Robert Mandrysz (trener Pogoni): Spotkanie było zacięte. Może nie stało na najwyższym poziomie, bo boisko na to nie pozwalało, ale obfitowało w wiele spięć podbramkowych. Z pewnością podobało się to kibicom. Na pewno lubelskim, a mniej szczecińskim. Myślę, że dwie stracone bramki ustawiły to spotkanie. Zespół Motoru konsekwentnie się bronił, szukając swojej szansy w kontratakach. My zeszliśmy na przerwę z dużymi nadziejami, że strzelając kontaktowego gola będziemy jeszcze w stanie rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Niestety, po kolejnym błędzie przeciwnik znowu odskoczył. Udało nam się zdobyć bramkę i nic więcej. Niestety, nie idzie nam tej wiosny. Nasze szanse włączenia się do walki o awans oddalają się milowymi krokami. Korzystając z okazji, że jest Wielka Sobota chciałbym wszystkim złożyć najserdeczniejsze życzenia świąteczne.
Marcin Klatt (napastnik Pogoni): Przegraliśmy kolejne spotkanie... Boisko było dramatyczne i chyba trochę pomogło gospodarzom, ale nie można na to zwalać. Przegraliśmy, bo Motor strzelił jedną bramkę, więcej niż Pogoń. W tej lidze zwycięstwo trzeba wydrzeć, a nie wygrać piłkarsko. Mamy niefajne święta. Trzeba przeanalizować, co się z nami dzieje. Gramy dalej, liga jeszcze się nie skończyła.
Josef Petrik (obrońca Pogoni): Przede wszystkim w pierwszych dwudziestu minutach Motor zagrał bardzo agresywnie, wysokim pressingiem. Na tej murawie po prostu nie można grać w piłkę, trzeba próbować prostych środków. Szybko straciliśmy bramkę, która ułożyła mecz, a zaraz drugą, ale cały czas utrzymywaliśmy kontakt - 2:1 i 3:2. Mecz był przynajmniej do zremisowania. Niestety, widać, że jest kryzys. Znów mieliśmy przy stanie 0:0 jako pierwsi sytuację, jak w większości meczów. Ona mogła ustawić spotkanie, ale nie wykorzystaliśmy jej i zaraz straciliśmy bramkę.
Bogusław Baniak (trener Motoru): Postawa tych do tej pory rezerwowych chłopców przypominała mi Pogoń, kiedy grał w niej Piotrek Mandrysz. To przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Dawno nie widziałem zespołu tak grającego pressingiem, z ogromną chęcią, wolą walki i nieźle taktycznie. Zapłacili za to ogromną zadyszką. Bramka kontaktowa dała nadzieję Pogoni. W szatni była ostra wymiana zdań. Mówiłem, że nie można oddać tak szybko prowadzenia, jak z Widzewem. Dobrze, że zdobyliśmy gola na 3:1. Później właściwie strzeliliśmy sobie samobója, bo Olek Moskalewicz nie spodziewał się piłki. Jak tu się nie cieszyć, kiedy w takich warunkach zdobywamy na wiosnę 10 punktów? Myślę, że przedłużyłem lublinianom nadzieję. Wszystkim życzę Wesołych Świąt. A Pogoni życzę awansu do ekstraklasy.
Wojciech Białek (pomocnik Motoru): Mecz nie był łatwy, ale wygraliśmy i to jest sukces Motoru. Jeszcze troszkę czuję kontuzjowaną nogę. W dniu meczu zapadła decyzja, że zagram. Dziwię się, że wytrzymałem całe spotkanie, ale pod koniec już prawie wcale nie miałem siły, bo nie trenowałem właściwie cały tydzień. Mamy 20 punktów. Bardzo ważne, żeby wygrywać następne spotkania.
Dawid Dłoniak (bramkarz Motoru): Przy pierwszej straconej bramce popełniliśmy błąd w kryciu, bo odbiłem pierwszy strzał Olgierda, ale nikt nie asekurował i on dobił. Najważniejsze, że są trzy punkty i dalej liczymy się w walce o utrzymanie. Bardzo dziękuję kierownikowi Marcinowi Wieczorkowi, który pomógł mi w wielu sprawach oraz fantastycznym kibicom. W imieniu zespołu życzę wszystkim Wesołych Świąt.
Marek Fundakowski (napastnik, strzelec dwóch bramek dla Motoru): Nie będę ukrywał, że czekałem na strzelenie bramki. Dla napastnika jest to ważny moment. Dwie bramki umocniły mnie. Mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej i pomogę tym Motorowi w utrzymaniu. Pogoń jest na wysokim miejscu w tabeli, ma bardzo dobrych defensorów i było ciężko z nimi walczyć. Ja myślę, że też nie jestem chucherkiem i potrafię się poprzepychać. Trener fantastycznie nas motywuje i bardzo mu za to dziękuję. Chcieliśmy pokazać, że jesteśmy zespołem, który potrafi stawić czoła nawet najlepszym w I lidze.
Grzegorz Krystosiak (obrońca Motoru): Szczerze powiedziawszy, nie pamiętam kiedy strzeliliśmy u siebie trzy bramki. To zdecydowanie jeden z najlepszych naszych meczów u siebie, a długo mieliśmy problem z wygrywaniem na własnym terenie. Poza tym, Pogoń to finansowo i organizacyjnie jedna z najlepszych ekip, więc wynik jest naprawdę bardzo dobry. Myślę, że pierwsza połowa była na plus dla nas. Strzeliliśmy dwie bramki, w końcówce niestety straciliśmy jedną, ale jednak była ona lepsza w naszym wykonaniu od drugiej. Później już trochę siedliśmy, a goście przeważali. Cieszę się, że chłopaki uratowali mi dupę i dowieźli wynik do końca, bo przy drugiej bramce dla gości nie zachowałem się za dobrze. Utrzymanie staje się coraz bardziej realne.
Przemysław Żmuda (pomocnik, kapitan Motoru): Kiedyś wszyscy przyjeżdżali do Lublina, by się bronić. Chcieliśmy, żeby to powróciło, aby nasz stadion był jaskinią lwa. Myślę, że znów pokazaliśmy, iż Motor u siebie jest groźny. Bardzo dobrze rozpoczęliśmy spotkanie i taktyka była konsekwentnie podtrzymywana. Niestety, sami strzelamy sobie bramki. Gdyby nie to, do przerwy utrzymalibyśmy 2:0. W szatni odprawa po pierwszej połowie wyglądała jakbyśmy przegrywali. Trener chciał nas zmobilizować, podkreślał, że to jeszcze nie koniec spotkania.