Lech Poznań w sobotni wieczór zwyciężył z Koroną Kielce 2:0 i przełamał się po dwóch wyjazdowych porażkach z rzędu. Wynik nie oddaje w zupełności tego, jak wyglądała gra po obu stronach. Goście wielokrotnie odwiedzali pole karne "Kolejorza" i mieli kilka dogodnych okazji do zdobycia przynajmniej jednego gola.
- Gratuluję Lechowi wygranej. Mogli osiągnąć to zwycięstwo z jeszcze większą trudnością. Postawiliśmy się Lechowi bardzo mocno i robiliśmy wszystko, by zdobyć tu punkty, ale nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji - takimi słowami rozpoczął pomeczową konferencję Jacek Zieliński.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Aż miło popatrzeć. Takie gole nie padają często!
Po chwili wyraźnym tonem podkreślił swoje niezadowolenie z pracy sędziów VAR, którzy w żaden sposób nie pomagali w tym spotkaniu Karolowi Arysowi, arbitrowi głównemu.
Największe pretensje Zieliński miał do sytuacji z 34. minuty, gdy Bartosz Mrozek próbował wypiąstkować piłkę daleko od swojej bramki. Golkiper Lecha z impetem wpadł w walczącego o pozycję Marcela Pięczka. Sędzia uznał, że to zawodnik Korony faulował bramkarza i przekazał piłkę graczom "Kolejorza". VAR nie interweniował, a o rzucie karnym goście mogli szybko zapomnieć.
Zderzenie obu piłkarzy okazało się mieć poważniejsze konsekwencje. Marcel Pięczek jeszcze przed przerwą musiał opuścić boisko, a następnie udał się do szpitala z podejrzeniem złamanych żeber.
- Jeśli to prawda, że VAR nie zareagował, to jest to kompromitacja sędziów w wozie. Mogą mnie ukarać, nie będę się tym przejmował. Czasem trzeba pieprznąć w stół i powiedzieć – ludzie na wozie VAR się kompromitują. Marcel Pięczek jedzie do szpitala i ma złamane żebra, a tu wszyscy udają, że nic się nie wydarzyło - nie gryzł się w język trener Zieliński.
- Jesteśmy klubem słabszym, mniej medialnym, ale takich rzeczy się nie robi. Gdyby był karny i gdybyśmy go wykorzystali, to Lech miałby jeszcze trudniej, by zwyciężyć w tym spotkaniu.
Szkoleniowiec został także zapytany o skład Lecha Poznań na sobotnie spotkanie. Niels Frederiksen zaskoczył obecnością dwójki młodzieżowców. Chodzi o Kornela Lismana oraz Wojciecha Mońkę. Zmiany były spowodowane poważniejszymi problemami kadrowymi poznaniaków.
- Nie byłem zaskoczony składem Lecha, bo sam jako trener bywałem w trudnych sytuacjach kadrowych. Ja znam tych młodych piłkarzy, bo graliśmy przeciwko nim w Pucharze Polski. Takie zamieszanie w drużynie Lecha mogło nam pomóc, ale przy straconych golach nie zachowaliśmy się tak jak trzeba. Oczywiście widzę też plusy. Po przerwie był moment, kiedy stworzyliśmy sobie kilka dobrych okazji - skomentował trener.