Piast swoje najwyższe zwycięstwo w ekstraklasie odniósł w tym sezonie nad Zagłębiem, wygrywając 4:1. Patent na lubinian ma również Adrian Paluchowski, który będąc jeszcze zawodnikiem Legii Warszawa strzelił dwie bramki niedzielnym gospodarzom. Mistrzostwo Polski z Miedziowymi zdobył Marcin Pietroń. Na domiar tego Dariusz Fornalak w poprzednim sezonie był trenerem klubu z Dolnego Śląska.
A co w Zagłębiu? Nowym trenerem został Marek Bajor, który o mały włos, a nie poprowadziłby Miedziowych - wskutek braku odpowiedniej licencji. Od pierwszej minuty zadebiutowało dwóch nowych graczy: Bojan Isailovic i Sergio Reyna wśród gospodarzy oraz Mariusz Zganiacz i Adrian Paluchowski w drużynie gości.
Początek meczu nie był interesujący. Lubinianie starali się rozgrywać piłkę, ale wysoko ustawiony zespół Piasta skutecznie uniemożliwiał rozwinięcie skrzydeł Zagłębiu. Fornalak swoją drużynę ustawił na grę z kontry. Na trybunach nudzili się m.in. Jacek Zieliński, asystent Franciszka Smudy oraz Rafał Ulatowski, szkoleniowiec GKS-u Bełchatów.
Emocje rozpoczęły się po dopiero dwudziestu minutach. Najpierw szarżującego w polu karnym gospodarzy Paluchowskiego powstrzymał Costa, a kilka minut później niecelnie z rzutu wolnego przymierzył Mariusz Muszalik. Zagłębie im bliżej końca pierwszej połowy tym było groźniejsze. Najpierw indywidualną akcję przeprowadził Szymon Pawłowski - zakończył ją celnym strzałem. Szyków Zagłębiu nie pokrzyżowała kontuzja Costy, którego zastąpił Fernando Dinis. - Costa ma rozciętą nogę na wysokości piszczela. Nie mógł kontynuować gry - powiedział po meczu Marek Bajor.
W 43. minucie padła bramka dla Miedziowych. Pawłowski dośrodkował futbolówkę z rzutu rożnego, lecz przed pole karne wybili ją defensorzy Piasta. To była woda na młyn dla Łukasza Hanzela, który natychmiast zdecydował się na strzał. Futbolówka zatrzepotała w siatce rywali, a szczęśliwy strzelec utonął w objęciach kolegi.
Po zmianie stron Zagłębie jeszcze mocniej zaatakowało. Raz po raz kotłowało się w "szesnastce" Piasta. Dwukrotnie bardzo groźnie uderzył Adrian Błąd. Rafał Kwapisz doskonale interweniował w tych sytuacjach. Swoją okazję miał również Mouhamadou Traore, ale i tym razem golkiper gości kapitalnie sparował futbolówkę na rzut rożny.
Piast wytrzymał napór podopiecznych Marka Bajora, lecz nadal nie był w stanie poważnie zagrozić Miedziowym. 18 minut przed końcem nic nie wskazywało na to, że goście strzelą bramkę. Sebastian Olszar sprytnie podał na czystą pozycję do Kamila Wilczka. Młody zawodnik Piasta sytuacji sam na sam z Isailoviciem nie zmarnował i płaskim strzałem pokonał Serba.
Zagłębie ten mecz mogło wygrać. 120 sekund przed końcem Traore przyjął futbolówkę na klatkę piersiową. Następnie oddał kąśliwy strzał na bramkę Kwapisza. Bramkarz Piasta opuszkami palców sparował piłkę na słupek. To była ostatnia ciekawa sytuacja w tym meczu.
- To był mecz walki. Powinniśmy go wygrać, mieliśmy więcej sytuacji niż Piast - powiedział Szymon Pawłowski. - Pozostaje niedosyt oraz żal - dodał Marek Bajor.
Zagłębie Lubin - Piast Gliwice 1:1 (1:0)
1:0 - Hanzel 43'
1:1 - Wilczek 72'
Składy:
Zagłębie Lubin: Isailović - Bartczak, Reina, Stasiak, Costa (40' Dinis), Błąd, Ekwueme, Hanzel (90' Dąbrowski), Pawłowski, Micanski (84' Kędziora), Traore.
Piast Gliwice: Kwapisz - Szary, Kowalski, Glik, Michniewicz, Pietroń (65' Biskup), Muszalik, Zganiacz, Wilczek, Paluchowski (58' Smektała), Olszar (79' Gamla).
Żółte kartki: Ekwueme, Hanzel (Zagłębie) oraz Michniewicz, Glik, Kwapisz (Piast).
Sędzia: Włodzimierz Bartos (Łódź).
Widzów: 7215.
Ocena meczu: 3,0. Przeciętna pierwsza połowa, nieco lepsza druga. Efektowna bramka podwyższyła notę tego meczu.