W złej sprawie lepiej milczeć - komentarze trenerów po meczu Cracovia - Jagiellonia Białystok

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Po czwartkowym spotkaniu 23. kolejki ekstraklasy Cracovia - Jagiellonia Białystok nadchodzącą Wielkanoc w lepszych humorach spędzą piłkarze z Podlasia. Jaga pokonała Pasy na wyjeździe skromnie 1:0, ale to najniższy wymiar kary, jaki podopieczni Michała Probierza mogli wymierzyć krakowianom.

- To był dla nas bardzo ważny mecz. Od samego początku staraliśmy się narzucić własny styl. Rzadko zdarza się, żeby na wyjazdach zaprezentować się w ten sposób. W meczu ze Śląskiem przełamaliśmy kompleks obcego boiska. Teraz w dwóch bardzo ważnych meczach na wyjeździe ze Śląskiem i Cracovią mamy 6 punktów - komentował Probierz.

Opiekun Jagiellonii nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy to Jagiellonia była tak dobra, czy Cracovia tak słaba: - Ja zawsze patrzę na swój zespół. Najważniejsze dla nas jest to, że potrafimy utrzymać się przy piłce i u siebie i na wyjeździe.

Dzięki czwartkowemu zwycięstwu białostocczanie odskoczyli nieco od stawki drużyn walczących o ligowy byt. - Mamy 7 spotkań do końca sezonu - 4 u siebie, 3 na wyjeździe - i chcemy w nich zaprezentować jak najlepiej - zakończył Probierz.

- W złej sprawie lepiej milczeć - mówił z kolei Orest Lenczyk. Dla Cracovii to już piąta porażka w sześciu wiosennych spotkaniach. Co gorsze, Pasy z kolejki na kolejkę prezentują się coraz słabiej. - Przegraliśmy, a bardzo liczyliśmy, że nie przegramy. Optymistycznie myśleliśmy, że odrobimy straty z Ruchu. Okazało się, że umiejętności piłkarskie połowy zawodników rywali były na takim poziomie, że Jagiellonia była lepsza. Mimo wielkiej walki nie udało nam się tego meczu chociaż zremisować - komentował szkoleniowiec Cracovii.

Pasy grając przed własną publicznością niemal całkowicie oddały pole Jagiellonii. Lenczyk tłumaczył to tym strachem przed rywalami: - Proszę się nie dziwić, że graliśmy ostrożnie. Po zdecydowanej porażce z Ruchem, obawialiśmy się, żeby nie dać szans Frankowskiemu i Grosickiemu. Okazało się, że kontuzja Burkhardta była nieszczęśliwa dla nas, a nie Jagiellonii, bo wszedł Grosicki, który miał udział przy bramce.

Cracovia przez cały mecz nie oddała celnego strzału na bramkę Grzegorza Sandomierskiego: - Mówiąc złośliwie, bardzo żałuję, że Matusiak nie pomógł obrońcom, bo przynajmniej byśmy nie przegrali. Miał go wspomagać Goliński. Słabiej zagrali Sacha i Suworow, ale nie byli też obsługiwani podaniami, które mogłyby zbliżyć nas pod bramkę Jagiellonii.

- Zawodnicy włożyli dużo sił do tego, żeby ten mecz był na naszą korzyść. Jeśli nie wygrać, to przynajmniej zremisować - spuentował Lenczyk.

Źródło artykułu: