Przyszłość Kamila Glika od kilku miesięcy jest jednym z głównych tematów nie tylko śląskich mediów. Zainteresowanie piłkarzem wyraziły polskie kluby z Lechem Poznań na czele, a także zespoły zagraniczne. Piast rozważa sprzedaż tego zawodnika, ale po odejściu innego stopera, Mateusza Kowalskiego sytuacja nieco się skomplikowała. 23-latek musiał wrócić do Krakowa i nie wiadomo, czy będzie mu dane ponownie zagrać dla niebiesko-czerwonych. - Wszyscy wiemy, jak wygląda sytuacja. Nie wiadomo, czy Mateusz będzie jeszcze u nas grał. Wrócił do Wisły na okres jednego miesiąca. Po tym czasie otrzymamy informację, co dalej. Liczę, że jeszcze go u nas zobaczymy. Mateusz sprawdził się w Gliwicach, co dostrzegło także kierownictwo Wisły i stąd nasz problem - wyjaśnił prezes Piastunek, Jacek Krzyżanowski.
Piast już rozpoczął poszukiwania defensora, który zajmie miejsce Kowalskiego. Klub prowadzi rozmowy z pozostającym na wolnym transferze Pavolem Stano. Niewykluczone jednak, że zmian będzie więcej, bo odejście Glika mimo wszystko cały czas jest możliwe. W grę wchodzi jednak zagraniczny zespół, bo w Polsce nikt nie wyłoży na stół 4 mln złotych. - Kamil wyrasta na mocnego, uznanego w lidze zawodnika. Myślę, że chce grać w klubie lepszym niż polski. Jeśli zyskalibyśmy za niego taką kwotę, to mielibyśmy bardzo przyzwoite pieniądze na wzmocnienia - zauważył sternik gliwiczan.
Sam Glik nie tak dawno wyraził chęć zmiany otoczenia. Stanowisko obrońcy jest znane działaczom i sztabowi szkoleniowemu drużyny. - Rozmawialiśmy na ten temat. Wiem z doświadczenia, że zatrzymywanie piłkarza, który chce odejść, nie jest rozsądnym ruchem. Kamil ma ambicje i ja go rozumiem. Jeśli jednak będzie trzeba, to Glik będzie u nas nadal grał - wyjaśnił Krzyżanowski. Prezes zdradził, że klub rozważa opcję, która może zadowolić wszystkich. - Ewentualna sprzedaż Kamila, nie musi od razu równać się z jego odejściem. Możemy go sprzedać z opcją wypożyczenia do nas do końca sezonu - stwierdził.