Analiza SportoweFakty.pl - Trenerska karuzela kręci się

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Sezon ekstraklasy w pełni, więc i trenerska karuzela kręci się w najlepsze. W ubiegłym tygodniu wypadło z niej aż trzech szkoleniowców. Co warte zauważenia, aż dwóch zostało zwolnionych z czołowych polskich klubów. W miejsce Jana Urbana, Macieja Skorży i Dariusza Fornalaka, na karuzelę ponownie "wskoczyli" kolejno Stefan Białas, Henryk Kasperczak i Ryszard Wieczorek. Niebawem zapewne i oni z niej wypadną, by następnie ponownie na nią powrócić. Taki jest już trenerski los. W tym tygodniu postanowiliśmy przyjrzeć się zmianom na ławkach trenerskich w obecnym sezonie ekstraklasy i porównać je z tymi z poprzedniego sezonu, by móc ocenić, w jakim kierunku zmierzają polskie kluby.

W tym artykule dowiesz się o:

Jak zmieniać, to od razu

Już kilka pierwszych kolejek sezonu 2009/2010, przyniosło pierwsze roszady na stanowisku pierwszego trenera w kilku klubach ekstraklasy. Przede wszystkim nie udał się debiut w polskiej ekstraklasie w roli trenera Andrzejowi Lesiakowi. Były defensor m.in. Rapidu Wiedeń, SV Salzburg i Tirolu Innsbruck, a następnie szkoleniowiec kilku austriackich klubów drugiej i trzeciej ligi, i tak wytrwał na stanowisku długo, patrząc na uzyskane przez niego wyniki. Beniaminek z Lubina od początku sezonu był niemiłosiernie bity przez każdego rywala, bez znaczenia pozostawało nawet to, czy mecz odbywał się na wyjeździe, czy na Dialog Arena. Lesiak został zwolniony a misję ratowania klubu z beznadziejnej sytuacji, powierzono Franciszkowi Smudzie. Gdy ten został selekcjonerem reprezentacji Polski, do końca rundy prowadził Miedziowych, by w końcu zastąpił go jego asystent, Marek Bajor. W tym wypadku zmiana szkoleniowca wyszła klubowi na dobre. Najpierw Smuda zaczął ciułać punkty, które pozwoliły się zbliżyć do pozostałych zespołów walczących o utrzymanie, natomiast Bajor nie tylko nie pogorszył sytuacji, co nawet znacząco ją poprawił i wszystko wskazuje na to, że wiosna w Lubinie będzie jednak o wiele spokojniejsza niż się początkowo wydawało.

Podobne założenia ma w rundzie wiosennej Polonia Warszawa, która również po kilku kolejkach pozbyła się trenera. Jacek Grembocki stracił pracę po tym, jak Czarne Koszule odpadły z rywalizacji w Lidze Europejskiej. Grembockiego nie uratowało nawet znakomite w wykonaniu Polonii, wygrane spotkanie z Lechem Poznań. W tym wypadku jednak, zmiana szkoleniowca jedynie pogrążyła zespół w jeszcze większym chaosie. Następca Grembockiego, Słowak Dusan Radolsky skompromitował się przy Konwiktorskiej i Józef Wojciechowski ponownie był zmuszony zmienić trenera. Stery objął Hiszpan Jose Maria Bakero i mimo dobrej końcówki jesieni, wiosną wszystko wróciło do normy i sytuacja w warszawskim klubie robi się coraz bardziej nieciekawa. Ponadto, posada Bakero zawisła na włosku. Bardzo szybko z pracą w Gdyni, pożegnał się także Marek Chojnacki, którego udanie zastąpił Dariusz Pasieka. Równie udana była w Krakowie zamiana Artura Płatka na Oresta Lenczyka. Doświadczony szkoleniowiec szybko poukładał zespół i wyprowadził Pasy na bezpieczne miejsce w tabeli. Niemal każda szybko dokonana zmiana, przyniosła efekt w postaci lepszych wyników. Wyjątkiem jest jedynie warszawska Polonia, która jako jedyna z wymienionych zespołów, w poprzednim sezonie była czołową drużyną ekstraklasy, natomiast teraz radzi sobie fatalnie.

Ratować tytuł, ratować ligowy byt

Trenerzy byli w tym sezonie zwalniani nie tylko z klubów, którym widmo spadku zaglądało w oczy już od pierwszych kolejek. Całkiem nieźle radziła sobie Korona Kielce, a i Piast Gliwice dzięki udanemu początkowi sezonu, był na bezpiecznej pozycji w tabeli. Mimo to, nagły spadek formy obu zespołów, doprowadził do zmian w sztabie szkoleniowym. W Kielcach pożegnano Marka Motykę. W jego miejsce sprowadzono Marcina Sasala, trenera Dolcanu Ząbki. Podobnie postąpiono w Gliwicach. Gdy Piastowi w ostatnich kolejkach zaczął się palić grunt pod nogami, stery przejął Ryszard Wieczorek i na "dzień dobry" pokonał Polonię Bytom. Zupełnie odosobnionym przykładem jest za to Odra Wodzisław. Sezon w roli pierwszego szkoleniowca zespołu rozpoczął wspomniany już Wieczorek. Po jego zwolnieniu w Odrze zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Na krótko zespół prowadzili Martin Pulpit i Robert Moskal. Obaj nie odmienili gry wodzisławian i na Bogumińską trafił wyróżniający się w I lidze Marcin Brosz, dotychczasowy opiekun Podbeskidzia Bielsko-Biała. Dopiero Brosz znacząco poprawił wyniki, choć trzeba przyznać również, że dysponuje o wiele lepszymi piłkarzami niż jego poprzednicy. Nie zmienia to jednak faktu, że Brosz to kolejny trafiony transfer Dariusza Kozielskiego.

O Janie Urbanie i Macieju Skorży można powiedzieć, że razem przyszli i razem poszli. Obaj zatrudnieni kolejno w Legii Warszawa i Wiśle Kraków niemal w tym samym terminie i obaj zwolnieni praktycznie równocześnie. Rzadko zdarza się taka sytuacja, by czołowe polskie kluby naraz zwalniały swoich sterników. Wszystko przez to, że zarówno Legia, jak i Wisła, fatalnie rozpoczęły rundę wiosenną. Pokłosiem tego jest to, że do walki o tytuł bardzo szybko wrócił wyjątkowo groźny ostatnio Lech Poznań. Miarka się przebrała, bowiem obaj szkoleniowcy już nieraz byli bliscy zwolnienia. Urbana przy Łazienkowskiej zastąpił Stefan Białas, który wydaje się być postacią mało charyzmatyczną, jak poprzedni szkoleniowiec. Problemów warszawian raczej ta roszada nie rozwiąże. Podobnie może być zresztą pod Wawelem. Henryk Kasperczak, który zastąpił Skorżę, słabo zaprezentował się w roli "koła ratunkowego" w Zabrzu. Miał odpowiednio dużo czasu, spory budżet do dyspozycji i niezły skład a jednak nie zdołał utrzymać legendarnego klubu w ekstraklasie.

Legia i Wisła przechyliły szalę

Aktualnie trwający sezon jest o wiele gorszy dla trenerów niż poprzedni. Pracodawcy są o wiele mniej cierpliwi, bowiem w bieżącym sezonie z pracą pożegnało się już 12 szkoleniowców, czyli o dwóch więcej niż przed rokiem. Jedyną różnicę stanowią Urban i Skorża, ponieważ przed rokiem nie przeprowadzono zmiany trenera w żadnym z trzech czołowych klubów. Odliczając dwójkę wspomnianych szkoleniowców, w pozostałych klubach doszło do identycznej ilości zmian na ławce trenerskiej. Tyle że obecny sezon jeszcze nie dobiegł końca, a czarne chmury zbierają się choćby nad Bakero. Przy obliczaniu liczby zwolnionych trenerów w ciągu ostatnich dwóch sezonów, w naszym zestawieniu nie braliśmy pod uwagę tych, którzy zespoły prowadzili jedynie przejściowo jak Michał Libich w Polonii Warszawa, Marcin Gawron w Koronie Kielce, Maciej Broniszewski w Zagłębiu Lubin czy Jacek Dziubiński w Arce Gdynia. Pod uwagę nie braliśmy również Franciszka Smudy, który dobrowolnie rozstał się z Zagłębiem, gdy otrzymał nominację na selekcjonera reprezentacji Polski.

Poprzedni sezon również przyniósł wiele zmian na ławce trenerskiej. W Gdyni Czesława Michniewicza zastąpił Marek Chojnacki, którego w ŁKS Łódź zmienił Grzegorz Wesołowski, w Cracovii w miejsce Stefana Majewskiego pojawił się Artur Płatek, Jacka Zielińskiego II na stanowisku szkoleniowca Lechii zluzował Tomasz Kafarski a Marka Motykę w Bytomiu Jurij Szatałow. Ponadto pracę tracili także Marek Wleciałowski w Gliwicach, Dusan Radolsky w Chorzowie i Janusz Białek w Wodzisławiu. Prawdziwe polowanie na czarownice odbywało się jednak przy Konwiktorskiej, gdzie w nieprzyjaznej atmosferze pożegnano dwóch trenerów: Jacka Zielińskiego I oraz Bogusława Kaczmarka. Jedynym szkoleniowcem, który dobrowolnie opuścił miejsce pracy, był Paweł Janas, który niespodziewanie zamienił PGE GKS Bełchatów na Widzew Łódź.

Gorące krzesełka

W ciągu poprzedniego i obecnie trwającego sezonu, najwięcej roszad na ławce trenerskiej przeprowadzono w Polonii Warszawa i Odrze Wodzisław. Oba kluby cechuje to, że nie mają dobrej prasy. Momentami sytuacja w obu klubach przypominała wręcz patologiczną jak na warunki polskiej ekstraklasy. Co za tym idzie, częsta zmiana trenerów dowodzi, że w klubie nie za bardzo wiedzą czego chcą, bądź nie mają pojęcia o tym, jak wygląda praca trenerska. Kilka miesięcy temu rozmawialiśmy z byłym selekcjonerem reprezentacji Polski Jerzym Engelem o częstych zmianach szkoleniowców. Właścicielowi Czarnych Koszul Józefowi Wojciechowskiemu, często zarzuca się impulsywność. Engel twierdził w rozmowie z naszym portalem, że to wcale nie jej brak jest głównym powodem częstych zmian szkoleniowców w trakcie sezonu. - Nie zawsze jest to wina trenera, że zespół wygląda tak jak wygląda. Dlatego sami staramy się podpowiadać, żeby jednak nie zwalniać trenerów zbyt wcześnie, a najpierw zastanowić się kogo chce się zatrudnić. Działacze nie tyle mają zbyt mało cierpliwości, co może nie do końca rozumieją, na czym opiera się rywalizacja sportowa. Nie do końca rozumieją siłę zespołu, nie do końca rozumieją, że sztab ludzi, który pracuje przy drużynie, musi dostać czas na to, żeby wprowadzić własną filozofię sukcesu, własną filozofię zwyciężania, a tego się nie zrobi w ciągu miesiąca, ani w ciągu dwóch - tłumaczył były szkoleniowiec m.in. Polonii Warszawa i Wisły Kraków.

Sytuacja na Konwiktorskiej zakrawa nieco na ironię losu. Prezes Wojciechowski bardzo szybko potrafił zdenerwować się na wykonującego dobrą pracę z zespołem Zielińskiego. Zastąpił go Kaczmarek, równie szybko zwolniony, także mimo bardzo dobrych wyników. Konsekwencji zabrakło przy Grembockim, który nie dość, że notował słabsze wyniki niż wspomniana dwójka, to jeszcze mimo to otrzymał kredyt zaufania i pozostał w klubie na kolejny sezon. Kiedy jesienią zespół Czarnych Koszul zaczynał grać coraz lepiej... Grembocki został zwolniony. Wydawało się, że po fali krytyki Wojciechowski dojrzał do tego, by dać wreszcie trenerowi sporo czasu na zbudowanie mocnego zespołu. I tu historia sobie z niego zakpiła, bo oto Słowak Radolsky uzyskiwał żenujące wyniki. Wtedy nie było już wyjścia i prezes musiał ponownie dokonać zmiany na tym stanowisku. Kolejny szkoleniowiec również był z zagranicy. Hiszpan Bakero miał gwarantować zupełnie nową jakość gry Polonii i bardzo szybko wydostać ją ze strefy spadkowej. Tak się jednak nie stało a Polonia jeszcze bardziej traci dystans do rywali. W tej sytuacji Wojciechowski może niebawem mieć podstawy do zakończenia współpracy z Hiszpanem. Najprawdopodobniej jednak tego nie zrobi. - Cztery lata w piłce nauczyły mnie pokory. Coś niecoś już z niej zrozumiałem - zapewnia właściciel warszawskiego klubu.

Dążenie do stabilizacji

W wielu polskich klubach można zauważyć chęć stabilizacji. Odznaczają się tym przede wszystkim kluby ze środka ligowej tabeli. Jeśli tylko są w stanie co sezon w miarę bezpiecznie się utrzymywać, a jednocześnie nie mają odpowiedniego potencjału, by powalczyć o grę w europejskich pucharach, włodarze zadowalają się pewnym bytem wśród najlepszych. Od początku sezonu 2008/2009, tylko dwóch szkoleniowców wciąż pracuje w swoich klubach. To Michał Probierz z Jagiellonii Białystok i Ryszard Tarasiewicz w Śląsku Wrocław. Zarówno Jagiellonia, jak i Śląsk wpisują się we wspomniany wcześniej model drużyny, a obaj szkoleniowcy mogą być raczej spokojni o swoje posady. Kluby ze środka tabeli cechuje przeplatanka formy i różnorakie rezultaty, jednak zachowanie spokojnego bytu jest w cenie wśród klubowych działaczy. Jest to bowiem pierwszy krok do zbudowania silnego zespołu. Kiedy wyniki sportowe gwarantują spokojny byt w ekstraklasie, działacze mogą zająć się stopniowym budowaniem zaplecza treningowego, klubowej infrastruktury, szukaniem kolejnych sponsorów i wzmacnianiem składu. Wiele symptomów wskazuje na to, że taka sytuacja ma miejsce nie tylko w Białymstoku i we Wrocławiu.

Bardzo podobnie rzecz wygląda chociażby w Gdańsku, gdzie w Lechię zaczął inwestować Andrzej Kuchar. Z czasem w klub mają być wpompowywane coraz większe pieniądze, jednak na razie Tomasz Kafarski zapewnił gdańszczanom względny spokój. Podobnie jest w Bełchatowie, gdzie klub ma solidne podstawy finansowe i sportowo również radzi sobie nieźle. Tamże Rafał Ulatowski również nie musi się obawiać o swoją posadę. Tym bardziej, że wszystkich czterech szkoleniowców bronią wyniki. Ostatnio jedynie podopieczni Tarasiewicza nieco zawodzą, jednak poziom jaki prezentują i tak gwarantuje im spokojne utrzymanie się w lidze. Na początkowym etapie ku stabilizacji są także w Krakowie i Gdyni. Orestowi Lenczykowi udało się przekonać prezesa Janusza Filipiaka do kilku ciekawych inwestycji i właściciel Pasów, jakby się ożywił. W Trójmieście Pasieka poprawił grę Arki a dodatkowo trafił z transferami i odważniej postawił na młodzież. Zważywszy na to, że każdy z tych klubów, z wyjątkiem Bełchatowa, w ciągu kilku lat ma mieć również nowoczesny stadion, polska ekstraklasa zaczyna podążać w odpowiednim kierunku.

Szkoleniowy "święty spokój"

Jak ważna jest stabilizacja w pracy szkoleniowej, przekonują wspomniane przez nas przykłady. Trenerzy, którzy zostali obdarzeni odpowiednim zaufaniem, z czasem odwdzięczają się za nie dobrymi wynikami. To jednak tyczy się klubów spoza czołówki, gdzie ciśnienie na wyniki jest o wiele większe. Tylko pobłażliwość działaczy Legii Warszawa doprowadziła do tego, że Jan Urban wytrwał na stanowisku tak długo. Od czasu kompromitacji z Levadią Tallin, słabła pozycja Macieja Skorży. Brak tytułu mistrzowskiego dla Lecha Poznań sprawił, że nie przedłużono umowy z Franciszkiem Smudą, którego nie uratował nawet świetny występ klubu w Pucharze UEFA. Równie ryzykowne jest prowadzenie zespołu bijącego się o utrzymanie. Tam również dochodzi bardzo często do zmian szkoleniowców. - Nie ma nic gorszego jak zmieniać dżokeja w czasie wyścigu. To on prowadzi i decyduje o tym jak wygląda wyścig. Oczekiwania ludzi, którzy zatrudniają trenerów, są zbyt wysokie w stosunku do tego, co później ci trenerzy mogą z zespołem zrobić - przekonuje w rozmowie z naszym portalem Engel. - Wszędzie jest tak, że jest presja wyniku, nie tylko u nas, ale w każdym innym kraju. W Polsce jednak są wielkie nadzieje, ale kiedy nagle rozmijają się one z rzeczywistością, to dzieją się różne dziwne rzeczy i wtedy trenerów się zwalnia - tłumaczy były selekcjoner.

Źródło artykułu: