Wojnę z władzami Lazio, a konkretnie z prezesem-tyranem tego klubu zapoczątkował Massimo Mutarelli. Ten włoski pomocnik latem 2008 roku bez powodu został odsunięty od kadry Biancocelesti i nie miał najmniejszych szans na regularne występy w tym zespole. Mógłby stawać na głowie, ale szkoleniowiec drużyny i tak nie mógłby skorzystać z jego usług, bo nie życzył sobie tego prezydent klubu, Claudio Lotito. Piłkarz nie czekał z założonymi rękami na rozwój sytuacji. Szybko udał się do odpowiednich organów ligi, by uwolnić się od Lazio. Po długiej walce zawodnik wygrał proces sądowy. Jego umowa została rozwiązana i Mutarelli po sześciu miesiącach przymusowego odpoczynku ponownie mógł wybiec na boisko w oficjalnym meczu. Trafił do FC Bolonii, która pomogła mu zapomnieć o wcześniejszym koszmarze.
2009 rok pokazał, że sternik Lazio na błędach się nie uczy, bo powtórzyła się sytuacja sprzed kilku miesięcy. Tym razem prezes Lotito zastraszał, wręcz terroryzował trzech innych zawodników. Jego ofiarami padli: Goran Pandev, Cristian Ledesma i Lorenzo De Silvestri. Wszyscy trzej wyrazili chęć zmiany otoczenia, a co za tym idzie, nie byli zainteresowani przedłużeniem umowy z Lazio. Prezydentowi rzymian takie stanowisko się nie spodobało. Lotito i owszem był gotowy spełnić życzenia zawodników, ale pod warunkiem, że jakiś klub zapłaci za nich bardzo duże pieniądze. I tak za Macedończyka zażyczył sobie ponad 20 mln euro. Kolejno odrzucał opiewające na 15 mln oferty Zenitu Sankt Petersburg i Vfb Stuttgart. Podobnie było w przypadku Ledesmy, za którego chciał zgarnąć nie mniej niż 15 mln. Tylko De Silvestri mógł w sierpniu odetchnąć z ulgą, bo Lazio zaakceptowało propozycję Fiorentiny.
Jak potoczyły się losy Ledesmy i Pandeva? Lotito szedł w zaparte. Był przekonany, że prędzej czy później piłkarze zmiękną i przystaną na jego warunki. Obaj mieli złożyć podpisy pod nowymi umowami z Lazio, oczywiście na zasadach zaproponowanych przez klub. Prezes słowne groźby szybko zamienił w czyny. Argentyńczyk i Macedończyk zostali odsunięci od kadry Biancocelesti. Nie uczestniczyli nawet we wszystkich zajęciach treningowych. O występach w meczach ligowych w ogóle mogli zapomnieć. Zawodnicy nie kryli, że taka sytuacja absolutnie im nie odpowiada, ale nie mieli zamiaru ustąpić Lotito. Jako pierwszy "dość" powiedział Pandev. We wrześniu wystosował do władz ligi wniosek o wcześniejsze rozwiązanie kontraktu. 23 grudnia zapadł wyrok w tej sprawie. Niespodzianki nie było. Sąd przyznał rację zawodnikowi i reprezentant Macedonii uwolnił się od prezesa potwora. - Skończył się ten koszmar - powiedział uradowany piłkarz chwilę po ogłoszeniu wyroku. Teraz zaczyna "nowe życie" w Interze Mediolan.
Na polubowne rozwiązanie sprawy z Lazio bardzo długo liczył Ledesma. Argentyńczyk próbował rozmawiać z przedstawicielami klubu. Chciał niewiele: przywrócenia do składu. Wydawało się, że dojdzie do kompromisu, ale stało się zupełnie inaczej. Na decydującym spotkaniu Claudio Lotito zażądał nie tylko, by zawodnik podpisał nową umowę, ale i publicznie przeprosił za to, iż ośmielił się przeciwstawić jego woli. Tego było już za wiele. Upokorzony Ledesma postanowił wziąć przykład z Pandeva i pod koniec listopada wystąpił z prośbą o rozwiązanie kontraktu. Pierwsze posiedzenie sądu zaplanowano na połowę stycznia. We Włoszech nikt nie ma wątpliwości, że i tym razem nietęgie miny po ogłoszeniu wyroku będą mieli działacze Lazio. Na rozwój sytuacji czeka Juventus Turyn, który jest poważnie zainteresowany zawodnikiem.