To był niesamowity spektakl na stadionie przy ul. Kałuży. Walczący o utrzymanie w PKO Ekstraklasie Śląsk Wrocław wygrał na wyjeździe z Cracovią 4:2 i zrobił to w pełni zasłużenie.
Tego popołudnia w Krakowie działy się rzeczy niezwykłe. Śląsk wyszedł na prowadzenie po atomowym strzale Mateusza Żukowskiego. Pod koniec pierwszej połowy do własnej siatki trafił Aleks Petkow, natomiast po przerwie po raz kolejny do głosu doszli wrocławianie.
Jehor Macenko wykorzystał błąd Sebastiana Madejskiego, a następnie kapitalny strzał oddał Jose Pozo. "Pasom" udało się złapać kontrakt po bramce Benjamina Kallmana, natomiast ostatnie słowo należało do gości.
Był doliczony czas gry. Madejski fatalnie wykonał rzut wolny i Śląsk ruszył z kontrą. Rezerwowy Burak Ince mógł biec w kierunku bramki, ale... wybrał coś niekonwencjonalnego. Dostrzegł, że Madejski jest ustawiony bardzo wysoko i pokusił się o strzał z własnej połowy.
Piłka trafiła w poprzeczkę i odbiła się niemal na linii bramkowej. Sędzia asystent nie miał prawa dostrzec czy był gol, jednak powtórki telewizyjne pokazały, że futbolówka była całym obwodem za linią i po interwencji VAR gol został uznany.
Spektakularnie zrobił to Burak Ince.
Zobacz bramkę Buraka Ince:
ZOBACZ WIDEO: Festiwal strzelecki w Ameryce Południowej. Dwa gole to arcydzieła!