Bramkarz Tottenhamu, Guglielmo Vicario, znalazł się w centrum uwagi po fatalnym błędzie, który przyczynił się do porażki zespołu z Fulham (1:2). Spotkanie rozpoczęło się szybko, od gola Kenny'ego Tete dla Fulham, a chwilę później, nieostrożność Vicario umożliwiła Harry'emu Wilsonowi podwyższenie wyniku.
Vicario, próbując wybić piłkę z trudnej pozycji pod presją Raula Jimeneza, stracił kontrolę, co natychmiast wykorzystał Josh King, podając do Wilsona, który zdobył bramkę do pustej siatki. W mediach społecznościowych krytyka spadła na bramkarza, nazywanego "najzabawniejszym zawodnikiem świata" przez jednego z użytkowników portalu "X".
ZOBACZ WIDEO: Pedersen mówi wprost. To przez niego do końca życie nie będzie mógł normalnie chodzić
Opinie fanów były bezlitosne. - Vicario ogólnie nie dorasta do poziomu, jakiego oczekujemy od naszego bramkarza - stwierdził inny użytkownik, który jest fanem Tottenhamu. Zespół próbował odbić się po wcześniejszych przegranych z Arsenalem i PSG, ale błąd bramkarza pogorszył sytuację.
Po meczu, Vicario w wywiadzie dla Sky Sports wyraził swoje rozczarowanie i przyznał się do błędu. - Drugi gol to mój błąd, biorę za to odpowiedzialność - powiedział. Mimo krytyki, bramkarz podkreślał potrzebę zachowania spokoju w trudnych chwilach.
Trener Spurs, Thomas Frank, bronił Vicario przed kibicami, którzy go wygwizdali. - To niedopuszczalne, żeby nasi fani reagowali w ten sposób - mówił trener. - Nie mogą być prawdziwymi kibicami Tottenhamu, bo wszyscy wspierają się nawzajem, kiedy jesteś na boisku. My robimy wszystko, co możemy, żeby dobrze się zaprezentować. Później - okej, można wygwizdać, nie ma problemu. Ale nie w trakcie meczu - wyjaśniał.
Tottenham zmierzy się teraz z Newcastle, szukając ratunku przed kolejną porażką. Zespół w tej chwili zajmuje 12. miejsce w tabeli Premier League.