Im dalej od bramki, tym lepiej - relacja z meczu Dania - Polska

Zdjęcie okładkowe artykułu: TVN Agency /  /
TVN Agency / /
zdjęcie autora artykułu

Piłkarska reprezentacja Polski, grająca w krajowym składzie, przegrała z Danią 1:3. Słabo w naszym zespole spisała się formacja defensywna, a stojący między słupkami Mariusz Pawełek miał udział przy straconych bramkach. Honorowe trafienie dla biało-czerwonych zaliczył Sławomir Peszko.

W tym artykule dowiesz się o:

Jeszcze mecz się nie rozpoczął, a już byliśmy świadkami gafy organizacyjnej. Wszystko na skutek źle naciągniętej siatki. W związku z tym początek pojedynku się opóźnił. Wyjściowy skład Polaków był dość eksperymentalny. Najbardziej doświadczonym zawodnikiem na murawie w składzie biało-czerwonych okazał się Robert Lewandowski.

Już w pierwszej minucie jak z armaty, szkoda że panu Bogu w okno, huknął Piotr Brożek. W odpowiedzi, po błędzie naszej obrony i dośrodkowaniu Petera Nymanna, przed świetną okazją stanął Morten Rasmussen, a parę sekund później Mariusz Pawełek znów musiał interweniować po strzale jednego z Duńczyków.

W pierwszych minutach pojedynku więcej z gry mieli nasi rywale, którzy co chwilę gościli pod bramką biało-czerwonych. Czujny między słupkami był jednak Pawełek, za to szwankowała gra obronna. Akcje Polaków były natomiast chaotyczne i szarpane.

W 18. minucie mocno z dystansu uderzył Robert Lewandowski, jednak piłka poleciała za wysoko. W tym fragmencie starcia na każdą akcję naszych graczy Duńczycy odpowiadali swoją - jeszcze groźniejszą. I tak w 20. minucie przed bardzo dobrą szansą stanął Absalonsen, ale na nasze szczęście nie trafił w światło bramki. W 22. minucie okazało się, dlaczego Wisła Kraków poszukuje dobrego golkipera. Bramkarz Białej Gwiazdy nie zdołał złapać piłki wrzuconej z autu przez Jakobsena i z bliska do siatki trafił Soren Rieks.

Polacy szybko się otrząsnęli, pograli trochę piłką i efekty przyszły natychmiast. W 26. minucie na mocny strzał z 25 metrów zdecydował się Sławomir Peszko, futbolówka przełamała ręce Kima Christensena i wpadła do siatki. Po pół godziny gry było już jasne, że w niedzielnym pojedynku to defensywa jest najsłabszą formacją w naszej drużynie, a im dalej od bramki, tym lepiej.

Dlaczego zawodnicy Franciszka Smudy w 33. minucie nie objęli prowadzenia, należy pytać Macieja Iwańskiego. Całkiem nieźle grający od początku piłkarz dość niespodziewanie stanął przed znakomitą okazją, lecz z dwóch metrów trafił w poprzeczkę. Trzeba jednak przyznać, że Iwański nie miał czasu na kalkulowanie, huknął tylko jak z armaty, a futbolówka akurat zatrzymała się na obramowaniu. Z drugiej strony takie okazje trzeba wykorzystywać. Do końca pierwszej odsłony wynik nie uległ już zmianie, a nasi kadrowicze z biegiem czasu prezentowali się coraz korzystniej.

Druga połowa rozpoczęła się od zimnego prysznica. Znów błąd popełnili obrońcy, Rieks wyłożył piłkę Rasmussenowi, a ten dopełnił formalności z bliska. W 48. minucie Polacy przegrywali 1:2. Nasi reprezentanci na drugą połowę wyszli jakby rozkojarzeni.

Czas mijał i mijał, a uśpieni biało-czerwoni w 60. minucie znów dali się zaskoczyć. Po centrze z lewego skrzydła głową do siatki trafił zupełnie niepilnowany Bech.

Po ponad godzinie gry Polacy jakby się przebudzili, ale mimo wszystko to nie było to, co w pierwszej części spotkania. Iwański nie był już tak aktywny, Lewandowski nie wychodził do podań... W 71. minucie piłka zatrzepotała w naszej siatce po strzale Rasmussena, lecz arbiter na szczęście odgwizdał spalonego. Trzy minuty później znów kolejna doskonała okazja dla Duńczyków, ale Rieks przestrzelił.

W dalszej fazie meczu obraz gry praktycznie się nie zmienił. Zawodnicy trenowani przez Franciszka Smudę nie potrafili przeprowadzić groźnej akcji (poza strzałem Marcina Robaka), co innego Duńczycy. Nie udało im się jednak zdobyć czwartej bramki.

Polacy w niedzielnym pojedynku zagrali dwie różne połowy. O ile początek był bojaźliwy i niemrawy, to później było już coraz lepiej - niestety tylko do przerwy. W drugiej odsłonie widowiska biało-czerwoni byli ospali, nie potrafili konstruować groźnych akcji i dali sobie strzelić dwie bramki. Pierwsze koty za płoty - mówi polskie porzekadło. Przed nami dwa kolejne spotkania w Pucharze Króla, gdzie na czekają na nas teoretycznie łatwiejsi rywale.

Dania - Polska 3:1 (1:1)

1:0 - Rieks 22'

1:1 - Peszko 26'

2:1 - Rasmussen 48'

3:1 - Bech 60'

Składy:

Dania: Kim Christensen - Jakobsen, Larsen, Anders Christensen (68' Stadsgaard), Nymann, Poulsen, Rieks (80' Bernburg), Oernskov (76' Wurtz), Absalonsen (65' Krohn), Bech (80' Thygesen), Rasmussen.

Polska: Pawełek - Mierzejewski, Jodłowiec, Sadlok, Piotr Brożek (46' Brzyski), Peszko (77' Kiełb), Bandrowski, Iwański (85' Tomasz Nowak), Tosik (59' Dawid Nowak), Rybus (85' Małecki), Lewandowski (70' Robak).

Sędzia: Chaiya Alee Mahapab (Tajlandia).

Żółte kartki Mierzejewski, Sadlok (Polska) oraz Absalonsen (Dania).

Widzów: 3000.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)