Tradycyjnie ze względu na różnicę czasową mecz w Moskwie rozegrany zostanie wcześniej, niż spotkania w Europie Środkowej i Zachodniej. W związku z tym piłkarze CSKA i Sevilli wybiegną na murawę Stadionu Łużniki już o godzinie 18:30 czasu polskiego.
Będzie to pojedynek triumfatorów trzech edycji Pucharu UEFA w XXI wieku. CSKA zwyciężało w tych rozgrywkach w 2005 roku, a Sevilla w kolejnych dwóch edycjach. Dla CSKA występy w tej fazie Ligi Mistrzów są nowością. Andaluzyjczycy mają za sobą już takie doświadczenie - przed rokiem o awans do ćwierćfinału rozgrywek bez szczęścia rywalizowali z Fenerbahce Stambuł.
Problemem CSKA może być fakt, że rosyjska Premier Liga zakończyła rozgrywki na początku grudnia ubiegłego roku i od tego momentu ekipa Leonida Słuckiego nie rozgrywała spotkań o stawkę. Rosjanie ostatnie trzy miesiące spędzili na obozach przygotowawczych w Turcji i Hiszpanii, gdzie rozegrali ledwie 6 gier kontrolnych. Z kolei Sevilla jest w rytmie meczowym, ponieważ hiszpańska La Liga dopiero wchodzi w decydującą fazę. - Meczów towarzyskich nie można porównywać do spotkań o stawkę. Dopiero oficjalne spotkania dadzą nam odpowiedź na pytanie o naszą formę - przyznaje Słucki.
Atut własnego boiska w przypadku CSKA nabiera wielowymiarowego znaczenia. Nawet jeśli Rosjanie ostatnio trenowali w ciepłych krajach, to przyzwyczajeni do minusowych temperatur nie będą mieć problemu z aklimatyzacją do meczu w Moskwie, gdzie w środę termometry mają wskazywać ok. -5 stopni Celsjusza. Piłkarze Sevilli mogą przeżyć zatem szok spowodowany przeszło 30-stopniową różnicą temperatur między Hiszpanią, a Rosją. Dodatkowo na Łużnikach mecze rozgrywane są na sztucznej nawierzchni, z którą gracze z Andaluzji nie są zaznajomieni.
Leonid Słucki w przeciwieństwie do opiekuna Sevilli, Manuela Jimeneza ma komfort w wyborze składu. Słucki ma do dyspozycji wszystkich zawodników, także Ałana Dżagojewa, który zdążył na czas wyleczyć kontuzję pachwiny. Jimenez z kolei nie będzie mógł skorzystać z usług Luisa Fabiano, Diego Capela, Abdoulay'a Konko i Sebastiena Squillaciego. Pod znakiem zapytania stoi też występ Frederica Kanoute.
***
Kiedy Jose Mourinho w 2004 roku rozpoczynał pracę z londyńską Chelsea, kibice klubu ze Stamford Bridge czekali na mistrzostwo Anglii już równe 50 lat. Portugalczyk, który zabłysnął prowadząc w latach 2002-2004 FC Porto do triumfów w Pucharze UEFA i Lidze Mistrzów, już w pierwszym sezonie pracy na Wyspach Brytyjskich odzyskał dla The Blues mistrzowską paterę. Kibice Chelsea pokochali go, ale piłkarska Anglia zaczęła nienawidzić za swoisty, arogancki styl bycia.
Podobny scenariusz rozegrał się w 2007 roku, kiedy Mourinho odszedł z Chelsea i objął Inter Mediolan. Swoimi wypowiedziami zraził do siebie wielu trenerów serie A, na czele z Claudio Ranierim i Luciano Spallettim, którzy wdawali się z Portugalczykiem w polemikę na łamach mediów. Mówiąc dyplomatycznie, za Mourinho nie przepada także Carlo Ancelotti - wieloletni trener AC Milan, a dziś opiekun Chelsea. Włoch bodaj tylko raz skusił się na komentarz potoku barwnych wypowiedzi "The Special One". Kiedy ten nazwał się Jezusem z racji tego, że podobnie jak on za życia ma wielu przeciwników, Ancelotti odparł: - Jeśli on jest Jezusem, to ja na pewno nie jestem jego apostołem.
Ancelotti spędził na San Siro przeszło dwie dekady jako piłkarz i szkoleniowiec Rossonerich, ale w środę to Mourinho będzie gospodarzem ceremonii. Z kolei Ancelotii przyjedzie do Mediolanu z cząstką Mourinho. Portugalczyk utrzymuje bowiem, że obecna Chelsea dalej jest tą wykreowaną przez niego. Będzie to pierwszy pojedynek Mourinho z Johnem Terry, Frankiem Lampardem i Didier Drogbą od czasu rozejścia się ich dróg w 2007 roku. Mimo tego jednak twierdzi, że nie może znać recepty na pokonanie The Blues: - Dobrze znam Chelsea, ale to nie oznacza, że będzie łatwiej. Czasem jest nawet trudniej, ponieważ kiedy dużo wiesz o drużynie i nie zdecydujesz, co jest godnym przekazania nowym piłkarzom na temat swoich starych podopiecznych, możesz mieć kłopoty. Rok po odejściu z FC Porto grałem przeciwko nim z Chelsea. To była moja drużyna, moi zawodnicy i wiedziałem o nich wszystko, ale nie było łatwo. Jeden mecz wygraliśmy, drugi przegraliśmy.
Z kolei atutem Ancelottiego powinna być znajomość calcio, z którym był związany przez całą karierę piłkarską i szkoleniową: - Musimy skoncentrować się na silnych stronach Interu i je ograniczyć. Musimy dać z siebie wszystko, żeby ich pokonać. Jednak Inter też musi zagrać na sto procent, żeby wygrać z nami. - Carlo Ancelotti to człowiek, który pracował we włoskim futbolu całą karierę, grał przeciwko Interowi wiele razy i jest człowiekiem z Mediolanu, więc bardzo dobrze zna mój zespół. To nie daje mu jednak przewagi - zastrzegł Mourinho.
Oprócz pojedynków w derby Mediolanu na przestrzeni ostatnich dwóch lat, obaj panowie tylko raz stanęli na przeciwko siebie w meczu europejskich pucharów. Było to w 2003 roku w meczu o Superpuchar Europy, gdzie Mourinho występował w roli szkoleniowca zwycięzcy Pucharu UEFA, FC Porto, a Ancelotti prowadził AC Milan, z którym triumfował w Lidze Mistrzów.
Inter wystąpi bez Christiana Chivu i Davide Santona. Niepewny jest też udział w meczu Julio Cesara, który kilka dni temu brał udział w wypadku samochodowym. Bardziej osłabiona do spotkania przystąpi Chelsea. Carlo Ancelotti będzie musiał skompletować "11" bez Ashley Cole'a, Michaela Essiena, Jose Bosingwy, Jurij Żyrkowa i Deco.
***
CSKA Moskwa - FC Sevilla / śr. 24.02.2010 godz. 18:30
Inter Mediolan - Chelsea Londyn / śr. 24.02.2010 godz. 20:45