Początek kadencji Jana Urbana jest więcej niż obiecujący. W debiucie nowego selekcjonera Polska zremisowała na wyjeździe z Holandią (1:1), a w drugim spotkaniu pod jego wodzą pewnie pokonała Finlandię (3:1) w Chorzowie i została wiceliderem gr. G europejskich eliminacji do MŚ 2026.
Maciej Kmita, WP SportoweFakty: Czy przecierał pan oczy ze zdumienia, oglądając mecz z Finlandią i mając w pamięci czerwcowe spotkanie w Helsinkach?
Cezary Kulesza, prezes PZPN: Czekaliśmy na ten mecz z duszą na ramieniu, ale różnica była widoczna gołym okiem. Trener Urban ma pomysł na ten zespół. Realizacja tego, co przedstawił mi podczas rekrutacji, była uzależniona od dyspozycji piłkarzy. Ich formy, ich zdrowia. Na szczęście, trener mógł powołać kadrę bez większych problemów. Odmienił też mental piłkarzy, co było widoczne na boisku w obu meczach. Zawodnicy mieli niezachwianą wiarę i ogromną chęć odrobienia strat z Holandią i zwycięstwa z Finlandią. Przy prowadzeniu 3:0 w Chorzowie radość kibiców była ogromna. Doping też był głośniejszy niż zwykle. Nawet stracona bramka tego nie popsuła. Wszyscy ze stadionu wychodzili uśmiechnięci.
ZOBACZ WIDEO: Wiadomo, co dziś robi Piotr Małachowski. Nie uciekł od sportu
Po tym zgrupowaniu przez wszystkie przypadki odmienia się słowo "normalność". Czy właśnie normalności reprezentacja potrzebowała najbadziej po tym, co wydarzyło się w czerwcu?
Reprezentacja potrzebowała spokoju. Nie chciałbym wracać do przeszłości. Wyciągnęliśmy wnioski, wprowadziliśmy zmiany i teraz patrzymy już wyłącznie do przodu. W poprzednich miesiącach na pewno były przy reprezentacji pewne problemy, ale najważniejsze, że po tym zgrupowaniu jesteśmy ciągle w grze o awans do mistrzostw świata.
Kto jest według pana bohaterem zgrupowania? Wiśniewski udanie się wprowadził, Kamiński bierze na siebie coraz więcej, Lewandowski dźwignął presję...
Jeśli mam wskazać jedną osobę, to trenera Urbana. A jeśli mówimy o piłkarzach, to każdy wykonał swoją pracę, dlatego zdobyliśmy cztery punkty i poprawiliśmy swoją sytuację. Wiśniewski nie grał jak debiutant - brał na siebie odpowiedzialność. Mógł zaimponować szybkością, bo jest sprinterem. Jeszcze przy takim wzroście. A nie zapominajmy, że ma za sobą ciężką kontuzję kolana.
Po Kamińskim widać, że zaczął grać w klubie, ma teraz mocniejszą pozycję w zespole klubowym. Regularnie grający piłkarzy czuje się pewniej na boisku. Lewandowski zdobył w bardzo dobym stylu bardzo ważną bramkę na 2:0, a mógł jeszcze jedną, ale Kuba po nim dobił.
Czy brał pan udział w procesie powrotu Lewandowskiego do reprezentacji?
Nigdy nie ingeruję w to, kogo trener powołuje. Selekcjoner mówił mi, kogo bierze pod uwagę, ale to jest jego decyzja, kogo powołuje. Nie jest rolą prezesa ingerencja w tego rodzaju sprawy.
Skoro trener Urban zdradza, kogo ma na oku, to czy wie pan, czy selekcjoner ma w rekawie więcej takich Przemysławów Wiśniewskich?
Wiem, że wielu piłkarzy jest obserwowanych. Rozmawialiśmy o Yarku Gasiorowskim, ale jemu bliżej jest do Hiszpanii i pewnie czeka na powołanie do pierwszej kadry. Już trener Probierz starał się o niego, teraz trener Urban, ale musi być wyraźna chęć po stronie zawodnika. Bez tego nic nie zrobimy.
Czy podczas zgrupowania rozmawiał pan z Lewandowskim o tym, co się wydarzyło w czerwcu?
Teraz o tym z Robertem nie rozmawiałem. Na zgrupowaniu nie ma okoliczności do takiej rozmowy. Zespół ma mało czasu, jest zajęty treningami, odprawami. Lepiej, żeby piłkarze mieli spokojne głowy, niż mieli je zaprzątnięte innymi sprawami.
Trener Urban zapytany o to, czy bardziej mu się podobał gol Casha z Holandią czy podanie Zielińskiego z Finlandią, odpowiedział, że podanie. Na panu co zrobiło większe wrażenie?
Obie te akcje mają swój urok. Wybieram bramkę Casha ze względu na to, jak piłka leciała po jego uderzeniu. Ona nie miała rotacji - leciała jak z armaty. Bramkarz nie miał najmniejszych szans. Ale podanie Zielińskiego było palce lizać. Nie każdy zawodnik coś takiego potrafi. Poza tym, w jaki sposób podał piłkę, musiał wyczuć moment na wykonanie podania. Robert też musiał pilnować, żeby nie spalić akcji.
Zdaje pan sobie sprawę z tego, że to dopiero druga asysta Zielińskiego "z gry" do Lewandowskiego w historii? (więcej o tym TUTAJ)
Życzyłbym sobie, żeby było ich więcej, bo Piotr "to" ma. To wysokiej klasy technik, a takiego wyczucia nie da się nauczyć. A jeśli Lewandowski będzie miał więcej takich podań, to będzie je zamieniał na gole. To napastnik najwyższej klasy, co udowodnił.
Nie żałuje pan, że nie zatrudnił pan trenera Urbana wcześniej? Podobno dwukrotnie rozważał pan jego kandydaturę.
Tak było, ale to gdybanie. Rozumiem kibiców, którzy komentują w ten sposób, ale w piłce nie da się przewidzieć przyszłości. Cieszę się, że to było udane zgrupowanie i wokół reprezentacji wytworzyła się pozytywna atmosfera.
Nadal twardo stąpa pan po ziemi czy nabrał pan wiary w bezpośredni awans przed Holandią?
Niczego nie można wykluczyć. Musimy wierzyć do końca, ale poza zwycięstwem nad nimi w listopadzie, potrzebowalibyśmy do tego wpadki Holandii, ale czy Finlandia potrafiłaby im zabrać punkty? Piłka dużo widziała, ale mimo wszystko to mało prawdopodobne.
Rozmawiał pan z Michałem Probierzem po czerwcowym rozstaniu?
Po meczu z Holandią przysłał mi gratulacje i wymieniliśmy wiadomości. Czuć, że kibicuje reprezentacji.
Pojawienie się prezydenta Nawrockiego na meczu z Finlandią było inicjatywą PZPN czy Kancelarii Prezydenta?
Zawsze wysyłamy panu prezydentowi zaproszenie na spotkanie reprezentacji i teraz też tak było. Cieszymy się, że pan prezydent z niego skorzystał. Po meczu odwiedziliśmy wspólnie zespół w szatni. Piłkarze się ucieszyli z tej wizyty. Prezydent powiedział kilka słów i tak po piłkarsku krzyknął. Bardzo miła chwila to była dla chłopaków.
Czy prezydent zaskoczył pana jakimś spostrzeżeniem na temat gry reprezentacji?
Nie było jeszcze za bardzo okazji do dłuższej rozmowy, ale widać, że panu prezydentowi futbol nie jest obcy.
rozmawiał Maciej Kmita, dziennikarz WP SportoweFakty