Mikael Ishak po zdobyciu mistrzostwa Polski: Jestem głodny kolejnych sukcesów

WP SportoweFakty / Michał Jankowski
WP SportoweFakty / Michał Jankowski

Lech Poznań zdobył dziewiąte w historii klubu mistrzostwo Polski. Jednym z głównych autorów tego sukcesu "Kolejorza" był jego kapitan i najlepszy strzelec, Mikael Ishak. Szwed podczas dnia dla mediów zaznaczył, że jest głodny kolejnych sukcesów.

Rozmowa z Mikaelem Ishakiem została przeprowadzona z udziałem kilku dziennikarzy mediów sportowych podczas otwartego dnia medialnego. Część zadanych pytań należy do nich.

***

Mikael, to Twoje drugie mistrzostwo Polski z Lechem Poznań, masz za sobą najlepszy sezon tutaj - zdobyłeś 21 bramek, dołożyłeś 5 asyst, jesteś najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii "Kolejorza" i jednym z najskuteczniejszych zawodników w ogóle. Czujesz się już legendą tego klubu?

Mikael Ishak, napastnik i kapitan Lecha Poznań: Nie myślę o tym w ten sposób. Moim zdaniem ważne jest, żeby nie osiadać na laurach. Jasne, zdaję sobie sprawę, że na ulicach Poznania mówią o mnie jak o legendzie i jestem z tego powodu szczęśliwy. Osobiście jednak po prostu o tym nie myślę, tak samo o rekordach. Chcę po prostu pomagać drużynie i zdobyć tyle tytułów, ile się da. Chcę grać z Lechem w europejskich pucharach. A kiedy już zakończę karierę, usiądę i będę cieszył się tym, co udało się osiągnąć. Teraz jednak jestem zbyt głodny kolejnych sukcesów, żeby tak o tym myśleć.

Skoro mowa o głodzie sukcesów, to w przyszłym sezonie czas na Ligę Mistrzów?

Będziemy do tego dążyć. Musimy być jednak pokorni, musimy być realistami. Żeby grać w Europie, będziemy potrzebować dobrych transferów i naszej ciężkiej pracy.­

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to był gol! Można oglądać i oglądać

Będziecie rozstawieni w 2. rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów. Ścieżka do pucharów wydaje się być niezła - czy to do Champions League, czy to do Ligi Europy. Dwa sezony temu w Lidze Konferencji osiągnęliście ćwierćfinał - celujecie teraz w coś więcej?

W Lechu zawsze celuje się najwyżej, jak to możliwe. Razem z Legią i Jagiellonią zbudowaliśmy dobry ranking dla Polski przez grę w Europie i to jest budujące przed kolejnym sezonem, patrząc na ścieżkę eliminacyjną. Chcemy zagrać w Lidze Mistrzów, a jeśli się to nie uda to w Lidze Europy lub Lidze Konferencji. Jedno jest pewne - celem jest przywrócenie europejskich pucharów do Poznania.

Ali Gholizadeh powiedział dziennikarzom, że nie było momentu, w którym przestaliście wierzyć w mistrzostwo. Ale czy mecz z Legią w Warszawie był w twoim odczuciu kluczowy w podbiciu tej wiary jeszcze bardziej?

Zacznijmy od tego, że to był bardzo dziwny sezon. Na początku graliśmy naprawdę bardzo dobrze. Potem zaczęliśmy tracić punkty, do tego doszły kontuzje. Wiele osób nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wielu chłopaków grało z bólem, czy na wpół kontuzjowani. Niektórzy trenowali z urazami i bardzo chcieli pomóc drużynie w osiągnięciu celu, każdy dał z siebie 100%. Na osiem meczów do końca mieliśmy pięć punktów straty, więc, odpowiadając na twoje pytanie, wyjazdowe spotkanie z Legią było momentem, w którym powiedziałem sobie "okej, teraz już nas nic nie zatrzyma".

To był pierwszy sezon Nielsa Frederiksena w roli trenera Lecha i od razu zakończył się zdobyciem tytułu mistrzowskiego. Co w zasadzie zmienił on i Sindre Tjelmeland, bo o nim także mówi się niezwykle dużo dobrego?

Wszystko się zmieniło. Od stóp do głów. Niels Frederiksen to bardzo doświadczony trener, który potrafi jasno przedstawić swoją wizję. Doskonale wie, co powiedzieć i kiedy powiedzieć, jest naturalnym dowódcą. Dopięciem na ostatni guzik było przyjście tutaj Sindre, obaj świetnie pasują do siebie. Od pierwszego dnia nałożyli bardzo duży nacisk na poprawę intensywności gry, nie zważając na to czy ktoś jest młody, czy nie. A przecież musieliśmy szczególnie pod koniec sezonu grać młodzieżą z powodu kontuzji najlepszych zawodników. Niels i Sindre wykonali nieprawdopodobną pracę, a jej efektem jest złoty medal.

Wspomniałeś o grze młodzieżą. Któryś z tych chłopaków zaimponował ci najbardziej?

Nie mogę wyróżnić tylko jednego. Chciałbym wyróżnić wszystkich. Każdy z nich wkomponował się świetnie w ten zespół i wykonał kawał dobrej roboty. Wystarczy spojrzeć na to, kogo musieli zastępować - w krótkim czasie wypadli nam między innymi Radosław Murawski, Filip Jagiełło, Bartosz Salamon, Alex Douglas… Młodzi musieli wskoczyć za nich do składu w bardzo trudnych meczach. Udźwignęli presję i uważam, że każdy zasłużył na pochwały.

Zdobywałeś tytuł z Lechem w 2022 roku, za kadencji Macieja Skorży. Jak porównałbyś go z Nielsem Frederiksenem?

To dwóch bardzo dobrych trenerów. Trzy lata temu dostałem pytanie o Macieja Skorżę i powiedziałem to samo. Bez niego jak i bez Nielsa, mistrzostwo nie byłoby możliwe. Nie ma przypadków, bo Niels wygrywał mistrzostwo w Broendby, Skorża też święci sukcesy w Japonii. Obaj zasługują na największe uznanie.

A gdyby porównać te dwa sezony czysto sportowo?

Sezon 2021/22 był tym, w którym Lech obchodził stulecie klubu i nie liczyło się nic innego, niż zdobycie mistrzostwa. To był nasz obowiązek, każdy od nas oczekiwał tego tytułu. A w tym sezonie… Chyba mało kto wierzył, że będziemy mistrzem. Zwłaszcza, że sprzedaliśmy Jespera Karlstroema, który moim zdaniem był najlepszą szóstką w Ekstraklasie. Odeszli też Filip Marchwiński i Kristoffer Velde, co było ogromną stratą dla drużyny. Do tego pożegnali się z nami Nika Kwekweskiri czy Barry Douglas. W ich miejsce trafili jakościowi zawodnicy, ale przychodzili między innymi z niższych lig, więc potrzebowali czasu, żeby się zaadaptować. Przyszedł nowy trener, nowy asystent, więc ten sezon był w moim odczuciu dużo trudniejszy niż ten sprzed trzech lat.

Co czułeś podczas ostatnich minut meczu z Piastem Gliwice, będąc już na ławce rezerwowych?

Chciałem tylko, żeby ten mecz już się skończył. Najgorsze było to, że nie mogłem już w żaden sposób pomóc drużynie na boisku. Będąc na murawie nie byłem zdenerwowany. Nerwy czułem przed meczem i potem właśnie kiedy musiałem zejść. Widząc Nielsa w ostatnich minutach, przysiągłem sobie, że nigdy nie zostanę trenerem (śmiech).

Jak zareagowałeś na zmianę?

Prawdę mówiąc, byłem martwy. Przez kilka ostatnich tygodni zmagałem się z urazami mięśniowymi. Zatem po prostu cieszę się, że przetrwałem ten mecz i kilka poprzednich.

Jak porównałbyś fetę mistrzowską z 2022 roku do tegorocznej?

W obu przypadkach było tak samo niesamowicie. Zresztą, wszyscy widzieliście naszych kibiców. Oni, w dobrym tego słowa znaczeniu, nie są normalni. Są szalenie dobrzy. Głośno nas wspierają i pchają do przodu i są ogromną częścią tego sukcesu. To dla nich gramy w piłkę i dla nich chcemy zdobywać trofea, żeby byli szczęśliwi.

Zwłaszcza, że jak sam powiedziałeś, poczułeś to co kibice w ostatnich minutach meczu z Piastem.

Dokładnie. Mój brat staje się coraz większym fanem Lecha i rozumiem, jak to jest, bo wysyła mi po meczach nagrania ze zniszczonymi koszulkami czy krzesłami (śmiech). Przeżywa to czasami bardziej niż ja, zwłaszcza kiedy przegrywamy - wtedy muszę go uspokajać i pocieszać.

Pierwszy raz udało ci się przekroczyć barierę 20 goli w lidze w jednym sezonie w barwach Lecha, do tego dołożyłeś pięć asyst. Jaka jest tajemnica formy Mikaela Ishaka?

Statystyki nie kłamią - kiedy jestem w pełni sił i gram w większości meczów, potrafię zdobywać wiele bramek. Tak było 3 lata temu i tak było też w tym roku. Po prostu muszę być zdrowy. Do tego trzeba oczywiście dołożyć pracę na treningach - jak już mówiłem, sztab naciskał na zwiększenie intensywności, na zwiększenie liczby sprintów, co sprawiło, że czułem możliwość pokonywania większego dystansu na boisku, co przekładało się na pomoc drużynie.

Królem strzelców jednak nie zostałeś. 28 goli strzelił Efthymis Koulouris z Pogoni Szczecin. Jest jakiś element gry, który chciałbyś od niego zapożyczyć?

Szczerze mówiąc… Nie wiem. Nie skupiam się na innych. Koulouris starał się pomagać Pogoni, ja robiłem to samo w Lechu. Oczywiście, zagrał fenomenalny sezon i w 100% zasłużył na to, żeby zostać królem strzelców.

Jesteś w jakiś sposób rozczarowany, że to nie tobie przypadnie korona?

Moim celem numer jeden było mistrzostwo Polski. Jasne, że chciałem zostać królem strzelców, ale to tylko dodatek, więc nie jestem rozczarowany, bo zdobyliśmy tytuł.

To twój piąty rok w Poznaniu. Jak oceniasz życie w Polsce i czy myślałeś o zakończeniu kariery w barwach Lecha?

Jestem za młody, żeby myśleć o zakończeniu kariery. O tym porozmawiamy za kilka lat. Natomiast w Polsce żyje mi się bardzo dobrze, nie bez powodu przedłużyłem kontrakt z Lechem dwukrotnie. Moja rodzina czuje się tu komfortowo, moje dzieci chodzą w Poznaniu do szkoły i przedszkola i kochają to miejsce, więc to jest dla mnie najważniejsze. Ja z kolei czuję się kochany przez kibiców, sportowo też wszystko jest tak, jak należy.

***

Rozmawiał i notował Dominik Stachowiak, dziennikarz WP SportoweFakty.

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści