Kilka tygodni temu wskutek kontuzji pierwszego bramkarza Kevina Davisa szansę otrzymał Polak. Wystąpił w kilku meczach, spisał się bardzo dobrze, nie popełnił żadnego błędu. Poczuł, że nadchodzi jego czas. - Znam swoją wartość, poradzę sobie w pierwszym składzie - zapewniał wówczas. Stwierdził też, że jeśli znów usiądzie na ławce, poszuka sobie nowego klubu.
Davis wrócił do zdrowia i między słupki, Białkowski poszedł w odstawkę, ale za nowym pracodawcą się nie rozgląda. Menedżer Alan Pardew nie zgodzi się na sprzedaż Polaka, potrzebuje dwóch wartościowych bramkarzy. W Southampton wszyscy są z niego jednak niezwykle zadowoleni, a na dniach zamierzają złożyć mu propozycję nowego kontraktu.
- Tej zimy klub nigdzie mnie nie puszczą. Zresztą, ja też wolałbym zostać w Southampton. Na dniach urodzi mi się córeczka, muszę zacząć myśleć o rodzinie - mówi nam Białkowski, którego obecna umowa wygasa w czerwcu.
Wszystko więc wskazuje na to, że Polak przez najbliższe pół roku znów będzie skazany na ławkę rezerwowych. - Niekoniecznie - odpowiada. - Możliwe, że trafię gdzieś na jakieś krótkoterminowe wypożyczenie. Jakiś tydzień, może trochę dłużej.