Echa meczu KSZO - Warta: Fenomenalny Cieśliński

Piłkarze KSZO Ostrowiec Św. spotkanie 22. kolejki zmagań o mistrzostwo I ligi zaliczyć mogą do najlepszych jakie zagrali przed wymagającą pomarańczowo-czarną publicznością. Nie dość, że pokazali składne, cieszące oczy akcje, to dopisali do swojego konta kolejne jakże ważne trzy punkty, pokonując rywali 2:1.

Anna Soboń
Anna Soboń

Czarodziejskie nogi Cieślińskiego

Takich bramek jakie padły podczas spotkania KSZO Ostrowiec Św. z Wartą Poznań nie powstydziłoby się wiele klubów z czołówki europejskiej, a nawet światowej. Wszystkie trzy, które zobaczyli kibice w Ostrowcu Świętokrzyskim były cudnej urody. Pierwszą zdobyli goście po podaniu na około 20 metr Łukasz Magdziarz, którego dogranie wykorzystał Tomasz Bekas, umieszczając piłkę w bramce. Drugi gol padł po składnej akcji KSZO. Jarosław Wieczorek długim podaniem na lewe skrzydło uruchomił Krystiana Kanarskiego, a ten dograł do Adama Cieślińskiego, który uderzył w prawy róg, pokonując bramkarza Warty. Największa ozdobą było jednak trafienie numer trzy. W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry futbolówkę w pole karne dograł Adrian Franczak, z końcowej linii w akrobatyczny sposób wygarnął ją jeszcze Marcin Folc, a Cieśliński piękną przewrotką dopełnił formalności, dając tym samym trzy punkty ekipie KSZO.

Sędzia naprawiał własne błędy

Sędziowanie w meczu KSZO Ostrowiec Św. - Warta Poznań pozostawiało wiele do życzenia, tym bardziej, że po meczu zawodnicy nie chcieli komentować pracy arbitra. Na zasadzie naprawiania popełnionych błędów zachowywał się momentami sędzia Marcin Roguski z Warszawy. Wystarczy podać choćby przykład brutalnego faulu na Mikołaju Skórnickim z 83. minuty, po którym zawodnik nie był zdolny do gry i nie wrócił już na boisko. Co gorsza akcja pozostała bez żadnej konsekwencji kartkowej faulującego i później w "odwecie" naprawianego własnego błędu brak reakcji przy ostrym ataku Adriana Frańczaka na zawodnika Warty.

Bez jakiejkolwiek konsekwencji pozostało również zachowanie piłkarza Warty Poznań, który lezącą na boisku drugą piłkę odkopał poza trybuny stadionu w Ostrowcu Świętokrzyskim, choć przecież nie musiał tego robić aż w tak ostentacyjny sposób. Czy rzeczywiście naprawianie własnych błędów najlepsza metoda na prowadzenie zawodów sportowych? Na to pytanie powinien odpowiedzieć sobie Polski Związek Piłki Nożnej, który przecież wysyła swoich ludzi, którzy oceniają arbitra w danym spotkaniu. - Wolelibyśmy się nie wypowiadać na temat sędziowania w niektórych sytuacjach. Najważniejsze są trzy punkty - mówili zgodnie piłkarze KSZO.

Warta czołówki niewarta?

Kibice, którzy zdecydowali się obejrzeć spotkanie 22. kolejki I ligi pomiędzy zespołami KSZO Ostrowiec Św. i Wartą Poznań w pierwszej połowie meczu przecierali oczy ze zdumienia, gdyż spodziewali się, że drużyna z czołówki tabeli zaplecza Ekstraklasy pokarze kawałek - nawet nie pięknego - ale niezłego futbolu, a zawodnicy z Poznania zupełnie nie mogli się odnaleźć na boisku KSZO. Wystarczy wspomnieć, że kilka razy wznawiali grę posyłając piłkę na … aut i to na własnej połowie.
Być może to podopieczni trenera Czesława Jakołcewicza zagrali tak dobrze i na niewiele pozwolili rywalowi? Bo przecież stare przysłowie piłkarskie mówi, że gra się tak jak przeciwnik pozwala.

Głupia kartka bohatera

Po zdobyciu pięknej bramki w 90. minucie spotkania Adam Cieśliński w geście radości zdjął koszulkę meczową, za co oczywiście wedle przepisów otrzymał żółtą kartkę. To już drugi taki przypadek odkąd napastnik KSZO reprezentuje pomarańczowo-czarne barwy, jednak wszyscy kibice (jak również koledzy z zespołu) wybaczyli takie zachowanie piłkarzowi, bo przecież decyzja o strzale z przewrotki w ostatniej minucie pojedynku to nie lada odwaga, a najważniejsze, że dała ekipie z Ostrowca Świętokrzyskiego ważne trzy oczka. - Już to kiedyś przerabiałem - znowu dostałem żółtą kartkę za ściągniętą koszulkę, ale to wszystko z radości. Była już końcówka meczu, 90. minuta. Strzeliłem bramkę na 2:1 no i nie wytrzymałem. Mówi się trudno. Cieszę się z bramki, a nie martwię żółtą kartką - powiedział po meczu napastnik KSZO.

Była to już szósta kartka napastnika pomarańczowo-czarnych. Oznacza to, że za każdą następną będzie musiał pauzować.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×