Gdy po znakomitym sezonie 2016/2017 w barwach AS Monaco Benjamin Mendy został zauważony przez Manchester City, wydawało się, że jego kariera będzie się rozwijać. "Obywatele" wyłożyli za ten transfer 52 miliony funtów.
Wobec tego oczekiwania w stosunku do niego były spore. Nie do końca jednak je spełnił. Nie przekreśliło to jego szans na wyjazd na mundial w Rosji. Tam, razem z reprezentacją Francji, mógł świętować zdobycie mistrzostwa świata.
ZOBACZ WIDEO: Przerażające sceny w trakcie meczu. Piłkarze padli na murawę
Trzy lata później jego kariera znalazła się na zakręcie. W 2021 roku Mendy został zatrzymany w związku z oskarżeniami o dokonanie czterech gwałtów i jednej napaści na tle seksualnym. Z czasem zaczęły zgłaszać się kolejne pokrzywdzone kobiety.
Po dwóch latach sprawa została wyjaśniona - został oczyszczony z siedmiu zarzutów, a w dwóch ława przysięgłych nie wydała wyroku. Tym samym mógł wrócić do gry w piłkę. W Manchesterze nie miał czego szukać, wobec czego zmienił klub.
Lewy obrońca trafił do FC Lorent, jednak w rozwinięciu skrzydeł przeszkodziła mu kontuzja. W lutym 2025 roku odszedł z klubu i przeszedł do FC Zurych. Jak pokazał czas, nie był to dobry ruch, ponieważ Mendy po prostu grał słabo. Efekt?
Utrata pracy. Szwajcarski klub przedwcześnie rozwiązał kontrakt z Francuzem. W ostrych słowach o dyspozycji 31-latka wypowiedział się Ricardo Moniz, trener FC Zurych, którego cytuje profil Transfer News Live na platformie X.
- Nie pokazał tego, czego oczekiwaliśmy od zawodnika jego kalibru. Jego forma nie jest na poziomie piłkarza naszej ligi - stwierdził szkoleniowiec.
Moniz przy okazji zdradził, że po kwietniowej porażce z FC Basel (0:4) Mendy... zorganizował przyjęcie. To wszystko złożyło się na przedwczesne zakończenie z nim współpracy.