31-letni Ross Barkley od początku ubiegłego sezonu jest piłkarzem Aston Villi. Wcześniej grał m.in. w Evertonie, Chelsea FC czy Luton Town. Przez wiele lat był jednym z czołowych piłkarzy Premier League, zaliczył też 33 występy w pierwszej reprezentacji Anglii.
W wywiadzie dla "The Athletic" przyznał, że w przeszłości miał poważne problemy z alkoholem, co miało wpływ na jego karierę. Przytoczył sytuację z sezonu 2019/2020, gdy był piłkarzem "The Blues".
ZOBACZ WIDEO: Bramkarz popisał się kapitalnym trafieniem w Argentynie
- Kilka razy zdarzyło mi się wyjść "na miasto". Gdy wypijesz za dużo, robisz rzeczy, których żałujesz. Wychodziłem, piłem za dużo, a potem wieści o tym trafiały do klubu. Raz wyszedłem w niedzielę w Liverpoolu, a w środę mieliśmy mecz. Nagrano mnie, a później wszystko trafiło do prasy. Mieliśmy mecz wyjazdowy z Lille. Trenerem był wtedy Frank Lampard - mówił.
- Nie mógł mi wiele powiedzieć poza tym, żebym wyciągnął z tego wnioski i nauczył się wybierać odpowiedni moment, bo sam wiedział, jak to jest, gdy jest się młodym zawodnikiem. Ale karą było to, że pojechałem z drużyną, lecz nie usiadłem nawet na ławce. Musiałem oglądać mecz w autokarze. Było to trudne do przyjęcia. To był jeden z tych przypadków, które pewnie stworzyły pewien wizerunek - ocenił.
Barkley jest obecnie abstynentem. Wyjaśnił, że jest to dla niego sposób na przedłużenie piłkarskiej kariery.
- Nie piłem od lata. Planuję nie pić alkoholu przez resztę mojej kariery. Alkohol powodował sytuacje, których już więcej nie chcę. Jestem teraz ojcem, mam więcej obowiązków. Zostało mi może cztery, pięć, sześć albo siedem lat gry, więc chcę to jak najlepiej wykorzystać - stwierdził.
31-letni pomocnik w tym sezonie jest głównie rezerwowym w Aston Villi. Wystąpił w 5 meczach Premier League, spędzając na boisku łącznie tylko 80 minut. W tym czasie zdobył jedną bramkę.