Tomasz Frankowski: Skerla jest nam niezbędny

Tomasz Frankowski był jednym z najjaśniejszych punktów w środowym spotkaniu z Koroną Kielce. Kapitan Jagiellonii Białystok w pierwszej połowie dał Jadze prowadzenie, dobijając strzał Kamila Grosickiego. "Franek" po spotkaniu żałował, że w tak prosty sposób białostoczanie stracili bramki i przegrali.

- W miarę dobrze rozpoczęliśmy to spotkanie, bo otworzyliśmy wynik. Prowadziliśmy, prowadziliśmy i wydawało się, że kontrolujemy grę, a tu ni stąd ni zowąd po trzech prostopadłych podaniach, na które nie zareagowali nasi obrońcy, straciliśmy trzy gole. Stawia to Koronę w uprzywilejowanej sytuacji przed meczem rewanżowym. Druga połowa potwierdziła, że nadal potrafimy prowadzić grę i nękać rywala. Szkoda, że żadna z czterech okazji stworzonych w tej części nie zakończyła się bramką, bo myślę, że 3:2 byłoby wynikiem do odrobienia, a tak czeka nas ciężkie zadanie - podsumował Frankowski.

Zdaniem kapitana Jagiellonii liczna ilość błędów spowodowana była nowym ustawieniem defensywy. - Wystąpiliśmy w trochę zmienionym składzie i być może tutaj należy upatrywać jakiegoś nieporozumienia. Adrius Skerla jest nam niezbędny w obronie i przy nim nasi obrońcy czują się pewniej. Mecz z Koroną pokazał, że nie jesteśmy takim zespołem, który potrafi rozegrać dwa świetne spotkania w ciągu trzech dni. Po bardzo dobrym meczu z Wisłą połowa drużyny uwierzyła za bardzo, że na luzie podejdzie do Korony i ją ogra - stwierdził "Łowca bramek".

Po spotkaniu pojawiło się liczne głosy, jakoby Jagiellonia po dwóch udanych meczach zlekceważyła rywala. "Franek" temu zaprzecza. - Nie wydaje mi się, że zlekceważyliśmy kielczan. Być może porażka spowodowana była zbyt dużym rozprężeniem. Korona, która nie zagrała wielkiego meczu, strzeliła nam trzy bramki i spokojnie z nami wygrała. Szkoda, że nie zmniejszyliśmy rozmiarów porażki, bo okazje ku temu były.

- Czy jesteśmy klasową drużyną? Na to wygląda, że wciąż nie. W niedzielę Mariusz Pawełek (bramkarz Wisły - przyp. red.) nie pozwolił nam wygrać, a w środę Radosław Cierzniak popisał się kilkoma pięknymi paradami, czym również uchronił swój zespół - zakończył Frankowski.

Źródło artykułu: