Znicz na dobrej drodze - Pierwsza przegrana Sandecji - relacja z meczu Znicz Pruszków - Sandecja Nowy Sącz

Znicz jako pierwsza drużyna na zapleczu Ekstraklasy pokonała na wiosnę zespół trenera Dariusza Wojtowicza, Sandecję Nowy Sącz. Spotkanie rozgrywane w Pruszkowie było pełne szybkich akcji, jednak brakowało równie wielu strzałów. Na szczęście dla gospodarzy najważniejszy strzał meczu wyszedł Zaborowskiemu i Biliński przy dobitce miał już proste zadanie.

Jerzy Mitczuk
Jerzy Mitczuk

Wielkie zamieszanie i chaos. Tak można opisać to, co działo się przed spotkaniem w klubie z Pruszkowa. Wchodzącym na teren klubu ukazywały się kilkusetosobowe kolejki kibiców, którzy na 15 minut przed meczem nie mieli jeszcze biletu. Tłum przed wejściem na stadion poruszał się z niewyjaśnionych przyczyn z prędkością pół metra na kilka minut.

Szczęśliwcy, którym jednak udało się dostać na obiekt Znicza obejrzeli pierwszą połowę na dość przyzwoitym poziomie. Gospodarze przez pierwsze 45. meczu przeważali, jednak podopiecznym trenera Jacka Grembockiego nie udało się stworzyć prawdziwie stu procentowych sytuacji. Mimo tego od pierwszych minut duet napastników gospodarzy Tomasz Felisiak - Kamil Biliński stwarzał spore zagrożenie pod bramką Sandecji. Ważnym ogniwem Znicz był również Rafał Zaborowski, który często dośrodkowywał z rzutów rożnych a w polu karnym z bramkarzem gości Mariuszem Różalskim walczył dzielnie Felisiak, który w 6., 13., i 30. minucie mógł otworzyć wynik meczu strzałem głową.

Pilarze Sandecji starał się nawiązać walkę z piłkarzami spod Warszawy, co w pewnych fragmentach spotkania nawet im wychodziło. Dużo zamieszania w szykach obronnych gospodarzy robili prawy obrońca i pomocnik z Nowego Sącza, czyli Petar Borovicanin i Marcin Makuch. Jednak oprócz kilku strzałów z dystansu i z rzutów wolnych goście nie byli w stanie stworzyć sytuacji podbramkowych.

Sytuacje miał za to Znicz, a szczególnie pod koniec pierwszej połowy, kiedy to Felisiak z Bilińskim w 34. minucie znaleźli się naprzeciwko dwóch obrońców Sandecji, jednak starszemu napastnikowi pruszkowian zabrakło zimnej krwi i tylko lekko kopnął piłkę w stronę bramkarza. Z błędu defensywy gości skorzystać mógł za to Biliński, który otrzymał piłkę w 37. minucie od Makucha i w sytuacji sam na sam z bramkarzem piłka odskoczyła mu na kilka metrów i zniknęła za linią końcową boiska.

Trener Grembocki musiał ostro potraktować swoich piłkarzy podczas przerwy, gdyż w 54. minucie wyszli oni na prowadzenie. Po pięknym strzale z ponad 30. metrów Zaborowskiego piłka odbiła się od porzeczki a pierwszy do niej dopadł Biliński i było 1:0.

W Sandecji nie wszystko funkcjonowało tak, jak powinno. Kompletnie nie widoczny był napastnik nowosączan, Michał Jończyk, który swój pierwszy strzał na bramkę oddał dopiero po godzinie gry. Szkoleniowiec gości Dariusz Wojtowicz zareagował jednak na poczynania swoich atakujących i zmienił obu napastników. Od ok. 70. minuty Sandecja rozpoczęła szturmowanie bramki Znicza, jednak oprócz stałych fragmentów gry piłkarze z Nowego Sącza nie oddawali raczej strzałów na bramkę a ich akcje kończyły się albo przed polem karnym Znicza albo na wybiciu piłki przez obrońców.

Znicz Pruszków - Sandecja Nowy Sącz 1:0 (0:0)
1:0 - Biliński 54’

Składy:

Znicz Pruszków: Bieniek - Zaborowski, Rybaczek, Klepczarek, Jędrzejczyk, Osoliński, Kasperkiewicz, Wojciechowski (75’ Rackiewicz), Piesio (83’ Falkowski), Felisiak, Biliński (77’ Kawa).

Sandecja Nowy Sącz: Różalski - Makuch, Zbozień, Jędrszczyk, Borovicanin, Berliński (75’ Berliński), Bębenek, Gawęcki, Urban, Jończyk (64’ Hlousek), Kmiecik (70’ Bania).

Żółte kartki: Osoliński, Wojciechowski (Znicz) oraz Berliński, Jędrszczyk (Sandecja).

Sędziował: Erwin Paterek (Lublin)

Widzów: 1800

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×