To było spore zaskoczenie dla wszystkich kibiców i obserwatorów, gdy w czwartek podano oficjalny skład Legii Warszawa na mecz z Samsunsporem w Lidze Konferencji. Na ławce usiedli wówczas między innymi Juergen Elitim, Mileta Rajović czy Damian Szymański. Zamiast nich na boisku mogliśmy z kolei oglądać chociażby Wojciecha Urbańskiego czy Antonio Colaka.
Manewr z rezerwowymi ostatecznie się nie powiódł, a Legia, jako jedyna z polskich drużyn, przegrała swój pierwszy mecz w fazie ligowej LK 0:1.
Trener Iordanescu nie ukrywał jednak, że priorytetem dla niego jest niedzielny mecz z Górnikiem Zabrze.
- W rywalizacji o mistrzostwo będziemy mieli kilku świeżych zawodników, którzy wystąpią z Górnikiem - mówił na pomeczowej konferencji prasowej.
Wówczas jeszcze, mimo pewnej dozy zdziwienia i rozczarowania, nikt przesadnie nie atakował Rumuna. Zamiast tego było wyczekiwanie na mecz z Górnikiem. Wygrana w pewien sposób obroniłaby szkoleniowca. Tym razem jednak zagrywka all-in nie wypaliła.
"O co tu chodzi?"
W niedzielę bowiem z powrotem mogliśmy oglądać wyjściowy garnitur Legii. Na niewiele się to jednak zdało. "Wypoczęci" piłkarze stanowili jedynie tło dla zabrzan, którzy z łatwością ograli ich 3:1. Wynik tym bardziej kłuł w oczy, że pozostali pucharowicze, po wygranych w czwartek, wygrali również swoje spotkania w niedzielę.
- Ja w ogóle nie rozumiem takiej decyzji. Jak można odpuścić mecz z Turkami, by szykować się na mecz z Górnikiem. I co to dało? Albo trener nie ma pojęcia o tym co robi, albo traktuje kibiców jak nie wiem... To jest brak szacunku. Dla mnie to jest szok - mówi w rozmowie z naszym serwisem były bramkarz warszawskiej Legii, Jacek Kazimierski.
- Trener powinien grać najlepszymi zawodnikami jakich posiada. Ruchy Iordanescu są dziwne. Można wymienić jednego zawodnika bo jest zmęczony, czy ma jakiś uraz, ale poza tym to się cały czas gra tym co ma się najlepsze. W sezonie gra jest o najwyższe cele. Jak można odpuścić mecz w pucharach z Turkami. O co tu chodzi? - dodaje nasz rozmówca.
Zmęczenie czy zasłona dymna?
Trener Iordanescu, po spotkaniu z Górnikiem, ponownie odniósł się do decyzji o wystawieniu rezerwowego składu w środku tygodnia.
- Widziałem dużo komentarzy nt. zmian w ostatnim meczu. To nie było dla mnie komfortowe, żaden trener tego nie lubi. Ufam całej grupie, ale jeśli podejmujemy decyzje, to są one poparte szczegółowymi analizami. Mamy nowoczesną technologię, która też nam pomaga, a także sztab medyczny, który wykonuje wiele testów. Przed spotkaniem z Samsunsporem 5 – 6 zawodników miało czerwoną flagę, która oznaczała duże ryzyko kontuzji - tłumaczył.
Te słowa nie przekonują jednak Kazimierskiego.
- Ale po czym oni mają być zmęczeni? To są zawodowcy, oni biorą pieniądze za grę w piłkę nożną. Co mają powiedzieć w Hiszpanii czy Anglii, jak oni jeżdżą na mecze reprezentacji na drugi kontynent, potem wracają i grają mecze co 3 dni - kontruje.
Na niekorzyść trenera Legii działają jednak też znacznie bliższe przykłady jak Lech, Jagiellonia i Raków, które udowodniają, że także polskie zespoły są w stanie rywalizować co 3 dni. Zwłaszcza ekipa Adriana Siemieńca jest tu wzorem do naśladowania. Szkoleniowiec białostoczan, mimo wymiany połowy składu przed sezonem, nie narzekał, a zamiast tego błyskawicznie zbudował nowy zespół, który mimo gry w pucharach plasuje się też na 2. miejscu w ligowej tabeli.
- Legia to jest drużyna, zachowując proporcje, jak w Hiszpanii Real czy Barcelona, ale tego w ogóle nie widać. Dziś Legia stała się przeciętną drużyną - podsumowuje Kazimierski.
Teraz natomiast przed zarządem Legii trudna decyzja - co dalej z Iordanescu? Jeżeli w Warszawie podjęto by decyzję o wymianie szkoleniowca, to lepszego momentu, niż właśnie rozpoczynająca się przerwa reprezentacyjna - nie będzie.
ZOBACZ WIDEO: Przyjęła pod dach Ukrainkę. Teraz co miesiąc dostaje od niej taki SMS