mamy mu dać znać, a jeśli on jest w stanie ją zaspokoić. Raimund realizuje je - robi co w jego mocy i w przeciągu paru dni nam pomaga. To bardzo fajne dla klubu. Nie musimy wydawać pieniędzy - po prostu dostajemy rzeczy od niego i od jego firmy Abtec-GmbH. Jest to taka pomoc w miarę możliwości. Mogę zgodzić się z takim postawieniem sprawy, że my w jakiś sposób traktujemy go jak takiego dobrego wujka Polonii - uśmiecha się Marek Pieniażek.
Najważniejszym aspektem tej współpracy ma jednak być pomoc polskiego biznesmena w budowie stadionu, która obecnie jest dużym problemem Polonii. Istnieje prawdopodobieństwo, na które klub ma wielką nadzieję, że pan Jeschonnek oraz podobni mu biznesmeni wyłożą pieniądze na budowę trybun. Bowiem właśnie brak finansów jest największym problemem niebiesko-czerwonych. W tym właśnie celu Marek Pieniążek, udał się do Berlina. Dyrektor ds. markietingowych zaprezentował ofertę inwestycyjną miasta wobec Polonii panu Raimundowi: - On z kolei ma ją przedstawić i nad nią dyskutować... z ludźmi biznesu, który mogą być zainteresowani tego typu pomysłem. Są to ludzie, którzy chcą gdzieś ulokować swoje pieniądze, zainwestować. Raimund ma zapalić ich do pomysłu - tłumaczy rzecznik prasowy Polonii. - Ma rozmawiać również z bankiem, bowiem bez niego realizacji tego pomysłu nie będzie .
Głównym założeniem idei, w której zagraniczni, bądź polscy inwestorzy, mieszkający za granicą, jest to, że biznesmeni, którzy wsparliby Polonię finansowo w budowie stadionu, staliby się jego właścicielami: - To naturalne i tak jest na całym świecie. My nie spodziewamy się tego, że ktoś wybuduje nam obiekt za kilkadziesiąt milionów złotych i po prostu go sprezentuje. Tak jest z Allianz Arena, która zresztą temu zawdzięcza swoją nazwę. Gdybym ja, jako Marek Pieniążek, wyłożyłbym pieniądze, dajmy na to 100 milionów, na budowę obiektu, to spodziewam się, że będę miał do niego jakieś prawa - w tym przypadku własności - tłumaczy dyrektor ds. marketingowych.
Polonia traktuje swojego sponsora bardzo poważnie, mimo że na razie jest on dla klubu, wspomnianym "dobrym wujkiem", który jeszcze niczego nie obiecał: - Tak, traktujemy go bardzo na serio. On pokazał i bez ustanku pokazuje swoim zachowaniem, że można na niego liczyć. Zobaczymy jak wyjdą rozmowy z bankiem i inwestorami. Jeśli coś się "urodzi" to my ze swojej strony pomożemy rozwiązać różne zawiłości prawne, typowe dla polskiego biznesu oraz nawiążemy odpowiednie kontakty - zapewnia Marek Pieniążek.
Pozostają więc dwie najważniejsze kwestie: o jakich kwotach myślimy rozmawiając o Raimundzie Jeschonnku wspomagającym Polonię oraz o jakich terminach w ogóle możemy dyskutować. Jednak jak powszechnie wiadomo, zawsze są to kwestie dosyć delikatne, w których o jakąkolwiek dokładność jest bardzo trudno: - Jeśli on czy oni będą chcieli zapłacić za cały stadion to super! Ale jeśli zapłacą za jedną trybunę czy też jedno biurko to też będzie ekstra - żartuje Marek Pieniążek.
Po chwili jednak poważnieje i kontynuuje: - My tak naprawdę w tej chwili nie mamy pieniędzy na nic. Miasto ograniczyło pieniądze na budowę stadionu do półtora miliona. Za to jesteśmy w stanie przygotować na obiekcie strukturę, która pozwoli wpuszczać kibiców na obiekt zgodnie z wymogami i ustawą... Żeby to zobrazować to można powiedzieć, że to wygląda tak, jakbyśmy do ramy roweru montowali drzwi od mercedesa. Nie będę jednak ukrywał, że bardzo byśmy chcieli, żeby oni pokryli koszty w całości. Co do terminów - ciężko się jakiegoś konkretnego terminu spodziewać, więc my cierpliwie czekamy. Jak się coś uda to będzie bardzo, bardzo fajnie.
W historii tej, w której główne role odgrywa pan Raimund Jeschonnek oraz Polonia Bytom jednak tak naprawdę nie chodzi ani o biznesmena, ani o klub: - Chodzi o kibiców, żeby im udostępnić jak najlepsze warunki do oglądania widowiska, jakim jest mecz piłkarski. Bardzo fajnie całą sytuację skwitował Jurek Szatałow, który powiedział, że jego drużynie wystarczy dobry, równy i prosty plac z dwiema bramkami. Oni będą mogli tam grać i zrobią dobre wyniki. Im to wystarczy. Ale chodzi o coś więcej, żeby ktoś zobaczył, że ta Polonia z kimś wygrywa. A to przecież już nie od niego zależy. Sport traci sens, gdy nie ma komu i jak go podziwiać, gdy ktoś po prostu nie może przyjść na mecz - rozwija swoją wypowiedź Marek Pieniążek.
Bardzo dziwną sytuację wobec problemów Polonii zajmuje miasto. Klub jest bowiem sportową wizytówką Bytomia, a magistrat sprawia wrażenie jakby mu kompletnie nie zależało na promocji gminy... Również fakt, że Urząd Miejski nie walczy o miejsca, w które mieszkańcy mogą przyjść i spędzić czas: - To tak naprawdę kwestia miasta. Ono powinno starać się o zapewnienie swoim mieszkańcom obiektów, na które mogliby się oni pójść całymi rodzinami i zrelaksować się oglądając dobre widowisko. Zgadzam się, że z poglądem, że Polonia jest zaniedbywaną wizytówką miasta.
Jak decyzja bytomskiego magistratu jest odbierana w klubie? - Traktujemy te działania z dużym zrozumieniem. To ich stadion, są właścicielami, więc pozostaje nam tylko, w zaciszu swoich gabinetów, trochę się podenerwować...
Na szczęście sprawę w swoje ręce wzięli kibice, którzy tak naprawdę są "ojcami" sukcesu, który nazywa się Raimund Jeschonnek. Bowiem to właśnie dzięki ich akcji, nagłośnionej inicjatywie zbiórki na stadion - ten człowiek znalazł się w odpowiednim miejscu i o odpowiednim czasie: - Tak, Raimund jest zamieszany w sprawy stadionu dzięki kibicom. Ale właśnie to miała na celu taka akcja; narobić szumu, zyskać rozgłos i znaleźć takich Raimundów Jeschonnków. Może jest ich tam ukrytych w Niemczech jeszcze kilku - uśmiecha się szeroko Marek Pieniążek.
Pan Raimund Jeshonnek długo nie zwlekał i gdy tylko dowiedział się o akcji, w której kibice zbierają pieniądze na stadion, wpłacił na konto okrągłą sumę tysiąca złotych. Wszyscy sympatycy piłki nożnej w Bytomiu, a także na całym Śląsku liczą na to, że Jeschonnek, który już udowodnił, że gest posiada... ma także spore możliwości.