Wiara w siebie jest najistotniejsza - komentarze po meczu ŁKS Łomża - Podbeskidzie Bielsko-Biała

Wiara, którą trener Czesław Jakołcewicz natchnął swoich piłkarzy w szatni poniosła zawodników ŁKS w drugiej połowie. Dzięki ambitnej grze do końca gospodarze urwali punkty faworytowi z Bielska-Białej

Marcin Brosz (trener Podbeskidzia Bielsko-Biała): Dzisiejszy mecz powinniśmy rozstrzygnąć już do przerwy. Nie wykorzystaliśmy kilku wybornych sytuacji do strzelenia bramek. W drugiej połowie Łomża była zdecydowanie lepsza i w 100% zasłużyła na ten remis. Gratuluje punktu i życzę utrzymania w II lidze.

Krzysztof Chrapek (napastnik Podbeskidzia Bielsko-Biała): W pierwszej połowie strzeliliśmy jedną bramkę. Niestety tylko jedną, bo mogliśmy prowadzić różnicą kilku goli. Mam pretensje zwłaszcza do siebie. Miałem swoje szanse, które powinienem wykorzystać. W drugiej połowie Łomża musiała na nas ruszyć i zrobiła to. Szkoda nam tej bramki straconej w końcówce. Przy odrobinie szczęścia mogliśmy tu wygrać. ŁKS po przerwie był bardzo zdeterminowany i zdecydowanie lepszy od nas.

Czesław Jakołcewicz (trener ŁKS-u Łomża): Gdyby po pierwszej połowie wynik brzmiał 0:3 nikt nie miałby prawa mieć pretensji, zagraliśmy tragicznie.W szatni odbyłem z zespołem męską rozmowę i chłopcy zagrali z zębem. Postawiliśmy wszystko na jedną kartę bo nie było czego bronić. Piłkarze grają ostatnio co trzy dni i zmęczenia nie da się ukryć. Bałem się, że ta szybko stracona bramka okaże się zwycięska dla gości. Bardzo duże ożywienie w grze mojego zespołu wprowadził Bizhev i chciałbym mu podziękować. W drugiej połowie było zaangażowanie, była walka, była ambicja i była też i bramka wyrównująca. Podbeskidzie miało w tym meczu swoją połowę, a my mieliśmy swoją. Remis uważam za wynik sprawiedliwy.

Tomasz Bzdęga (napastnik ŁKS-u Łomża): Nie jestem do końca zadowolony ze swojej gry. Strzeliłem bramkę, ale mogłem ich strzelić więcej i będą mi się śniły po nocy te zaprzepaszczone szanse. Były sytuacje, ale ponownie zabrakło skuteczności. Dobry jest i ten jeden punkt, bo w pierwszej połowie to rywal miał więcej z gry. Druga należała do nas, ale wyrównać udało się dopiero w końcówce.

Źródło artykułu: