- Czujemy niedosyt, aczkolwiek ten punkt w ostatecznym rozrachunku może okazać się cenny. Grając u siebie, niezależnie czy z mistrzem Polski, czy też z kimś innym, musimy wygrywać. Szanujmy jednak punkt zdobyty z liderem i drużyną, która mam nadzieje niedługo odjedzie w ligowej czołówce - powiedział "Łowca bramek". - Stworzyliśmy lepsze sytuacje niż Wisła. Krakowianie poza trochę "zbłąkanym" strzałem Tomasa Jirsaka w końcówce meczu nam nie zagrozili - dodał.
Frankowski przyznał, że sztab szkoleniowy dobrze rozpracował rywala, który niczym nie zaskoczył Jagiellonii. - Wiedzieliśmy jak mamy zagrać z Wisłą, która jest przyzwyczajona do twardej, męskiej gry. My z racji tego, że jesteśmy na fali wznoszącej także zagraliśmy zdecydowanie, bez pardonu. Sędzia w miarę dobrze kontrolował zawody, nie podpalił się żółtymi kartkami i wydaje mi się, że mimo bezbramkowego remisu spotkanie mogło się podobać. Gdyby Kamil Grosicki wykorzystał jedną ze swoich sytuacji, to moglibyśmy pokusić się o zwycięstwo - stwierdził kapitan żółto-czerwonych.
Frankowski w barwach Wisły zdobył pięć razy mistrzostwo Polski, dwa Puchary Polski, Puchar Ligi oraz trzykrotnie koronę króla strzelców. Byli koledzy z drużyny wiedząc, na co stać "Franka", dobrze się nim zaopiekowali. - W polskiej ekstraklasie rozegrałem dotychczas trzy spotkania przeciwko Wiśle i właśnie po nich mam największe problemy zdrowotne. Jak nie połamane żebra, to dziury w kolanie. Cóż - tak się gra - powiedział Frankowski.
Kapitan Jagi w trakcie spotkania miał utarczkę słowną z Maciejem Skorżą, ale po spotkaniu bagatelizował to zajście. - To było w ferworze walki. Trener żyje w wielkim stresie w tym momencie (posada Skorży jest zagrożona - red.), ja także trochę go miałem, posprzeczaliśmy się, ale myślę, że teraz zażegnamy chwilowy topór i będzie okej - zakończył "Łowca bramek".