Trzeba pokazać wielkość i odbić się od dna - rozmowa z Vukiem Sotirovicem, piłkarzem Śląska Wrocław

- Mieliśmy duży problem z Sotirovicem. Paweł Kapsa wybronił nam dwie bardzo groźne sytuacje - mówił na konferencji prasowej po meczu ze Śląskiem Wrocław trener Lechii Gdańsk, Tomasz Kafarski. Sotirović żałuje, że nie umieścił futbolówki w siatce. - Po prostu szczęścia nam zabrakło - stwierdził.

Artur Długosz: Ponieśliście dwie porażki z rzędu na własnym stadionie. Nie tak to chyba miało wyglądać...

Vuk Sotirović: No nie tak to miało wyglądać. Mieliśmy wygrywać przynajmniej u siebie i szukać punktów na wyjeździe. Niestety od kiedy jestem w Śląsku to dwa razy u siebie nie przegraliśmy pod rząd. Po prostu uważam, że z Lechią graliśmy lepiej niż w potyczce z Jagiellonią Białystok. Graliśmy z jajem. Ostatnio zagraliśmy w ogóle tak jakby bez ambicji, bez woli walki, bez niczego. Jakbyśmy tylko czekali, żeby się ten mecz skończył. W meczu z Lechią było już dużo lepiej. Sam miałem dwie, trzy stuprocentowe okazje. Nie miałem szczęścia, ta piłka nie chciała wpaść do bramki. Czasami tak jest, czasami tego szczęścia brakuje. Wydaje mi się, że w piłce najważniejsze jest szczęście. Czasami się strzela, a piłka wpada bramkarzowi gdzieś pod nogami. W sobotę tak nie było. Uważam, że byliśmy lepszym zespołem w większej części meczu niż piłkarze Lechii. Niestety pierwsza ich akcja, którą zrobili w pierwszej połowie to skończyła się naszą stratą bramki. Uważam, że w pierwszej połowie graliśmy dobrze, poprawnie. W drugiej zaczęliśmy grać długimi piłkami. Szczerze nie pamiętam, żebym w drugiej odsłonie pojedynku dostał dwie, trzy piłki po ziemi - żebym mógł coś zrobić. Cały czas piłki górne... Mogę wygrać raz, dwa razy głowę, ale nie cały czas. Nawet jak skoczę to tej piłki nie przyjmę na głowę i nic z nią nie zrobię. Uważam, ze to jest bez sensu takie granie, ale jak już się przegrywa to musimy cały czas grać normalnie naszą grą, a nie kopać piłkę, bo nie o to chodzi.

Realizujecie to, co wam mówi trener? Czy na boisku się to zmienia?

- Realizujemy, ale wiadomo, że niekiedy się zakłada coś, a na boisku wychodzi coś innego. Możemy zakładać coś i robić jakieś akcje, ćwiczyć wszystko, a bramka padnie przypadkowo. To nie jest tak. Lechia nas niczym nie zaskoczyła. Dwa błędy... Uważam, że obrona nie zawiniła tak jak atak. Powinniśmy strzelać bramki. Miałem dwie, nawet trzy stuprocentowe okazje. Myślę, że gdybym ja to strzelił to mecz by się ułożył całkiem inaczej.

Czego zabrakło, aby wykorzystać okazje?

- Przy tej pierwszej sytuacji to miałem czas, popatrzyłem gdzie bramkarz wychodzi. Chciałem piłkę tak podbić troszeczkę, żeby przeleciała nad nim, no to go trafiła. W drugiej okazji dostałem piłkę, odwróciłem się, spokojnie ją drugą nogą zabrałem i strzelałem szpicem. Też niefortunnie gdzieś tam trafiła bramkarza i nie wpadła do bramki. Z rzutu wolnego też minęła trochę słupek. Po prostu szczęścia nam zabrakło, bo to są takie sytuacje, gdzie gdyby było szczęście to piłka by wpadła do bramki. Niestety w sobotę tak nie było i teraz trzeba już szukać punktu na wyjeździe, bo już nie może tak być - gramy tylko u siebie i wygrywamy u siebie, a na wyjeździe się zadowalamy remisem czy tym, że dobrze zagraliśmy.

Nie potrzebujesz partnera w ataku? Nie lepiej by ci się grało, gdybyś miał rozegrać z kimś piłkę z przodu?

- Gdyby ktoś był, to na pewno byłoby mi łatwiej. Uważam też, że gdybym dostawał takie piłki po ziemi, żebym coś mógł z nią zrobić to by było całkiem inaczej. W sobotę w drugiej połowie graliśmy cały czas górne piłki. Myślę, że niepotrzebnie. To można było grać przez ostatnich pięć minut, na aferę, a nie cały czas.

Czeka was rozmowa w szatni?

- Czeka nas walka. To już nie jest tak jak w tamtym sezonie, że graliśmy i byliśmy w środku. Nie było żadnej presji. W pierwszej rundzie też były momenty, że doganiał nas ten dół, ale po prostu uciekaliśmy. Teraz dół nas dogania i trzeba pokazać wielkość i odbić się od dna. Trzeba pokazać charakter. U siebie też musimy wygrywać. Może być jedna wpadka, że się u siebie przegrywa, ale nie dwa mecze pod rząd. Musimy się wziąć za robotę. Nie mówię, że wcześniej nic nie robiliśmy, bo robiliśmy, ale po prostu może szczęścia nam trochę brakuję i myślę, że wszystko będzie dobrze.

Nie boisz się, że stracisz miejsce w składzie? Z Jagiellonią słabszy mecz, teraz te niewykorzystane okazje. Nie ma tych bramek.

- Z Jagiellonią wszyscy graliśmy slaby mecz. Z Lechią... Powiem tak - za mało gramy... wrzutek nie ma z boku...

Brakuje Janka Gancarczyka?

- Czy brakuje? Nie brakuje, bo Janek też nie wrzucał tych piłek za dużo, ale Janek coś tam robił. Łukasz Madej i Piotrek Ćwielong też robią swoją robotę. Uważam, że dobrą. Nawet jeżeli by dobrej nie robili to też nie jest to do mnie, żebym ja oceniał. Czy stracę miejsce czy nie - to jest decyzja trenera. W meczu z Lechią się naprawdę dobrze czułem tylko zabrakło mi tej bramki.

Komentarze (0)