Mimo pięknej, słonecznej pogody nad Odrą Wodzisław znów zawisły czarne chmury. "Niebiesko-Czerwoni" przegrali kluczowy mecz barażowy o utrzymanie w IV lidze, stawiając pod znakiem zapytania dalsze funkcjonowanie klubu.
Rywalem wodzisławian był Znicz Kłobuck. Tłum kibiców czy głośny doping nie zdawał się robić na przyjezdnych żadnego wrażenia. Podopieczni Adriana Pluty wyszli na to spotkanie niezwykle skoncentrowani z jasnym celem, jakim było zwycięstwo, co ostatecznie udało mi się osiągnąć za sprawą bramek Pawła Bartoszka i Macieja Wolskiego.
ZOBACZ WIDEO: Aż pot spływał mu po plecach. Dla niego wakacje nie istnieją
Po ostatnim gwizdku wszystko było już jasne - Znicz awansuje do IV ligi, z kolei przyszłość Odry stanęła na krawędzi. - Na ten spadek miało wpływ oczywiście wiele czynników. Przede wszystkim niestabilna kondycja finansowa klubu, który najpierw został "porzucony" przez miasto, później przez większych udziałowców, a na domiar tego opuścił go sponsor strategiczny - tłumaczy w rozmowie z WP SportoweFakty wiceprezes byłego ekstraklasowicza, Mariusz Adamczyk.
- Jeżeli nie masz wystarczającego budżetu na transfery, to po prostu ich nie zrobisz. Tak też było w naszym przypadku w przerwie zimowej, a na domiar złego utraciliśmy trzech kluczowych zawodników. Nowymi twarzami w klubie stali się jedynie kolejni młodzieżowcy pozyskani z naszych partnerskich szkółek, co prawda utalentowani, jednak niedoświadczeni, co zweryfikowało boisko - kontynuował.
Adamczyk zwrócił także uwagę na to, że nie wszyscy piłkarze Odry stawili się na baraże. Kilku podstawowych piłkarzy wybrało bowiem wcześniej zaplanowane urlopy.
Na krawędzi
Co teraz? Nie pozostawia to wątpliwości, że sytuacja "Niebiesko-Czerwonych" jest po prostu zła. - W związku z tym, na dziś nie ma pewności, przynajmniej ja nie mogę pewnie stwierdzić, że Odra przystąpi do V ligi. Przy takim zwrocie akcji pozostaliśmy praktycznie bez trenera, ponieważ pożegnaliśmy Michała Czyża przed barażem i bez piłkarzy, a to dlatego, że większości z nich wygasną kontrakty wraz z nadejściem 30 czerwca, a te na dłuższy okres, rozwiązały się automatycznie po spadku - tłumaczy.
Wiceprezes klubu nie ukrywa, że Odra potrzebuje inwestorów - osób, które będą chciały przywrócić jej dawny blask. - Kibice po raz kolejny pokazali, że w tym mieście jest głód piłki na wyższym poziomie - stwierdził.
Kluczowy okres
To będą sądne dni. - Ważny jest ten tydzień, a właściwie środowe (25.06.) zebranie udziałowców spółki, na którym zapadną decyzje. Chłopcy też czekają co dalej, nie będę się dziwił, jak zaczną szukać sobie nowych klubów. To nie jest tak, że nikt z nimi nie rozmawiał, czy nie próbował negocjować nowego kontraktu - zaznaczył Adamczyk.
Głos po przegranym meczu zabrał także kapitan zespołu, Mateusz Słodowy. - Problemy, z którymi klub boryka się od początku roku aż do dziś, niestety znalazły odzwierciedlenie w ostatecznym rozrachunku, jeśli chodzi o tabelę - powiedział mediom klubowym Odry Wodzisław.
- Jeszcze raz przepraszam i mam głęboką nadzieję, że ten krok w tył będzie chwilowy i zmobilizuje odpowiednich ludzi do tego, by przynajmniej spróbować powoli robić kroki naprzód, w normalnych warunkach. Odra na pewno nie zginie, nie z takimi kibicami - dodał.
Kamil Sobala, WP SportoweFakty