Nie da się odsunąć na bok problemów finansowych - rozmowa z Adamem Topolskim, trenerem GKP Gorzów Wlkp.

Po rundzie jesiennej GKP zajmuje 10. miejsce miejsce w tabeli z dorobkiem 25 punktów i jest typowym zespołem środka. Trener Adam Topolski nie jest jednak zadowolony z tej pozycji, gdyż uważa, że jego piłkarze mogli osiągnąć więcej. Opiekun I-ligowca przyznał w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl, że jego celem nadrzędnym jest podniesienie poziomu sportowego drużyny, a pomóc ma w tym pozyskanie bramkostrzelnego napastnika, a także stabilizacja obecnego składu.

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński

Szymon Mierzyński: Podczas weekendu miał pan okazję zobaczyć formę swoich zawodników w dwóch turniejach halowych. Wrażenia są chyba dobre, wszak dwukrotnie zajęliście 1. miejsce, a w Szamotułach impreza była dość dobrze obsadzona.

Adam Topolski
: Nie spodziewałem się tak pozytywnych wyników. Oceniam moich zawodników bardzo wysoko, zwłaszcza że są na etapie ciężkich treningów. Pokazali jednak charakter i zaprezentowali solidny futbol. Uważam, że nasze zwycięstwa w tych turniejach są w pełni zasłużone.

Tuż po rundzie jesiennej wypowiadał się pan na temat możliwego odejścia z GKP. Powodem miały być nieporozumienia z władzami klubu. Jak sytuacja wygląda obecnie?

- Prowadziliśmy bardzo dużo rozmów na temat organizacji. Chciałem, żeby pod tym względem nastąpiła poprawa. Nie ukrywam też, że zależy mi na podniesieniu poziomu sportowego. Byłem bardzo rozczarowany pięcioma ostatnimi spotkaniami ligowymi. Przed sezonem zakładaliśmy, że 10. pozycja w tabeli, którą obecnie zajmujemy, będzie zadowalająca, ale już w trakcie rywalizacji okazało się, iż można osiągnąć więcej, zatem apetyty nieco wzrosły. Tuż po zakończeniu rundy jesiennej nie było zbyt wesoło, lecz na dzień dzisiejszy wszystko jest wyjaśnione.

Czy nastąpiły jakieś zmiany?

- W wyniku dyskusji, które były prowadzone stworzono nam optymalne warunki do zimowych przygotowań, dlatego uważam, że poziom sportowy na wiosnę powinien być dobry i to pomimo odejścia Łukasza Maliszewskiego. Zespół cały czas się zgrywa, mamy też kilku młodych zawodników, którzy coraz odważniej wchodzą do dorosłej piłki. Wszystko jest na dobrej drodze do regularnych postępów.

Ostatnio pojawiały się informacje o zaległościach finansowych klubu wobec piłkarzy. Czy to miało jakiś wpływ na atmosferę w drużynie?

- Nie da się nie myśleć o takich rzeczach, więc nie mogę zaprzeczyć, że chodziło nam to po głowie. Spotkaliśmy się jednak z prezesem, wszystkie należności zostały uregulowane i obecnie możemy skupiać się już tylko na przygotowaniach. Nie przewiduję podobnych problemów w trakcie rundy, bo klub pozyskał środki finansowe z transferu Maliszewskiego.

Ma pan już na oku kogoś, kto mógłby zastąpić tego gracza? To było jedno z ważniejszych ogniw w GKP...

- Sytuacja nie jest najgorsza. Adrian Łuszkiewicz wraca do gry po kontuzji, oprócz tego pozyskaliśmy z Lecha Poznań Łukasza Białożyta i Mateusza Machaja. Jeśli wszyscy będą zdrowi, to raczej nie będziemy szukać kolejnych piłkarzy na tą pozycję. Trzeba pamiętać, że klubowy budżet musi być wspomagany pieniędzmi z transferów i nie możemy szaleć. Takie są po prostu realia.

Czy Białożyt i Machaj są predestynowani do tego, by już w najbliższej rundzie odgrywać pierwszoplanowe role w pańskim zespole?

- Dla nich najważniejsza jest teraz aklimatyzacja. Więcej mogę powiedzieć na temat Machaja, bo jego obserwuję nieco dłużej. Na pewno jest to zawodnik kreatywny i znajduje się na dobrej drodze, by szybko zaistnieć w GKP. O Białożycie również słyszałem wiele dobrego, dlatego myślę, że obaj mogą poważnie wzmocnić naszą linię pomocy.

Do Gorzowa Wlkp. powrócił Emil Drozdowicz. Jak pan ocenia jego obecną dyspozycję? Mimo półrocznych perturbacji chyba nie zatracił instynktu strzeleckiego, bo na turniejach halowych strzelał sporo bramek.

- To jest bardzo solidny piłkarz. Myślę, że ostatnie zawirowania jeszcze bardziej go wzmocniły. Widzę u niego duży zapał do pracy, dlatego uważam, że prędzej czy później wyląduje on w ekstraklasie. W rundzie wiosennej Emil oraz Mateusz Piątkowski powinni wypełnić lukę po Mouhamadou Traore. Liczymy też bardzo na Adama Czerkasa. W linii ataku nie powinno być większych problemów, zwłaszcza że oprócz wymienionej trójki jest również dwóch młodych graczy: Michał Ilków-Gołąb i Sebastian Janusiński.

Czy GKP nadal zabiega o pozyskanie Rafała Leśniewskiego z Nielby Wągrowiec? Ta sprawa ciągnie się już dość długo...

- Wciąż czekamy na pozytywne zakończenie negocjacji. Problem polega na tym, że klub z Wielkopolski nie jest skłonny pozbywać się tego piłkarza. Wszystko powinno wyjaśnić się w najbliższych dniach. Jeśli nie uda nam się sprowadzić Leśniewskiego, to będziemy musieli rozejrzeć się za innym zawodnikiem.

Czy oprócz ściągnięcia napastnika chce pan dokonać jeszcze innych wzmocnień?

- Nie. Mam w tej chwili niemal pełny skład. Potrzeba mi tylko jednego gracza do linii napadu i mogę zamykać kadrę na rundę wiosenną. Kolejne roszady byłyby możliwe tylko wówczas, gdyby któryś z piłkarzy nie sprawdził się w okresie przygotowawczym. Jeśli taka sytuacja będzie mieć miejsce, to ewentualnie tuż przed inauguracją rundy wiosennej dokooptujemy kogoś do drużyny.

Jakie są najbliższe plany GKP?

- Obecnie jesteśmy w fazie dość ciężkich treningów. Pracujemy głównie nad wytrzymałością i siłą. W środę udajemy się na zgrupowanie w Brennej, które potrwa osiem dni. Po zakończeniu tego obozu rozpoczniemy serię sparingów. Pierwszy odbędzie się 23 stycznia. Zmierzymy się wtedy z Lechią Gdańsk.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×