Mileta Rajović kosztował Legię Warszawa spore pieniądze, choć nie trzy miliony euro, o których pisano latem.
Ostatecznie stanęło na kilkuset tys. euro, ratach i różnego rodzaju bonusach.
Niemniej, wiązano z tym napastnikiem spore nadzieje. Tyle tylko, że Rajović kojarzy się w tym sezonie ze wszystkim, ale na pewno nie ze strzelaniem goli. W przypadku klasycznej "dziewiątki" jest to mimo wszystko dość problematyczne.
Rusza się nieporadnie, a przede wszystkim jest bardzo nieskuteczny. I - mimo słusznego wzrostu - nie ma z niego większego pożytku przy dośrodkowaniach w pole karne. Przy 192 centymetrach wzrostu.
Duńczyk rozegrał w sezonie 2025/26 24 mecze w barwach Legii. Strzelił pięć goli. Trzy w sierpniu i dwa we wrześniu.
ZOBACZ WIDEO: Była 10. sekunda meczu. Niebywałe, co zrobił bramkarz
Po raz ostatni trafił do siatki 28 września, gdy nie pomylił się z rzutu karnego w rywalizacji z Pogonią Szczecin.
A kiedy zdobył bramkę z gry, a nie stałego fragmentu? 14 września w spotkaniu z Radomiakiem Radom. Przy czym wyglądało to tak: (------> ZOBACZ). Po poniedziałkowym spotkaniu w Lublinie Rajović czeka na gola z gry od 1059 minut!
Mógł się przełamać w Lublinie, bo w samej końcówce Jakub Żewłakow podał mu idealnie, ale snajper Legii strzelił w sam środek i trafił prosto w Ivana Brkicia. Trudno wyobrazić sobie łatwiejszą sytuację dla środkowego napastnika.