Roman Abramowicz, po raz pierwszy od czasu sprzedaży Chelsea FC, wypowiedział się na temat swojej przyszłości w futbolu. Jak donosi "Daily Mail", rosyjski miliarder chciałby jeszcze raz odwiedzić stadion, by pożegnać się z klubem, który sprzedał w 2022 r. po nałożeniu sankcji przez rząd brytyjski.
Abramowicz, który sprzedał Chelsea konsorcjum Todd Boehly-Clearlake Capital za 2,5 miliarda funtów, podkreślił, że nie planuje ponownie angażować się w zarządzanie klubem. - Może kiedyś będę mógł przyjść na mecz i mieć właściwe pożegnanie, ale nic więcej - stwierdził Abramowicz.
Miliarder wykluczył również możliwość posiadania innego klubu piłkarskiego. - Nie interesuje mnie żadna rola w klubie piłkarskim, na pewno nie profesjonalna - dodał. Abramowicz zaznaczył, że mógłby wspierać inicjatywy związane z młodzieżą i akademiami, ale nie w formie właścicielskiej.
W książce "Sankcje: Wewnętrzna historia sprzedaży Chelsea FC" Abramowicz ujawnia, że od początku inwazji Rosji na Ukrainę angażował się w tajne rozmowy pokojowe. - Cokolwiek zrobię, ludzie zawsze będą mnie oskarżać o jakieś ukryte cele - powiedział autorowi książki, Nickowi Purewalowi.
Abramowicz podkreślił, że nie pozwoli, by oskarżenia go rozpraszały. - Jest stare rosyjskie powiedzenie: 'Psy szczekają, karawana idzie dalej', które tutaj pasuje - dodał.
Trzeba mieć na uwadze, że rosyjski oligarcha jest w konflikcie z brytyjskim rządem, który chce go pozwać do sądu. Abramowicz miał przekazać pieniądze ze sprzedaży Chelsea FC na pomoc Ukrainie. On jednak chce, by środki trafiły do wszystkich ofiar wojny, czyli także do Rosjan, a na to nie ma zgody ze strony Brytyjczyków.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wpadka gwiazdora FC Barcelony. To nie zdarza się często