W Lechii Gdańsk byli źli po meczu z Widzewem Łódź. Z jednej strony na wynik, bo ten był niekorzystny (1:1), z drugiej na sędziego Szymona Marciniaka, którego wiele osób nazwało "gwiazdorem", a niekoniecznie dobrym arbitrem. Nie pomagała też ogólna sytuacja w klubie (wypowiedzenie złożył m.in. rzecznik prasowy Michał Szprendałowicz).
- Pierwsza połowa była dobra w naszym wykonaniu, a momentami bardzo dobra. Nie przestraszyliśmy się pomysłu Widzewa na rozegranie piłki. Podchodziliśmy wyżej i potrafiliśmy uniknąć klarownych sytuacji ze strony przeciwnika. Schodziliśmy na przerwę z prowadzeniem i mogliśmy być połowicznie zadowoleni, bo wiedzieliśmy, że przed nami drugie, cięższe 45 minut. Sytuacje Bohdana Wjunnyka i Kacpra Sezonienko w Ekstraklasie muszą kończyć się golami. Za nisko się cofaliśmy i przeciwnik nas zdominował. Ostatnia interwencja Szymona Weiraucha uratowała nam punkt. Pewnie do niedawna jeszcze przegralibyśmy ten mecz, ale mam nadzieję, że jest to dobry prognostyk, że będziemy bardziej myśleć w końcówkach spotkań. Jeżeli nie możesz wygrać, to zremisuj, dlatego ten punkt traktujemy jako cenny - mówił trener Szymon Grabowski na konferencji prasowej.
W czwartej minucie doliczonego czasu Lechia miała rzut rożny, ale rozegrała go w taki sposób, że parę sekund później Widzew stworzył stuprocentową sytuację. Po podaniu Huberta Sobola oko w oko z Weirauchem stanął Jakub Łukowski, ale świetną interwencją popisał się bramkarz Lechii. Wcześniej gdańszczanie popełnili szereg błędów, m.in. Tomasz Neugebauer, który był ostatnią instancją, a nie faulował wychodzącego na czystą pozycję rywala i pozostawił wszystko w rękach Weiraucha.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za strzał! Gol "stadiony świata" w Argentynie
- Będziemy analizować tę sytuację od początku. Mówimy, że powinien faulować, a wcześniej to zawodnicy w polu karnym powinni się inaczej zachować. Do tej kontry w ogóle nie powinno dojść. Zacznijmy od zawodników ofensywnych, bo to oni popełnili kuriozalny błąd, który nie może nam się zdarzać. W końcówce mieliśmy kilka zachowań, których nie rozumiem. Dokonywaliśmy złych wyborów, po których rywal się napędzał. Druga połowa daje nam dużo materiału - komentował Grabowski.
Trener Szymon Grabowski skończył rozmawiać z Paolo Urferem i Kevinem Blackwellem (dyrektor techniczny) grubo po północy. Dyskusja była burzliwa, zażarta wręcz.
Prezes gratulował punktu zdobytego w meczu z Widzewem, natomiast sztab miał inny punkt widzenia. Oni chcą wygrywać, nie zadowalają się małymi rzeczami, ale przez brak pieniędzy i źle skonstruowaną kadrę zespół nie jest w stanie dotrzymać kroku i gaśnie w drugiej połowie.
- Dużo rzeczy składa się na niekorzystny, a nawet słaby wynik, ale nie chciałbym o tym mówić. Wiedzą o tym właściciele, drużyna, sztab. Na pewno nie będę narzekał, że kadra jest szczupła, może mniej jakościowa niż rywali. Musimy wyciągać wnioski - podsumował trener Lechii.