Spotkanie pomiędzy Stalą Stalowa Wola a GKP Gorzów Wielkopolski nie stało na wysokim poziomie. Brakowało klarownych sytuacji strzeleckich. Goście stwarzali zagrożenie głównie po stałych fragmentach gry, a Stalowcy dopiero w drugiej połowie zaatakowali z większym animuszem.
Pierwszą groźną akcję przeprowadzili gospodarze w 13. minucie, ale będący w polu karnym Paweł Wasilewski stracił futbolówkę na rzecz graczy z Gorzowa Wielkopolskiego. Kilka minut później po raz pierwszy tego dnia z dystansu uderzył Krzysztof Trela, ale w sobotę brakowało mu precyzji, zresztą jak całemu zespołowi z Podkarpacia. Gospodarze nadal próbowali strzałów sprzed pola karnego, ale Sławomir Janicki nie musiał za często interweniować.
Golem zapachniało w 25. minucie, ale wychodzącego sam na sam z golkiperem GKP Abela Salami powstrzymał wślizgiem jeden z obrońców gości. Jeszcze pod koniec pierwszej części gry Stalówka miała dwie okazje, ale w obu tych przypadkach obronną ręką wychodził Janicki.
Gorzowianie w pierwszej odsłonie sobotniej konfrontacji niewiele zagrażali bramce Stali. Bramka mogłaby paść, gdyby Adam Czerkas doszedł do świetnego podania z głębi pola od Davida Topolskiego. Ten sam gracz, mógł także trafić do siatki po strzale głową, ale zabrakło precyzji i może trochę szczęścia.
Druga odsłona rozpoczęła się nieco ospali. Stalowcy zaatakowali nieco śmielej, ale ich gra przypominała bicie głową w mur. Swoje szanse zielono-czarni mieli, jak chociażby uderzenie z rzutu wolnego z 20 metrów Treli, który jak to wcześniej miało miejsce niemiłosierni pudłował. Blisko gola było także po wślizgu Jurija Michalczuka, a także po zamieszaniu w 88. minucie.
Sprawdziło się jednak polskie porzekadło, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Na minutę przed zakończeniem regulaminowego czasu gry po dośrodkowaniu w pole karne wprowadzony kilkanaście minut wcześniej Michał Ilków-Gołąb strzałem głową zdobył bramkę dla GKP na wagę trzech oczek. - My nie mieliśmy takiego dżokera jak trener GKP. Szkoda - powiedział na konferencji prasowej opiekun Stalówki Janusz Białek.
Piłkarze Stali Stalowa Wola po tej porażce mają już chyba tylko matematyczne szanse na zachowanie ligowego bytu. Wiary nie tracą jednak ani zawodnicy, ani kibice. - Wierzymy jeszcze i mamy nadzieję, że uda nam się jeszcze utrzymać. Cieszmy się, że fani także są z nami i nie odpuszczali dopingu nawet, gdy straciliśmy gola - stwierdził po zawodach w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl gracze Stali Mariusz Myszka.
Stal Stalowa Wola - GKP Gorzów 0:1 (0:0)
0:1 - Ilków-Gołąb 89'
Stal Stalowa Wola: Wierzgacz - Myszka, Maciorowski, Szymiczek, Treściński, Gilar (46' Michalczuk), Trela, Czpak (87' Łętocha), Litwiniuk, Wasilewski, Salami (57' Gęśla).
GKP Gorzów : Janicki - Ziemniak, Truszczyński, Wojciechowski, Topolski, Janusiński, Obem, Łuksziewicz, Białożyt (55' Kaczorowski), Drozdowicz (74' Ilków-Gołąb), Czerkas (55' Andruszczak).
Żółte kartki: Kaczorowski, Topolski, Ilków-Gołąb (GKP).
Sędzia: Michał Zając (Sosnowiec).
Widzów: 2000.