Paweł Kuźbik: Czy jest pan zadowolony ze stanu przygotowań do rundy rewanżowej? Aura nie rozpieszcza.
Rafał Ulatowski: Jestem zadowolony z tego co robimy w tych warunkach, ale nie jestem zadowolony z warunków jakie mamy. Wiadomo, że zima dziesiątkuje nie tylko drogowców, ale również wszystkie zespoły, które przygotowują się w tym czasie do rundy rewanżowej w naszym kraju. Nie mamy gdzie trenować, a zajęcia na sztucznej murawie to trochę coś innego niż prawdziwe boisko piłkarskie. Nie poddaje się jednak, nie załamuje, po prostu nauczony doświadczeniami poprzednich okresów przygotowawczych, lepiej czegoś nie zrobić, niż zrobić coś za dużo, dlatego też zupełnie się tym nie przejmuje.
Czy zatem biorąc pod uwagę, że w Polsce jest zima, nie lepiej zamienić było kolejność obozów i najpierw polecieć na Cypr, a potem do Wągrowca? Problem z boiskami jest przecież znany w tym okresie roku w Polsce.
- Nie było możliwości zamiany. Planując drugie zgrupowanie zagraniczne, liczyliśmy się z tym, że po powrocie z niego, będziemy mogli trenować na boisku trawiastym, w takich warunkach w jakich będziemy rozgrywać mecz. Jeśli polecielibyśmy na Cypr, do Turcji czy też innego kraju w pierwszym terminie zgrupowania to po powrocie zima brutalnie by nam pokazała, że boiska trawiaste nie są jeszcze gotowe, żeby na nich trenować. W związku z tym wybraliśmy wariant, który wydał nam się optymalny. Przygotowanie motoryczne w Polsce, a treningi na zielonej murawie za granicą. Później powrót do kraju, po to, aby trenować już na trawie. Jednak jeśli aura dalej nie odpuści to pewnie do końca marca nie będzie nam dane trenować na normalnych boiskach. Gdyby można było cofnąć czas, pewnie polecielibyśmy na dwa zgrupowania zagraniczne, aby trenować na trawie, bo nawet ten dzisiejszy trening (wywiad z 2 lutego)w Kleszczowie gdzie po raz pierwszy pracowaliśmy nad typowymi elementami piłkarskimi, techniczno - taktycznymi, pokazał, że trochę nam jeszcze brakuje, ale warunki i boiska się do tego przyczyniły, bo nie dane było nam trenować i grać tyle ile powinniśmy.
Po meczu w Białymstoku, ubolewał pan, że zrobiła się ogromna wyrwa na lewej obronie bo prognozy lekarskie wskazywały na bardzo długą absencję Jacka Popka. Biorąc pod uwagę fakt, że gracie tylko 13 spotkań, miał być gotowy może na ostatnie dwa, trzy mecze. Tym czasem wychodzi na to, że jest lepiej niż można było się spodziewać, Jacek trenuje i chyba będzie gotowy na początek rundy. Jak ocenia pan zatem stan waszej kadry, tym bardziej, że za parę dni wylatujecie na Cypr. Doszedł Zakrzewski, Wilusz, choć oboje nie mają jeszcze podpisanych kontraktów. O co walczy ten klub?
- Cały czas walczymy o to o co na początku - o jak najwyższą lokatę na mecie sezonu. Głośno powiedziałem i cały czas tego się trzymam, że chcielibyśmy zająć miejsce wyższe niż w poprzednim sezonie.
Wierzy pan w to?
- Oczywiście, że wierzę, bo to jest zespół, który potrafi grać w piłkę. Odszedł Carlo Costly, którego przydatność, wtedy kiedy był w dobrej formie, to był dobrym ogniwem, wtedy kiedy miał apetyt na grę w GKS, to był z pewnością przydatnym graczem. Wypadł Maciej Korzym i uważam to za bardzo dużą stratę, bo Maciek był zawodnikiem, który bardzo dużo robił na boisku. Dlatego jestem zadowolony, że w obecnej sytuacji organizacyjnej w jakiej znalazł się klub, stać nas na to, aby zatrudnić piłkarza o podobnych umiejętnościach i podobnym charakterze jak Maciek Korzym. Uważam, że Zakrzewski też jest takim zawodnikiem, który będzie rozbijał obrońców, walczył o każdą piłkę, który będzie zawodnikiem bardzo widocznym na boisku, jestem o tym przekonany
A co z sytuacją organizacyjną w takim razie?
- Co do sytuacji organizacyjnej to jest to bardzo duży znak zapytania, bo nikt nie wie jak to się wszystko ułoży. Mamy ustne zapewnienia, że będzie dobrze, ale sytuacja chociażby z ilością zawodników, którym kończą się kontrakty mówi sama za siebie. Na dzień dzisiejszy ci piłkarze mogą podpisać już umowy z każdym pracodawcą, który się do nich zgłosi i ta niepewność na pewno nie pomaga. Ale z drugiej strony to też nie jest aż tak wielki dyskomfort pracy, bo cały czas powtarzam, że ogromnym atutem tego klubu są piłkarze jacy tu są. Jest to grupa, która doskonale ze sobą współpracuje, która chce grać, która jest bardzo ambitna, która chce wygrywać mecze i na dzień dzisiejszy ja odczuwam taką samą atmosferę jaką od samego początku czułem czyli bardzo dobrą. Kiedy pracujemy to pracujemy, kiedy się śmiejemy to się śmiejemy, ale chcemy grać o to, aby wygrywać.
Początek rundy nie będzie najłatwiejszy?
- Pierwsze cztery mecze będą bardzo ważne. Trzy mecze z czterech gramy z drużynami, które są przed nami. Dlatego też cały okres przygotowawczy tak skorygowaliśmy, aby obciążenia były optymalne i abyśmy dobrze weszli w rundę rewanżową już od samego początku.
Mówimy o zawodnikach, którym kończą się kontrakty, ale wychodzi na to, że w ostatnich latach to pewna strategia klubu. Kibice są już przyzwyczajeni do podpisów w "ostatniej chwili". Podobnie było ostatnio chociażby z Januszem Golem czy innymi zawodnikami. Czy oby na pewno jest to przemyślane działanie? Przykład Tomasza Wróbla jest tu też znamienity. Czołowy zawodnik klubu i ekstraklasy, a kontraktu wciąż nie ma. To jak to jest?
- Myślę, że są to pytania, na które powinni odpowiadać ludzie odpowiedzialni za zarządzanie klubem. Zadaje mi pan pytanie, na które ja nie chcę odpowiadać, bo to nie leży w moich kompetencjach. Jako trener zdaję sobie sprawę z jednego: nikt nie jest w stanie mi powiedzieć, ani ja sam, co się będzie działo od 1 lipca z tym klubem. Bo to też nie jest tak, że nikt nie chce podpisywać nowych umów z piłkarzami, z tym, że musimy zdać sobie sprawę z jednego. Finansowanie klubu przez PGE, zgodnie z sytuacją prawną jest utrzymane póki co tylko do końca czerwca. W związku z tym po tej dacie, jeśli klub nie znajdzie nowego właściciela jest bez środków finansowych od koncernu PGE. Prezesi nie mogą podpisywać nowych umów bo przecież my nie dysponujemy żadnym budżetem na nowy sezon na dzień dzisiejszy. Rozmowy z zawodnikami pewnie powinny się odbywać, ale my cały czas czekamy na to, kto będzie nowym właścicielem. Będzie nowy właściciel to pewnie określi swoją własną strategię czy gramy o najwyższe stawki czy może zadowoli się grą w środku tabeli, a być może będzie nas stać tylko na to, aby desperacko walczyć o utrzymanie. To są tematy na które nie odpowiemy, póki nie będziemy wiedzieć kto będzie nowym właścicielem i jaki będzie budżet GKS na nowy sezon.
Na forach kibice cieszą się, że został sprzedany Costly do Rumuni i padają różne kwoty 300 tys. euro, 500 tys. euro. Z pewnością są to mocno zawyżone kwoty, ale jest takie oczekiwanie ze strony kibiców, że w takim razie jak pojawiła się pewna pula pieniędzy, to ktoś zostanie za to kupiony, ale z drugiej strony pisano o zaległościach finansowych wobec zawodników.
Gdzie zatem będzie ulokowana kwota z transferu Costlyego. Będzie ofensywa transferowa czy nie?
- Jako trener nie mogę liczyć, że z tej sumy cokolwiek będzie skierowane w pion sportowy czyli czy będę mógł przeznaczyć środki np na zakup nowego napastnika, bo tak jak pan powiedział mamy pewne zaległości finansowe w klubie, które będzie trzeba uregulować i być może suma z tego transferu pozwoli klubowi na normalną bieżącą działalność. Ale powtarzam jeszcze raz, cieszę się, że w takiej sytuacji w jakiej obecnie jesteśmy, trudny czas przekształceń własnościowych, możemy rozmawiać z nowymi zawodnikami, którzy mogliby zasilić nasz klub. Czy to będzie nazwisko takie czy inne to nie ważne, ale widać, że coś się dzieje. Zespół bardzo dobrze przyjął Zbyszka Zakrzewskiego i Maćka Wilusza, bo wiedzą, że są to piłkarze, którzy mogą pomóc temu zespołowi i podnieść poziom.
Jest pan zatem optymistą?
- Oczywiście, że tak. Na dzień dzisiejszy odszedł Paweł Magdoń, ale wrócił Marcin Drzymont, który wyleczył kontuzję. Zatem strata została zrekompensowana. Odszedł Carlo Costly, Maciek Korzym, ale jest Zbyszek Zakrzewski, jeśli podpiszemy z nim kontrakt, myślę, że wypełni te luki. Poza tym wszyscy są, którzy grali w poprzedniej rundzie.
A wierzy pan wciąż w Karola Gregorka? Po ostatnim meczu w Białymstoku wydawało się, że zimą powinien szukać sobie już nowego pracodawcy. Wrócił Janusz Dziedzic, który był zesłany na "banicję". To taki sygnał jednak dla wszystkich, że walczymy tym co mamy.
- Sytuacja, jak w każdym klubie często ulega zmianom. Nie można marnować potencjału, szczególnie, że ci piłkarze mają ważne umowy z klubem. Janek ma teraz czas, żeby udowodnić, że jeszcze będzie w stanie grać na wysokim poziomie. A Gregorek? Nie jest głupi przecież. Widzi co się dzieje i wie, że musi walczyć o miejsce w składzie. Czy wykorzysta szansę, będzie zależeć już tylko od niego.