Młodzi piłkarze Śląska zagrają tylko przy 3:0?

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Młodzi piłkarze nie mają łatwego życia w Śląsku Wrocław. Nie dość, że nie otrzymują w tej rundzie żadnych szans na pokazanie swojej formy, to jeszcze na konferencjach prasowych trener Ryszard Tarasiewicz pokazuje, że nie wierzy w ich umiejętność radzenia sobie ze stresem. - <i>Zawsze możemy wpisywać 18, żeby ładnie wyglądało - </i>ironizował szkoleniowiec WKS-u, komentując 15-osobową kadrę na mecz z Koroną.

Przed arcyważnym pojedynkiem z kielczanami, którzy w wypadku zwycięstwa mogli przeskoczyć wrocławian w tabeli, opiekun Śląska nie mógł narzekać na kłopot bogactwa. Do pełni sił po kontuzji wraca dopiero Marek Gancarczyk, urazy wyeliminowały Jarosława Fojuta i Amira Spahica, a za czerwoną kartkę musiał pauzować Tadeusz Socha. Jednak mimo takich problemów, które osłabiły jeszcze i tak wąską kadrę klubu z Oporowskiej, Ryszard Tarasiewicz postanowił nie sięgać po młodzież. Szkoleniowiec wrocławian oddelegował Dariusza Górala, Patryka Klofika i Bartosza Kaśnikowskiego do gry w zespole Młodej Ekstraklasy.

Dziwić mogła zwłaszcza rezygnacja z Kaśnikowskiego, gdyż w ostatecznym rozrachunku na ławce rezerwowych nie znalazł się żaden obrońca, a na prawej stronie bloku defensywnego musiał zagrać nominalny napastnik Tomasz Szewczuk. - W razie kłopotów z tą formacją zawsze mogłem tam przesunąć Łukasiewicza, albo Sztylkę - stwierdził Tarasiewicz, broniąc swojej decyzji i dodał: - Nie przypuszczałem, że nagle w 20 minut posypie się cała obrona, żeby wszedł Kaśnikowski. Pozostaje pytanie, po co w takim razie podpisywał kontrakt z piłkarzem, w którego i tak nie wierzy, co pokazuje fakt, że nawet w takich okolicznościach nie miał zamiaru trzymać go w obwodzie?

Jeszcze ciekawiej trener Tarasiewicz wypowiedział się o Dariuszu Góralu. - Mógłbym wpuścić Górala, ale i tak nie sądziłem, że będzie 3 albo 4 do zera, żeby móc to zrobić - deklarował opiekun wrocławian, który ma bardzo specyficzne podejście do wprowadzania młodych zawodników do gry. Udowodnił to w spotkaniu z Jagiellonią, w którym mimo prowadzenia gości 2:0, a później 2:1, pierwszej zmiany dokonał tuż przed końcem spotkania. Co więcej, szansy nie dostał będący jednym z odkryć Młodej Ekstraklasy Góral, tylko dopiero co wracający po kontuzji Przemysław Łudziński. Czy nie można było wprowadzić ich obu skoro mecz i tak Śląskowi uciekał, a do końca było mało czasu i trzeba było atakować? - Nie wpuszczę Darka w takiej sytuacji, bo po jednym nieudanym zagraniu i gwizdach z trybun spali się psychicznie. Gdybyśmy wysoko wygrywali to wtedy jak najbardziej dostałby szansę - odpowiadał Tarasiewicz, pytany dlaczego nie wprowadził piłkarza choćby na chwilę.

Teoria trenera Śląska o tym, że młody zawodnik może wejść na boisko dopiero przy wysokim prowadzeniu wygląda dość groteskowo, jeśli popatrzeć na inne ligi, gdzie gracze poniżej 20 roku życia są gwiazdami i często ciągnął grę swoich zespołów. Zresztą Theo Walcott czy Wayne Rooney brali już w tym wieku udział w imprezach mistrzowskich. Tymczasem piłkarze WKS-u mają się spalić psychicznie przy kilkutysięcznej widowni? - Znam tych zawodników, mam ich na co dzień na treningu - komentował Tarasiewicz, przekonując że jego zawodnicy nie podołają presji. Pozostaje więc pytanie czy to trener się boi zaryzykować czy zawodnicy grać? Na razie nie ma możliwości udzielenia odpowiedzi, gdyż Kaśnikowski i Góral w tym sezonie wspólnie nie uzbierali nawet 45 minut gry w ekstraklasie, a Klofik jesienią na boiskach najwyższej klasy rozgrywkowej spędził 103 minuty.

Źródło artykułu: