Sędziowski raport portalu SportoweFakty.pl po 19. kolejce ekstraklasy

Do lata jeszcze dużo czasu, ale o urlopie w jakimś spokojnym miejscu powinien pomyśleć Piotr Siedlecki. Warszawski arbiter dał popis niekompetencji w spotkaniu Korony z Polonią Bytom. Nieuznana bramka, brak karnego i niesłuszna czerwona kartka - czy można sobie wymyślić sobie większe nagromadzenie sędziowskich pomyłek? Raczej nie, ale najgorsze jest to, że nie było to jedyne spotkanie, po którym postawa arbitra wywołała spore dyskusje.

Mateusz Dębowicz
Mateusz Dębowicz

Jeżeli ze wszystkich meczów tego sezonu wybrać to najgorzej prowadzone, piątkowe zawody raczej wygrałyby w takim plebiscycie. Trudno bowiem inaczej ocenić występ arbitra, który nie widzi faulu tak ewidentnego i spektakularnego, że poszkodowanemu piłkarzowi pękł ochraniacz. W końcówce meczu przy jednobramkowym prowadzeniu Korony Pavol Stano wślizgiem próbował ratować sytuację we własnym polu karnym. Problem jednak w tym, że zamiast w piłkę, trafił w nogi Macieja Bykowskiego i "wykosił" go równo z trawą. Po tym zagraniu napastnik bytomian długo wił się z bólu na murawie i musiała być mu udzielona pomoc medyczna. Wszyscy na stadionie widzieli to zagranie i wszyscy byli zdziwienie milczeniem sędziowskiego gwizdka.

Ten odezwał się za to zupełnie niepotrzebnie o wiele wcześniej w sytuacji wręcz komicznej. Wojciech Skaba wstając po jednej z interwencji wypuścił spod siebie piłkę. Do tej dopadł czujny Maciej Tataj i umieścił ją w siatce. Radość kielczan nie trwała jednak długo, bo pan Siedlecki dopatrzył się w tej sytuacji nieprzepisowego zagrania. Trudno tylko określić jakiego, bo żadna z powtórek nie jest w stanie wyjaśnić tej zagadki. Być może chciał oszczędzić wstydu golkiperowi, który chyba pozazdrościł Marcinowi Cabajowi i Mariuszowi Pawełkowi i chciał podjąć z nimi walkę o tytuł najśmieszniejszej bramki sezonu. Także 1:1 w sędziowskich błędach.

Tak jak stanowczości i spostrzegawczości zabrakło sędziemu przy zagraniu Stano, tak zdecydowanie za dużo pokazał jej przy zagraniu Michała Zielińskiego w 85. minucie. Napastnik Korony próbował wślizgiem zablokować Marcina Radzewicza. W opinii sędziego jego wejście było obliczone na nogi rywala i pan Siedlecki wyrzucił z boiska byłego gracza Polonii. Szkoda tylko, że na powtórkach widać, iż o żadnym chamskim zagraniu nie mogło być mowy, zwłaszcza że nie doszło nawet do kontaktu między piłkarzami.

Nad postawą mazowieckiego arbitra PZPN nie może przejść do porządku dziennego. Tak słabego poziomu sędziowania nawet w polskich realiach nie można zaakceptować i prowadzący mecz Korony z Polonią musi ponieść jakieś konsekwencje.

Patrząc na ilość błędów można jednak uznać, że Siedlecki o ile sędziował karygodnie, o tyle nie wypaczył wyniku spotkania. Inaczej było w Gdańsku, gdzie nie popisał się asystent Daniela Stefańskiego z Bydgoszczy. W 29. minucie do siatki Polonii Warszawa trafił nowy nabytek Lechii Olegs Laizans, który strzałem w długi róg pokonał Sebastiana Przyrowskiego. Wszystko odbyłoby się zgodnie z przepisami, gdyby nie fakt, że Piotr Wiśniewski, który dogrywał piłkę do Łotysza, sam wcześniej był na pozycji spalonej, gdy po podaniu od obrońcy rozpoczął swój rajd. Skrzydłowy gospodarzy znajdował się ponad metr za obrońcami i sędzia na tym poziomie powinien to bez problemów wychwycić. Goście z czasem doprowadzili do wyrównania, ale kto wie, jakby potoczyły się losy tego spotkania, gdyby nie ta dość wcześnie zdobyta bramka. Z drugiej strony gospodarze domagali się karnego, gdy w trakcie pierwszej połowy w szesnastce Czarnych Koszul padł Tomasz Dawidowski, a sędzia uznał, że o faulu nie było mowy.

Emocje wzbudziły też decyzje Roberta Małka prowadzącego mecz Wisły Kraków z Arką Gdynia. Najpierw nie widział on faulu Mateusza Sieberta na wyskakującym do dośrodkowania z rzutu rożnego Juniorze Diazie, za co powinien być podyktowany rzut karny dla Białej Gwiazdy. Przy stanie 1:0 dla gości ta sytuacja mogła mieć kluczowe znaczenie dla losów pojedynku. Później arbiter z Zabrza w samej końcówce już słusznie nie wskazał na wapno po upadku Wojciecha Łobodzińskiego w obrębie szesnastki gdynian.

Ogółem podczas 19 kolejki ekstraklasy sędziowie pokazali zaledwie 20 żółtych kartek i jedną czerwoną, czyli połowę tego, co przed tygodniem. Nie wiadomo z czego wynikała ta łaskawość arbitrów, ale średnia 2,5 kartonika na mecz dawno się nie zdarzyła się już na naszych boiskach. Szkoda tylko, że równie ciężko jest przypomnieć sobie równie kompromitujący występ sędziego jak "popis" Piotra Siedleckiego w Kielcach.

Piotr Siedlecki (Warszawa): 2 żółte kartki - 2 gospodarze, 0 goście; 1 czerwona (Zieliński - faul) / Korona Kielce - Polonia Bytom 1:0

Robert Małek (Zabrze): 1 żółta kartka - 1 gospodarze, 0 goście / Arka Gdynia - Wisła Kraków 1:0

Mirosław Górecki (Katowice): 3 żółte kartki - 2 gospodarze, 1 goście / Lech Poznań - Cracovia 3:1

Dawid Piasecki (Słupsk): 2 żółte kartki - 1 gospodarze ,1 goście / Śląsk Wrocław - Jagiellonia Białystok 1:2

Hubert Siejewicz (Białystok): 3 żółte kartki - 1 goście, 2 gospodarze / Ruch Chorzów - Zagłębie Lubin 0:2

Daniel Stefański (Bydgoszcz): 3 żółte kartki - 0 gospodarze, 3 goście / Lechia Gdańsk - Polonia Warszawa 1:1

Adam Lyczmański (Bygdoszcz): 2 żółte kartki - 0 gospodarze, 2 goście / Legia Warszawa - Odra Wodzisław 0:1

Marek Krakut (Warszawa): 4 żółte kartki - 2 gospodarze, 2 goście / Piast Gliwice - PGE GKS Bełchatów 1:2

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×