W sobotnim finale Ligi Mistrzów piłkarze Paris Saint-Germain odarli Inter Mediolan ze złudzeń. Na listę strzelców wpisali się Achraf Hakimi, Desire Doue (dwa gole), Chwicza Kwaracchelia i Senny Mayulu, przyczyniając się do historycznego sukcesu. W stolicy Francji zapanowała prawdziwa euforia po zwycięstwie 5:0.
2,38 mld euro - dokładnie tyle sternicy PSG przeznaczyli na transfery od końcówki 2011 roku, gdy w klubie rozpoczęła się era Katarczyków z Nasserem Al-Khelaifim na czele. Ta kwota przyprawia o zawrót głowy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Istne szaleństwo na ulicach po sukcesie Napoli
Dość powiedzieć, że w tym okresie tylko jeden klub wydał więcej. Przez 14 lat - za kadencji Romana Abramowicza i Todda Boehly'ego - Chelsea nie miała sobie równych, wzmacniając skład za 3,27 mld. Na trzeciej pozycji pod tym względem znajduje się Manchester City (2,34 mld).
Różnica polega na tym, że zarówno Chelsea, jak i Manchester City w tym czasie wygrywały najważniejsze europejskie rozgrywki. Tymczasem prezes Al-Khelaifi z uporem maniaka powtarzał, że Liga Mistrzów jest jego celem i przez lata boleśnie przekonywał się o tym, że pieniądze nie grają.
Obsesja dotycząca Ligi Mistrzów napędzała przedstawicieli grupy Qatar Sports Investments. PSG na potęgę sprowadzało gwiazdy światowego formatu pokroju Zlatana Ibrahimovicia, Davida Beckhama, Gianluigiego Buffona, Sergio Ramosa, Neymara, Kyliana Mbappe czy Lionela Messiego.
To tylko największe nazwiska, sprowadzone na Parc des Princes w ostatnich 14 latach. Poza kwotami odstępnego, klub z Paryża wydał prawdziwą fortunę na wynagrodzenia tych zawodników.
Już pomijając fakt, że Neymar kosztował 222 (do dziś najdroższy piłkarz w historii), a Mbappe 180 mln euro, to Al-Khelaifi potrafił wydać 95 mln nawet na Randala Kolo Muaniego, który kompletnie się nie sprawdził.
Legendarny piłkarz i trener PSG Luis Fernandez w rozmowie z WP SportoweFakty zauważył, że odejście Neymara, Messiego oraz Mbappe pozytywnie wpłynęło na drużynę. Triumfator tegorocznej edycji Ligi Mistrzów gra najbardziej atrakcyjny futbol w Europie.
- Bez Kyliana, bez Messiego, bez Neymara. Czyli największe gwiazdy wcale nie są warunkiem koniecznym, żeby zbudować drużynę, która może odnieść największy sukces w Europie. Warto zwrócić uwagę na co najmniej trzy rzeczy: ekipa jest bardzo młoda, a jednocześnie bardzo dojrzała, co oznacza, że zawodnicy mają ogromny potencjał. Ale też Luis potrafił zaszczepić taką atmosferę w szatni, że wszyscy uwierzyli w sukces. To jest chyba najważniejsza zmiana, która się dokonała. Mniej indywidualności, a więcej gry zespołowej - tłumaczył Fernandez (więcej TUTAJ).
Nasser Al-Khelaifi przed zatrudnieniem Luisa Enrique miał siedmiu trenerów: Antoine'a Koumbouare, Carlo Ancelottiego, Laurenta Blanca, Unaia Emery'ego, Thomasa Tuchela, Mauricio Pochettino i Christophe'a Galtiera. Po seryjnie zdobywanych tytułach w Ligue 1 pozostawał niedosyt. Najbliżej celu był Tuchel, który dotarł do finału Ligi Mistrzów, gdzie jego podopieczni przegrali z Bayernem Monachium.
Kolejni szkoleniowcy nie radzili sobie z chimerycznymi gwiazdami PSG, natomiast zatrudnienie Enrique było strzałem w "dziesiątkę". Hiszpan na pierwszym miejscu postawił zespół, nie jednostki. Zatrudniony w 2023 roku Enrique potrzebował dwóch lat, żeby przełamać paryską lub - jak kto woli - katarską klątwę.
W czym pieniądze szejków są gorsze od pożyczek, kredytów pod Czytaj całość