W sobotę także w kilku pojedynkach powinno być ciekawie. Kolejka ligowa tak się ułożyła, że niemal każdy mecz ma własną historię. I tak na St Andrews zmierzy się czwarta z ósmą drużyną - Birmingham City z Tottenhamem Hotspur. Na Craven Cottage dziesiąta z siódmą (Fulham - Aston Villa), a na KC Stadium dziewiętnasta z siedemnastą (Hull - Wolverhampton).
Liverpool będzie starał się wygrać ósmy mecz na Anfield, a przeciwnika nie będzie miał wymagającego. Do miasta Beatlesów zawita Bolton, który na wyjeździe wygrał ledwie dwa spotkania na dziewięć możliwych. The Reds to jednak maszyna bardzo często psująca się. We wtorek Rafael Benitez nie mógł dopisać sobie kompletu punktów, gdyż uniemożliwił to remis z Wolverhampton Wanderers. Liverpool nie może pozwolić sobie na kolejny remis, ponieważ Tottenham, mający 3 punkty więcej, może odskoczyć na większą odległość.
Również w sobotę na boisko wyjdą piłkarze lidera Premier League, a więc Chelsea Londyn. The Blues czeka walka na murawie beniaminka z Burnley. The Clatters po bardzo dobrym początku sezonu teraz grają tak słabo, że zdążyli już spaść do strefy spadkowej. Burnley nie wygrało od jedenastu meczów, a po raz ostatni uczyniło to w październiku poprzedniego roku. Chelsea jest w komfortowej sytuacji. Jest liderem, ma punkt przewagi nad Manchesterem United i dwa nad Arsenalem. Jednak dodatkowo ma zaległe spotkanie do rozegrania. To napawa optymizmem jej kibiców.
Ale niewątpliwym hitem będzie niedzielne starcie Arsenalu Londyn z Manchesterem United (relacja LIVE na SportoweFakty.pl). Obie drużyny dzieli tylko jeden punkt. Arsenal na swoim stadionie może uchodzić na nieznacznego faworyta, lecz tak naprawdę trudno przewidzieć, jakim wynikiem zakończy się mecz na Emirates Stadium. Arsenal dotychczas nie dawał szans rywalom grając na swoim obiekcie. Ograł dziewięciu na jedenastu. Czerwone Diabły przegrały na wyjeździe czterokrotnie. W sierpniu poprzedniego roku MU na Old Trafford pokonał Arsenal 2:1.
I do tego klubu należy także lepszy bilans bezpośrednich meczów - 85 zwycięstw przy 77 Arsenalu i 46 remisach. Sir Alex Ferguson po raz ostatni wygrał w Londynie z Kanonierami w pojedynku Premier League w 2005 roku. Spotkanie dostarczyło sporo emocji, bowiem padło aż 6 goli, a goście wygrali 4:2. Lecz z tamtego spotkania w barwach Arsenalu pozostało już niewielu zawodników. Między słupkami stał Manuel Almunia, w obronie grał Sol Campbell, a na boisku na ostatnie siedem minut pojawił się Cesc Fabregas. W drużynie MU aż ośmiu piłkarzy z tamtego meczu znajduje się w obecnej kadrze.
Jakim zatem wynikiem zakończy się mecz na Emirates Stadium? Najgorszy dla obu stron będzie remis, ponieważ swoje spotkanie zapewne wygra Chelsea Londyn, a Premier League powoli wkracza w decydującą fazę. Każda strata punktów może mieć ogromne znaczenie w końcowym rozrachunku.
24. kolejka zakończy się w poniedziałek, gdy Sunderland zmierzy się ze Stoke City. We wtorek natomiast swój zaległy mecz zagra Chelsea. Na KC Stadium zmierzy się z Hull City.
Program 24. kolejki Premier League:
Sobota, 30 styczeń:
Birmingham City - Tottenham Hotspur, godz. 16:00
Fulham Londyn - Aston Villa, godz. 16:00
Hull City - Wolverhampton Wanderers, godz. 16:00
Liverpool - Bolton Wanderers, godz. 16:00
West Ham United - Blackburn Rovers, godz. 16:00
Wigan Athletic - Everton, godz. 16:00
Burnley - Chelsea Londyn, godz. 18:30
Niedziela, 31 styczeń:
Manchester City - Portsmouth, godz. 14:30
Arsenal Londyn - Manchester United, godz. 17:00
Poniedziałek, 1 luty:
Sunderland - Stoke City, godz. 21:00