Dawid Góra, szef redakcji WP SportoweFakty: Podczas środowej konferencji na stadionie Legii w Warszawie poznaliśmy 25 najbardziej wpływowych ludzi polskiej piłki. Nie sądzi pan, że brakuje jednego nazwiska, aktualnego zawodnika?
Cezary Kulesza, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej: Kogo ma pan na myśli?
Roberta Lewandowskiego.
Gdyby w rankingu brano pod uwagę także aktualnych piłkarzy, rzeczywiście, brakowałoby go w nim.
ZOBACZ #dziejesiewsporcie: Krychowiak wpadł w zachwyt podczas podróży
Zgadza się pan ze stwierdzeniem, że to Lewandowski zwolnił selekcjonera polskiej kadry?
Michał Probierz sam złożył rezygnację. Nie wiem, jak wyglądała rozmowa między Robertem Lewandowskim a Michałem Probierzem. Nie znam jej przebiegu, więc nie chcę jej komentować.
Po dymisji Probierza rozmawiał pan z nim i z Lewandowskim?
Tak, już po rezygnacji trenera Probierza rozmawiałem z nim samym. Udało mi się porozmawiać też z Robertem.
Na jaki temat to były rozmowy?
Nie będę o tym mówił. Umówiliśmy się, że nie będę przekazywać ich treści dalej.
Prezes PZPN-u na kolejne lata praktycznie jest już znany. To porażka polskiego środowiska piłkarskiego, że nie ma człowieka chętnego do rywalizacji z panem?
Poczekajmy do poniedziałku. Walny zjazd jeszcze musi mnie wybrać. Będzie 118 delegatów i to oni zdecydują.
Nie wolałby pan wygrać na argumenty?
A może brak kontrkandydatów też o czymś świadczy, jeśli chodzi o argumenty w dyskusji? Nie zbierałem przecież rekomendacji na siłę. Kiedyś zdarzało się, że prezesi jeździli po związkach wojewódzkich i zbierając rekomendację wykluczali wybór kontrkandydata. Ja tego nie robiłem. Każdy, kto chciał, mógł ubiegać się o rekomendację i wystartować w wyborach. Był wyznaczony termin, a regulamin jest znany.
To pytanie pada często, tym bardziej proszę o konkretną odpowiedź - jakie są pana cele na drugą kadencję? Rzeczy do zmiany w polskiej piłce jest mnóstwo.
Zgadzam się, że wiele wyzwań przed nami. Kibice oczekują wyników naszych drużyn narodowych. Żeby były wyniki, to niezbędne jest wyszkolenie jak największej liczby młodych piłkarzy, którzy w przyszłości zasilą reprezentacje młodzieżowe.
Jak ma pan zamiar to zrobić?
Federacje narodowe mają tak naprawdę bardzo ograniczone pole w tym zakresie. Kluby i akademie szkolą piłkarzy. Nie mam wpływu na to, jak w klubach przebiegają treningi. Gdybym miał, musiałbym też odpowiadać za wynagrodzenia w tym zakresie, całą strukturę szkolenia, a kluby są przecież prywatnymi podmiotami. Mogę jednak wpływać na stan polskiej piłki młodzieżowej przepisami, mam możliwość normowania konkretnych aspektów. Teraz zapewniamy klubom wielkie możliwości dzięki współpracy z Double Pass. Jesteśmy aktywni i wychodzimy nawet poza standardowe działania federacji narodowej.
To może warto postawić sprawę jasno, nie czekając na reakcje w klubach.
Dla gruntownych zmian potrzebna jest też współpraca z ministerstwami sportu i edukacji. Wielkim wyzwaniem jest problem taki, że młodzież nie uprawia sportu. Dominują pasywne formy rozrywki. Konkretny pomysł, jaki się zrodził jakiś czas temu to wprowadzenie programu kształcącego nauczycieli w klasach od pierwszej do trzeciej. Można byłoby to zorganizować w czasie wolnym od szkoły, np. w wakacje czy ferie. Mam pomysły w tym zakresie. Przekazalibyśmy na ten czas ludzi pracujących w PZPN-ie, trenerów, którzy mogliby przeszkolić nauczycieli pod kątem piłki nożnej.
Stanie się tak?
Będę do tego dążył. Trzeba to jeszcze raz przedyskutować, bo porozumienie musi być trójstronne - minister sportu, minister edukacji i my. Teraz jednak były wybory prezydenckie, więc w ciągu dwóch czy trzech miesięcy polityka skupiała się tylko na nich.
Najlepsi piłkarze rodzą się w najlepszych szkółkach. Skoro prywatne akademie nie szkolą późniejszych gwiazd piłki nożnej w Polsce, może warto stworzyć ośrodek PZPN-u na kształt tych zachodnich. Sport nie byłby w nich dodatkiem, tylko fundamentem nauczania.
Powtórzę, że piłkarze szkolą się w akademiach i klubach. Federacja narodowa nie może prowadzić szkolenia w takim zakresie, jak robią to kluby. W skali kraju mamy różne wyzwania. Musimy mieć infrastrukturę, a w tym zakresie działa głównie Ministerstwo Sportu. Cieszę się, że powstają orliki, ale one są dobre w szkoleniu do 12. roku życia - potem piłkarz potrzebuje przestrzeni, żeby rozwinąć umiejętności. Tymczasem, jeśli pełnowymiarowych boisk na duże miasto w Polsce przypada kilka, a w Niemczech nawet sto, to nie mamy się jak równać z krajami zachodnimi. Mamy wiele wyzwań, których rozwiązanie potrzebuje systemowego podejścia. Często również na poziomie współpracy z administracją państwową.
Czyli sytuacja szybko się nie zmieni.
Tego nie powiedziałem. Trzeba jednak uczciwe postawić sprawę, że pewne wyzwania mają charakter ogólnospołeczny, demograficzny wręcz. Z pewnością część wyzwań wymaga, żeby działać z uwzględnieniem wieloletniej perspektywy. PZPN-u nie stać na budowę tylu boisk. Muszą się w to zaangażować samorządy, ministerstwo, dodatkowo PZPN. Jeśli nie pójdziemy w tym kierunku, już zawsze będziemy narzekać.
Wychodzi pan z inicjatywami debaty na ten temat? Pierwsza kadencja już minęła, było sporo czasu.
Wychodzę i nadal będę wychodził. Kropla drąży skałę. Cały czas podkreślam to, o czym panu przed chwilą powiedziałem, powtarzam to nieustannie, a czy moje słowa skutecznie docierają tam, gdzie powinny? Trudno mi powiedzieć. Dziennikarze muszą zadawać pytania odnośnie poziomu polskiego sportu również w innych instytucjach, jak administracja państwowa czy samorządowa.
Rozmawiał Dawid Góra, WP SportoweFakty