Dwa gole w pierwszym meczu w Gdyni chorzowianie zdobyli po strzałach z dystansu lub z niezwykle trudnej pozycji. Przy bramce na 1:0 świetny strzał z woleja Marcina Zająca przed siebie odbił Andrzej Bledzewski, a Artur Sobiech dobił piłkę do siatki. 2-3 dni w tygodniu poświęcamy na doskonalenie uderzeń - przyznał "Kicaj". - Namawiam zawodników, aby strzelali z dystansu. Jak mawiał Kazimierz Górski: są strzały, są gole - uzupełnił trener Niebieskich Waldemar Fornalik. - Piłka lecąc w kierunku bramki, wykonuje różne harce - dodał szkoleniowiec. Tak właśnie było przy drugim golu, gdy strzał z dystansu Grzegorza Barana odbił przed siebie golkiper Arki, a Zając z kilku metrów umieścił piłkę w siatce.
Kolejnych prób zaskoczenia bramkarza przeciwnika Niebiescy dokonywali w spotkaniu z Zagłębiem Lubin. Na bramkę Bojana Isailovicia w pierwszej połowie dwukrotnie soczyście kropnął Grzegorz Baran, ale golkiper reprezentacji Serbii za każdym razem, popisując się znakomitym kunsztem, wybijał futbolówkę.
Aby przypomnieć sobie ostatnie efektowne trafienie z dystansu piłkarza Ruchu, trzeba cofnąć się do jesiennego spotkania z Jagiellonią Białystok. W tamtym meczu strzałami sprzed pola karnego bramkarza rywala pokonywali Artur Sobiech oraz Andrzej Niedzielan.