Przypomnijmy, że polski piłkarz zażył "zakazany" środek, który był obecny w jego odżywce. - Środek, który nazywa się Extreme Tight firmy San, kupiłem go w Galerii Mokotów w sklepie z odżywkami. W składzie chemicznym nie wyszczególniono tej substancji za przyjmowanie której mnie ukarano. Dopiero na początku marca poprzedniego roku pierwszy raz się nią zajęto, tak mi powiedział profesor Jerzy Smorawiński. Najwięksi spece od dopingu dopiero dowiedzieli się o jej istnieniu. Do dzisiaj nie wiadomo, jak działa na organizm sportowca. Grecy otrzymali pismo 30 marca z instrukcją jak ją wykrywać. Wcześniej miałem cztery kontrole antydopingowe i za każdym razem wynik był negatywny. Ten środek ma takie działanie jak L-karnityna, którą używa każdy piłkarz - powiedział Wawrzyniak w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
Cała afera wybuchła gdy Wawrzyniak był jeszcze graczem Panathinaikosu Ateny. Człowiek odpowiedzialny za odżywki w greckim klubie poinformował polskiego piłkarza, że może śmiało zażywać ten produkt. Po zakończeniu sprawy dopingowej Wawrzyniak ma inny problem. Chodzi o zaległe pieniądze. Jeśli piłkarz spotka się w sądzie z Legią, postąpi honorowo i odejdzie z klubu.
Więcej w Przeglądzie Sportowym.