Aż trudno w to uwierzyć, ale ostatnie zwycięstwo Legia Warszawa odniosła 23 października, gdy w 2. kolejce Ligi Konferencji sprawiła niespodziankę i pokonała w Krakowie Szachtar Donieck (2:1) po dwóch pięknych golach Rafała Augustyniaka.
Wojskowi już wtedy byli w kryzysie i wydawać się mogło, że taki europejski triumf nad faworyzowanym przeciwnikiem będzie momentem kulminacyjnym. Nic bardziej mylnego. To był tylko łabędzi śpiew warszawian.
Po ograniu Szachtara Legia zremisowała w ligowym klasyku z Lechem Poznań (0:0), ale po odpadnięciu z Pucharu Polski z Pogonią Szczecin (1:2) władze klubu straciły cierpliwość do Edwarda Iordanescu. Byłego selekcjonera reprezentacji Rumunii do czasu znalezienia docelowego następcy zastąpił Inaki Astiz.
ZOBACZ WIDEO: Kadra, relacje z Lewandowskim i Urbanem. Jerzy Brzęczek gościem WP SportoweFakty
Najgorzej od 69 lat
Minęło sześć tygodni, a Legia wciąż nie zatrudniła nowego szkoleniowca. Hiszpan natomiast zupełnie nie wykorzystuje swojej szansy. Z nim na ławce Wojskowi nie wygrali żadnego z siedmiu spotkań, śrubując serię, jakiej kibice z Łazienkowskiej 3 nie widzieli od dekad.
Po porażce z Pogonią Legia nie potrafiła ograć Widzewa Łódź (1:1), NK Celje (1:2), Termaliki Bruk-Bet Nieciecza (1:2), Lechii Gdańsk (2:2), Sparty Praga (0:1), Motoru Lublin (1:1) i Piasta Gliwice (0:2).
Po tej ostatniej, upokarzającej porażce z zamykającym tabelę PKO Ekstraklasy rywalem, legioniści wylądowali w strefie spadkowej po raz pierwszy od 2021 roku, a po raz drugi w ostatnim trzydziestoleciu.
Seria dziewięciu spotkań bez zwycięstwa we wszystkich rozgrywkach jest drugą najdłuższą klubu pod tym względem w historii. Równie długa niemoc dopadła warszawian jeszcze w 1933 i 1963 roku, a by znaleźć dłuższą, trzeba się przenieść w czasie do 1966 roku.
Szczęście w nieszczęściu
Wtedy na początku sezonu 1966/67, między 6 sierpnia a 30 października, Legia nie potrafiła wygrać żadnego z 11 kolejnych spotkań. Niektórzy statystycy podają, że seria wynosiła 10 meczów. To błąd wynikający z tego, że zaplanowany na 13 sierpnia mecz z Górnikiem Zabrze został rozegrany awansem 3 sierpnia.
Legia rozbiła mistrza na jego terenie 4:1, ale to były miłe złego początki, bo potem nie wygrała żadnego z 11 kolejnych spotkań w lidze i Pucharze Zdobywców Pucharów. Najczarniejsza seria w historii klubu powinna być zatem liczona nie od 18 sierpnia i meczu z Szombierkami Bytom (1:1), lecz od rozegranego 12 dni wcześniej spotkania z ŁKS-em Łódź (1:1).
Legia przerwała ją dopiero 6 listopada w meczu Pucharu Polski z Olimpią Elbląg. Szczęście w nieszczęściu zatem, że Legia jest nie krok, lecz dwa, od wyrównania niechlubnego rekordu klubu pod względem kolejnych spotkań bez zwycięstwa.
Czy w czwartek podopieczni Astiza przerwą niemoc, czy zbliżą się do tego niechlubnego wyczynu sprzed 69 lat, przekonamy się w czwartek przed godz. 21. Mecz Noa Erywań - Legia Warszawa o godz. 18:45.
Maciej Kmita, dziennikarz WP SportoweFakty
Swoje typy znajdziesz w Panelu Kibica