Maciej Kmita: Tak łatwo o wybiórczość

Wielkie emocje wśród "wojowników o neutralność po obu stronach Błoń" wywołały życzenia prezydenta Krakowa, prof. Jacka Majchrowskiego skierowane w stronę kibiców w czasie tradycyjnego Treningu Noworocznego.

W tym artykule dowiesz się o:

Prezydent - jak nakazuje tradycja - otworzył Trening krótkim przemówieniem i pierwszym w Nowym Roku kopnięciem piłki. Jednak tym razem w czasie przemowy prof. Majchrowskiego dał o sobie znać czujny słuch niektórych dziennikarzy. Otóż kilku redaktorom świętującym na Cracovii nadejście 2010 roku bardzo nie spodobała się tak brzmiąca puenta zaserwowana przez włodarza miasta: - Wszystkiego dobrego, nigdy nie zejdźmy na psy. Prezydent sparafrazował w tym miejscu oczywiście słowa hymnu Pasów autorstwa znanego krakowskiego barda, Macieja Maleńczuka, którego ostatnia strofa kończy się tak: "Pamiętam, że jestem z Krakowa, pamiętam i mam to we krwi. Pamiętam te święte słowa: nigdy nie zejdę na psy".

Pierwszy gromy w stronę urzędującego Prezydenta Krakowa cisnął szef sportu portalu Interia.pl, Pan Michał Białoński, który relację z Treningu Noworocznego rozpoczął od nazwania wyżej przytoczonych życzeń "faux pas", które być może wynikało z przyjścia na Trening prosto z sylwestrowego balu, przytaczając jednocześnie komuś niezorientowanemu w krakowskich realiach symbolikę, iż "psy to kibice Wisły", a kibice Cracovii "to żydzi". Redaktor Białoński w swoim wywodzie nie pozostał jednak do końca dokładny, ponieważ sympatycy Pasów dla fanów Białej Gwiazdy i innych drużyn z nimi zaprzyjaźnionych to "żydy", co nabiera w moich oczach odrobinę innego kształtu. Warto także przypomnieć skąd te, a nie inne "przezwiska". Określenie "psy" odnosi się do milicyjnej przeszłości klubu z ul. Reymonta, którą datuje się na lata 1949-1990. Z kolei Cracovia miano "żydy" "zyskała" dzięki temu, że od początku istnienia była klubem tolerancyjnym, w którym występować mogli ludzie różnych narodowości.

Zastanawia mnie tylko czy w piątek przy ul. Wielickiej Pan Białoński również nie zjawił się bezpośrednio z balu. Moje obawy budzi fakt, iż wspominając o nowym napastniku Cracovii, 23-letnim Krzysztofie Kaliciaku z GKS-u Katowice, Pan Białoński nazywa go Grzegorzem Kaliciakiem, który przed wielu lat był ulubieńcem kibiców krakowskiej Wisły, dziś jest zamieszany w aferę korupcyjną, a szerszej opinii publicznej dał się poznać jako wymachujący atrapą broni na jednej z głównych ulic wokół Rynku w Krakowie...

Drugą osobą, która postanowiła nie zostawić suchej nitki na prezydencie Majchrowskim jest redaktor działu miejskiego w krakowskim oddziale Gazety Wyborczej, Bartosz Piłat. Ów redaktor być może na samym Treningu Noworocznym się nie pojawił lub też był niewyspany, gdyż na samym początku swojego karcącego zachowanie prezydenta komentarza stwierdził, że Jacek Majchrowski użył sformułowania o nie zejściu na psy w czasie składania życzeń... piłkarzom. W moim odczuciu, Jacek Majchrowski jako profesor nauk prawnych, członek Trybunału Stanu, a przede wszystkim Prezydent Stołecznego Królewskiego Miasta Kraków wie o tym, by stać twarzą skierowaną w stronę adresata swoich słów. I tak w piątek o godzinie 12:00 prof. Majchrowski stał frontem do trzytysięcznego tłumu kibiców, a w stronę piłkarzy zwrócony był plecami...

Ten sam redaktor Piłat radzi Majchrowskiemu, by swoim rzekomym kibicowskim przekonaniom dawał wyraz w domowym zaciszu. Czy tak samo pan Piłat karciłby Prezydenta Miasta, gdyby ten otwierając odrestaurowany stadion, na którym mecze rozgrywa Wisła Kraków zwrócił się do kibiców słowami "jak długo na Wawelu Zygmunta bije dzwon"? Nawołujący do neutralności redaktor Piłat dał się już wcześniej poznać jako dziennikarz niekonsekwentny. Przed kilkoma miesiącami przekonywał, by pieniądze (niespełna 150 milionów złotych) przeznaczone na gruntowny remont stadionu Cracovii, która jest klubem miejskim, i w której nadal 51 procent akcji posiada SKM Kraków, przekazać na remont jednej z krakowskich ulic. Taka postawa nie przeszkodziła jednak redaktorowi Piłatowi po pewnym czasie głosić, by na budowę Stadionu Miejskiego im. Henryka Reymana, gdzie swoje mecze rozgrywa Wisła, której właścicielem w 100 procentach jest firma Bogusława Cupiała, przeznaczyć dodatkowe kilkadziesiąt milionów złotych, co spowoduje, że obiekt przy ul. Reymonta 22 stanie się niemal czterokrotnie droższą inwestycją od remontu stadionu przy ul. Kałuży 1.

Jednocześnie redaktor Piłat podkreślił, że słowa wypowiedziane przez prof. Majchrowskiego zeszły się z momentem podpalenia na płocie kilku szalików Wisły. Zachowanie kilku ludzi było bezsprzecznie nieodpowiednie i godne potępienia, ale redakcja Gazety Wyborczej w relacji z ostatnich derbów Krakowa nie zająknęła się ani słowem o tym, że w czasie trwania meczu "kibice" Wisły spalili kilkadziesiąt szalików i flagę Cracovii... Zastanawiająca wybiórczość stosowana przez redaktorów Gazety. Na szczyt finezji redaktor Piłat zdobył się jednak brawurowo łącząc słowa prezydenta ze śmiercią młodego człowieka, która miała miejsce kilka dni wcześniej, sugerując, że być może jej powodem były porachunki kibicowskie...

Wreszcie najbardziej zżółkłym jadem opluła tradycję Treningu Noworocznego i prezydenta redakcja nieoficjalnego, ale poczytnego serwisu klubu z ul. Reymonta - wislakrakow.com. W leadzie znalazło się mało wyszukane stwierdzenie o tym, że "Prezydent ujawnił swe preferencje". Następnie niedokładnie przytoczono słowa prof. Majchrowskiego tak, by lepiej komponowały się z przeznaczeniem tekstu.

Redakcja portalu tradycję Cracovii sięgającą lat 20. XX wieku nazywa "szopką noworoczną", a Prezydenta "parchem". Dziwi duże zainteresowanie osób pracujących dla dobra Wisły tym, co dzieje się na Cracovii w pierwszym dniu stycznia. Dziwi też nazywanie 86-letniej tradycji, nie mającej swojego odpowiednika na całym świecie, "szopką", co ma jednoznacznie wydźwięk pejoratywny, ale wydaje się westchnieniem zazdrości. Tradycji, która przerwana została tylko dwukrotnie - w czasie okupacji podczas II Wojny Światowej oraz w tzw. "czasach stalinowskich", kiedy tuż po zakończeniu II Wojny Światowej jakikolwiek przejaw przedwojennej tradycji nie był - mówiąc dyplomatycznie - mile widziany. W tym samym czasie Wisła - występująca pod skrzydłami Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, a konkretnie resortu milicji i nazywająca się Zrzeszeniem Sportowym Gwardia Kraków - w 1950 roku sięgała po swoje 4. mistrzostwo Polski...

Wszystkim komentatorom i "wojownikom o neutralność" z okazji Nowego Roku 2010 życzę trzeźwej oceny sytuacji, unikania nadinterpretacji i balansu przy wygłaszaniu komentarzy.

Komentarze (0)