z Niepołomic Tomasz Galiński, WP SportoweFakty
Może nie nie jest to awans bezproblemowy, bo jednak trudno nazwać w ten sposób zwycięstwo po dogrywce z jednym z najsłabszych zespołów Betclic I ligi, ale mimo wszystko Lechia Gdańsk zasłużenie wygrała z Puszczą Niepołomice i awansowała do 1/8 finału STS Pucharu Polski.
Lechia wyszła na prowadzenie w 64. minucie, gdy Maksym Diaczuk wyskoczył najwyżej w polu karnym po dośrodkowaniu Iwana Żelizki z rzutu rożnego.
O ile pierwsza połowa była wyrównana, a nawet ze wskazaniem na Puszczę, to w drugiej Lechia miała już dość wyraźną przewagę. Chwilę przed golem Diaczuka świetną szansę miał choćby Bohdan Wjunnyk, ale po jego strzale piłkę z linii bramkowej wybijał ofiarnie Michał Walski.
I wtedy, w najmniej oczekiwanym momencie padła bramka wyrównująca. Co ciekawe brali w tej akcji udział trzej zawodnicy rezerwowi: wrzucał Filipe Nascimento, przedłużył Kosei Iwao, a do siatki trafił Christopher Simon.
W podstawowym czasie gry więcej goli już nie obejrzeliśmy, więc czekała nas dogrywka. W niej... nie działo się praktycznie nic. I wreszcie zerwała się Lechia. Radosław Kanach zablokował ręką strzał Michała Głogowskiego, sędzia Paweł Raczkowski po interwencji VAR-u podyktował rzut karny, a z jedenastu metrów nie pomylił się Tomas Bobcek. Wynik w czasie doliczonym ustalił Aleksandar Ćirković.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Piłkarz Jagiellonii pokazał swój muzyczny talent
Samo spotkanie, no coż... nie było nie wiadomo jak porywające. Pierwsza połowa? Lepsze szanse mieli gospodarze, a konkretnie Olaf Korczakowski. Dwie w jednej akcji, gdy strzelał z kilku metrów prosto w Alexa Paulsena. A jedną chwilę później, kiedy błąd popełnił Diaczuk i 21-latek znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Miał bardzo dużo czasu, natomiast ewidentnie za dużo myśli przyszło mu do głowy i skończyło się lekkim uderzeniem, z którym nowozelandzki golkiper Lechii bez problemu sobie poradził.
Trener John Carver wystawił mocno rezerwowy skład i widać było pewne - nazwijmy to - niedoskonałości. W defensywie momentami się paliło, do czego zespół z Gdańska zdążył już przyzwyczaić, niezależnie z kim gra i kto występuje w formacji obronnej. Z przodu była jednak lekka bryndza. Groźne szanse w pierwszej połowie? Niespecjalnie. Było parę akcji zaczepnych, natomiast praktycznie za każdym razem brakowało lepszego dogrania w polu karnym.
Po przerwie Lechia wyglądała już lepiej, co zaowocowało strzelonym golem i jeszcze paroma szansami, ale w defensywie (klasycznie) przytrafiła się drzemka i Puszcza to wykorzystała.
Tyle tylko, że gospodarze nie poszli za ciosem. Nie wykorzystali tzw. momentum, ale z drugiej strony i tak Puszcza nie ma się czego wstydzić.
Puszcza Niepołomice - Lechia Gdańsk 1:3 pd. (0:0, 1:1, 1:1)
0:1 Maksym Diaczuk 64'
1:1 Christopher Simon 74'
1:2 Tomas Bobcek (k.) 115'
1:3 Aleksandar Ćirković 120+2'
Składy:
Puszcza: Michał Perchel - Piotr Mroziński, Łukasz Sołowiej (62' Norbert Barczak), Adrian Piekarski, Kacper Przybyłko (74' Konrad Stępień) - Mateusz Stępień, Radosław Kanach, Michał Walski, Olaf Korczakowski (62' Filipe Nascimento), Emmanuel Francois (62' Christopher Simon) - Adam Basse (66' Kosei Iwao).
Lechia: Alex Paulsen - Tomasz Wójtowicz, Maksym Diaczuk, Elias Olsson, Miłosz Kałahur - Kacper Sezonienko (62' Camilo Mena), Iwan Żelizko, Tomasz Neugebauer (110' Rifet Kapić), Mohamed Awadalla (99' Michał Głogowski), Bohdan Wjunnyk (62' Aleksandar Ćirković) - Dawid Kurminowski (62' Tomas Bobcek).
Żółte kartki: Sołowiej, Kanach, Walski (Puszcza).
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).