Iwan Żelizko występuje na bardzo niewdzięcznej pozycji na boisku. Rzadko kiedy defensywny pomocnik rzuca się w oczy w trakcie meczów. Musi zrobić coś naprawdę spektakularnego, by trafić na pierwsze strony gazet.
Jednak w sobotnim meczu z Pogonią Szczecin Żelizko to zrobił. Oddał cudowny strzał z 30 metrów i zdobył - prawdopodobnie - najładniejszą bramkę 33. kolejki PKO Ekstraklasy.
- Czy to mój najładniejszy gol w karierze? Trudno powiedzieć. W poprzednim sezonie strzeliłem równie ładnego z GKS-em Tychy - powiedział nam Żelizko po końcowym gwizdku.
Gol padł po sprytnie rozegranym rzucie rożnym, choć - jak się okazuje - to była spontaniczna decyzja.
- Nie planowaliśmy tego w taki sposób. Miałem jeszcze podać, ale wszyscy byli dobrze kryci, więc zdecydowałem się na strzał. To była spontaniczna decyzja. Wyszło kapitalnie - przyznał Żelizko.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to był gol! Można oglądać i oglądać
W Polsce bardzo często po jednym czy drugim tak kapitalnym golu do danego zawodnika przykleja się łatka, że "potrafi uderzyć z dystansu". Z Żelizką jest inaczej - on naprawdę potrafi uderzyć. Jego problem polegał jednak na tym, że robił to głównie na treningach. Nie był w stanie przełożyć tego na mecze (z nielicznymi wyjątkami).
- Coś jest w tej prawej nodze - uśmiechnął się Żelizko. - Cieszę się, że dziś się udało, ale wiem, że muszę spędzić jeszcze trochę czasu na treningach, by było jeszcze lepiej - powiedział Ukrainiec.
Co ciekawe, to jego trzeci gol w trzecim kolejnym meczu. Trafił z rzutu karnego przeciwko Cracovii, tydzień temu zdobył bramkę z Koroną Kielce, a teraz odpalił rakietę w Szczecinie.
- Na to wpływają różne okoliczności. Moim głównym celem jest pomaganie drużynie, a bramki są jedynie dodatkiem - tłumaczy.
- Popełniliśmy dziecinne błędy w obronie, ale po raz kolejny udało nam się to przezwyciężyć. Zabieramy do Gdańska przynajmniej ten punkt - podsumował mecz pomocnik Lechii.
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty